Microsoft nadal robi to źle, czyli rzecz o designie Windows 8.1
„Microsoft w końcu robi to dobrze” – tak Piotr Grabiec chwali nowe zmiany, jakie mają przynieść zapowiadane aktualizacje systemu Windows. Ja jednak dostrzegam drugą stronę medalu, czyli tragiczny design i nawarstwianie się błędów z przeszłości. Trzy epoki designu przenikają się jak w kalejdoskopie, a całość tworzy niezbyt przyjemny dla oka obrazek.
Umiarkowanie optymistyczna opinia Piotrka i tak jest dużym krokiem naprzód, co dziwi tym bardziej, że dopiero co przesiadł się on na Maka. Z wieloma poglądami Piotrka się nie zgadzam, m.in. z jego pochlebną opinią nt. przywrócenia standardowego menu start. Osobiście w poprzednich Windowsach menu start służyło mi tylko do wyłączania komputera, natomiast w Windows 8.1 z kafelkowego ekranu startowego korzystam bardzo często.
Zdaję sobie sprawę, że ile osób, tyle opinii o Windowsie 8.1, dlatego dziś pominę kwestie użytkowe, a zajmę się wyglądem systemu. Niestety, woła on o pomstę do nieba.
Nie dwa, ale trzy światy designu
Kafelkowa rewolucja, którą wprowadził Windows 8 wzbudza wśród użytkowników skrajne odczucia. Z jednej strony jest to ukłon w stronę dotykowych interfejsów i próba unifikacji systemu na wszystkich typach urządzeń, wliczając w to tablety i hybrydy. Z drugiej strony jest to sztuczne ograniczanie użytkowników „dużych” komputerów, dla których tryb kafelkowy może wydać się zbyt uproszczony.
Tryby modern i desktop to dwa zupełnie różne środowiska i dwie odmienne filozofie pracy. Problem tożsamości Windowsa 8 i 8.1 sięga jednak znacznie głębiej i tak naprawdę interfejs łączy nie dwa, ale trzy różne światy.
Pierwsza szkoła to tzw. „flat design”, który jest widoczny głównie na kafelkowym ekranie startowym, ale także w wielu miejscach trybu desktopowego. Są to płaskie, uproszczone ikony, jednolite tła i minimalizm formy.
Druga szkoła to „przaśny styl” wprowadzony w Windows Vista i kontynuowany w Windows 7, choć także Windows 8.1 zawiera mnóstwo elementów tego stylu. Dla przykładu – wszystkie ikony systemowe w trybie pulpitu, ze swoim morzem kolorów, przejść tonalnych i cieniowań. Dobrym przykładem jest też panel sterowania.
Trzecia szkoła to archaiczne panele właściwości, ze swoimi szarymi listami i małymi okienkami do zaznaczania opcji. Jest to naleciałość, która z prostej linii wywodzi się z Windowsa XP, czy nawet z wcześniejszych wersji systemu.
Luna + Aero + Modern = koszmar stylistyczny
Z Windowsa korzystam od wersji 95 i odnoszę wrażenie, że każda kolejna ewolucja wyglądu to tylko nakładka, która pudruje i odmładza górną warstwę systemu, widoczną na pierwszy rzut oka. Szkoda tylko, że wszystko co dzieje się pod maską, pozostaje bez zmian.
Windows XP wprowadził interfejs Luna, który wszechogarniające szarości zastąpił trzema opcjami kolorystycznymi (srebrny, niebieski, oliwkowy). Pojawiły się nowe ikony, nowe paski systemowe, nowy panel sterowania, ale szare listy właściwości pozostały bez zmian.
Kolejną rewolucją był interfejs Aero z Visty i Siódemki. Ikony i panel sterowania zostały jeszcze bardziej unowocześnione, paski systemowe stały się przezroczyste, ale w systemie pozostały nieszczęsne szare listy i niektóre pozostałości po Lunie.
Następy krok to interfejs modern Windowsa 8, który dodał jeszcze jedną warstwę, tym razem zaprojektowaną w duchu „flat design”, co wywróciło wszystko do góry nogami i sprawiło, że system stracił jakąkolwiek spójność.
W efekcie powstał koszmar stylistyczny, który przy pierwszym kontakcie jest uderzająco niespójny. Po zakupie komputera z Windows 8 byłem w szoku, że ktoś w Microsofcie mógł zatwierdzić taki projekt. Po niespełna roku z nowym systemem zdążyłem się do wszystkiego przyzwyczaić, ale gdyby się nad tym zastanowić, całość stylistycznie nie ma żadnego sensu.
Roztrojenie jaźni Microsoftu
Ktoś może powiedzieć, że przesadzam, bo interfejsu Modern wcale nie muszę oglądać. Komputer po zalogowaniu może od razu pokazywać pulpit, a z ekranu startowego wcale nie trzeba korzystać. Można też częściowo wyłączyć aktywne rogi w trybie pulpitu.
To prawda, ale tylko częściowa. W praktyce Modern UI i tak jest widoczny jako pasek charm, który od czasu do czasu po prostu trzeba wysunąć zza prawej krawędzi ekranu. Poza tym nawet kliknięcie ikonki łączności bezprzewodowej w zasobniku systemowym skutkuje otwarciem specyficznego, „moderowego” panelu. Niestety, szybka i sprawna praca z Windowsem 8.1 wymaga oglądania co jakiś czas modernowych ekranów.
Zobaczmy natomiast jak wyglądają ustawienia komputera. Panuje tu jeden wielki chaos. Główne ustawienia systemu dostępne są tylko w trybie modern. Przaśny, desktopowy panel sterowania daje dostęp do głębszego poziomu, ale w praktyce do zmiany bardziej zaawansowanych ustawień i tak trzeba w pewnym momencie włączyć archaiczne listy.
Co więcej, taka postawa Microsoftu sprawia, że producenci zewnętrznego oprogramowania nie wiedzą co zrobić ze swoimi programami. Coraz więcej desktopowych programów przejmuje elementy interfejsu Modern, większość pozostaje przy nowoczesnym, ale nie płaskim wyglądzie, a zdarzają się programy, które nadal tkwią w windowsowym średniowieczu (vide WinRAR).
Podobnie wygląda kwestia powiadomień z zasobnika systemowego. Część programów wyświetla je w stylu Aero, część w stylu Modern.
Boję się Windows 9 i kolejnych aktualizacji
Mimo wszystko uważam, że pod względem funkcjonalności Windows 8.1 jest najlepszym Windowsem, z jakiego korzystałem. Lubię ekran startowy, który zastąpił klasyczne menu start, lubię też kilka aplikacji trybu Modern. Nowości są wygodne, szybkie, funkcjonalne i w dużym stopniu konfigurowalne. Tylko dlaczego są tak nieprzemyślane stylistycznie? Co więcej, zapowiadane aktualizacje mają jeszcze mocniej wymieszać interfejsy pulpitu i Modern UI, co nie pomoże stylistycznej warstwie systemu.
Po moich znajomych widzę, że większość moich rówieśników „nie ogarnia” Windowsa 8 i celowo w nowym komputerze zmienia system na Siódemkę. A co dopiero pokolenie moich rodziców, przyzwyczajonych do komputerów „bez udziwnień”? Naprawdę boję się, co może przynieść Windows 9. Kolejną warstwę wizualną, która wprowadzi jeszcze większy zamęt? Czy znów będzie potrzebna seria tłumaczeń „jak tu się włącza Internet”?
Microsoft potrzebuje swojego Jonathana Ive’go, który z wyczuciem weźmie się za redesign systemu. Ale taki gruntowny, od podstaw. Jedynym rozsądnym wyjściem jest zachowanie funkcjonalności połączone z prawdziwą unifikacją wyglądu wszystkich elementów systemu. A wisienką na torcie byłby dobrze zrobiony tutorial, który wprowadziłby każdego użytkownika w nowy system Windows 9.