REKLAMA

Leap Motion - miał być Kinect-killerem, a jest rynkową klęską

W Leap Motion zaczynają się zwolnienia. Rewolucyjny (fakt) i niedrogi (fakt) gadżet sprzedaje się dużo poniżej oczekiwań. Sęk w tym, że owa rewolucja okazała się absolutnie zbędna, a cena odzwierciedla jakość tego produktu.

Leap Motion – miał być Kinect-killerem, a jest rynkową klęską
REKLAMA

Kiedy w maju 2012 roku po raz pierwszy zaprezentowano Leap Motion, byłem bardzo zainteresowany. Właściwie, to wręcz - wybaczcie kolokwializm - jarałem się tym bardzo. I zupełnie się nie zastanawiałem nad sensownością tego urządzenia.

REKLAMA

Nie byłem w tym osamotniony: prawie cała branża z wypiekami na twarzach donosiła o małym, niepozornym i niedrogim urządzonku, które odeśle Microsoft i jego Kinecta gdzie raki zimują. Leap Motion miał podbić świat, oferując sterowanie za pomocą gestów w Windows i OS X. Co więcej, wraz z tym gadżetem miało pojawić się konsumenckie oprogramowanie, czego nie można powiedzieć o Kinect dla Windows, dla którego mamy właściwie tylko SDK i… nic więcej.

leap-motion-1

Rok później, w lipcu 2013 roku, w końcu się to coś pojawiło. I zebrało recenzje… dość mieszane. Niektórzy podeszli do tego bardzo entuzjastycznie, ale wielu recenzentów zauważało problemy wieku dziecięcego tego urządzonka. Aplikacji do jego obsługi pojawiło się względnie niewiele a samo urządzenie nie zawsze działało jak należy, gubiąc się podczas śledzenia rąk użytkownika.

Jakoś mi Leap Motion umknął w natłoku innych wydarzeń i długo nie mogłem go przetestować, by sprawdzić na własnej skórze jak to działa. A potem słuch o tym urządzeniu zaginął. Dziś pojawia się ono ponownie w mediach. Niestety, w smutnym kontekście.

Katastrofa!

Jak donosi TechCrunch, sytuacja w Leap Motion jest kiepska. Firma postanowiła zwolnić 10 procent swoich etatowych pracowników, głównie z działu marketingu i sprzedaży. Powód? Urządzeń tych sprzedało się znacznie mniej niż oczekiwano. I to znacznie, znacznie mniej.

Leap Motion zakładał, że w rok uda mu się znaleźć pięć milionów nabywców. Nie było to nierealne założenie, bowiem kosztuje ono równowartość 79,99 dol. Na dodatek część modułów Leap Motion kupił HP, montując je w wybranych laptopach z wysokiej półki.

Ile się sprzedało?

Leap Motion

Udało się wprowadzić na rynek raptem 0,5 miliona urządzeń na rynek. Warto też pamiętać, że mowa tu o wprowadzeniu do dystrybucji i nie jest powiedziane, czy owe 0,5 miliona w całości zostało wyprzedane. Innymi słowy, w rok od wprowadzenia urządzenia do sprzedaży ominęło ono wyznaczony cel o 90 procent.

Gdzie leży problem?

Czy Leap Motion jest innowacyjny? Tak. Czy jest w atrakcyjnej cenie? Tak. Więc w czym problem? Właściwie, to… we wszystkim. Po pierwsze, urządzenie to zebrało dość średnie recenzje, co z całą pewnością zniechęciło osoby zainteresowane kupnem.

Po drugie, trwa debata, czy potrzebujemy w komputerach osobistych ekranów dotykowych i czy droga przecierana przez Microsoft Windows nie jest ślepą uliczką. Niezależnie od waszych opinii, czy dotyk w PC to przyszłość czy też nie, zgodzicie się na pewno z tym, że sprawa ta jest nadal otwarta pod dyskusje i budzi mieszane uczucia. Część z was nie może żyć bez hybryd, część ucieka od nich w stronę Maka lub wraca na Windows 7.

Leap Motion dziedziczy wszystkie wady interfejsu dotykowego i ani jednej jego zalety. Interfejs dotykowy jest bowiem intuicyjny, ale przy korzystaniu z hybrydy jak z laptopa wymusza on odrywanie ręki od biurka. Leap Motion również wymusza ów ruch, ale za to nie oferuje owej intuicyjności. Nie widzimy bowiem czego dotykamy w powietrzu, nasza wyobraźnia i instynkt muszą nam to podpowiadać. Po chwili zastanowienia się można dojść do wniosku, że tak na dobrą sprawę, to ów gadżet będzie fajny podczas puszczania prezentacji w PowerPoincie (machnięcie ręką by przerzucić slajd pewnie wyglądałby efektownie), dla dzieci by pobawiły się jakąś prościutką grą, i… tyle.

04-LeapMotion-Scale

Na dodatek Leap Motion działa - tak po prostu - fatalnie. To raczej już nie wpłynęło na sprzedaż, ale jest gwoździem do trumny tego gadżetu.

W miniony weekend byłem wraz z redakcją CHIP-a na Pyrkonie, festiwalu miłośników fantasy i science-fiction. Jako CHIP chcieliśmy pokazać „gadżety przyszłości” (by nawiązać tematycznie do sci-fi), mieliśmy więc drona Parrota, mieliśmy Oculusy Rift, mieliśmy wiele innych rzeczy, mieliśmy też Leap Motion. Musieliśmy praktycznie non-stop tłumaczyć, że trzeba wykonywać ruchy ręką powoli, że czasem trzeba je powtórzyć, że czasem urządzonko się gubi. Pokazywaliśmy kilka aplikacji dla Leap Motion: gra Cut the Rope w późniejszych levelach była nie do przejścia, mapy Here to był jakiś koszmar (z uwagi na sterowanie Leapem), a aplikacja do rzeźbienia pozwalała co najwyżej na ulepienie bezkształtnego bloba, bo na cokolwiek więcej nie starczało precyzji i cierpliwości.

Co dalej?

REKLAMA

Leap Motion to urządzenie, które jest bajerem i niczym więcej. Nie ma praktycznego zastosowania, a te nieliczne, w których mógłby zdać egzamin, odpadają z uwagi na tandetność samego gadżetu. Podobno wkrótce mają pojawić się zupełnie nowe sterowniki, oznaczone wersją 2.0, które ponoć rozwiązują sporo problemów. Być może. Ale obawiam się, że nikogo one nie obchodzą. Obawiam się również, że za jakieś dwa lata o firmie Leap Motion pozostanie tylko wspomnienie. Szkoda, bo odważnie wkroczyła na rynek z czymś nowym, w cenie na (prawie) każdą kieszeń, a za coś takiego dostaje się plus w ramach kredytu zaufania.

Ów kredyt jednak nie został należycie spłacony…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA