HTC One M8 nie oszukuje wyników benchmarków - to tylko zasługa... "Trybu Wysokiej Wydajności"
Kwestia "poprawiania" wyników uzyskiwanych przez flagowe modele telefonów w benchmarkach w ciągu ostatnich miesięcy była poruszana wielokrotnie i wielokrotnie oburzała przynajmniej część potencjalnych użytkowników. Nie zmieniło to jednak podejścia producentów i HTC ponownie zdecydowało się kolejny krok. Tyle tylko, że tym razem jest to... funkcja systemu.
Fakt "optymalizacji wydajności telefonu" czy też, jak woli to określać większość osób - oszustwa w przypadku najnowszego produktu tajwańskiej firmy ujawnił niedawno portal CNET. Przy zastosowaniu programu testowego AnTuTu X, który opiera się w większości podobnym próbom manipulacji, One M8 uzyskał wyniki teoretycznie słabsze niż Xperia Z2, LG G Pro 2 czy Galaxy S5. W przypadku testów prowadzonych na AnTuTu 4, rezultaty nowego M8 były na tyle wyższe, że pozwoliły na pokonanie wszystkich tych smartfonów, z całkiem sporą przewagą.
Nie trzeba było długo czekać na stanowisko HTC w tej sprawie. Przedstawiciele producenta One postanowili nie iść w zaparte i nie udawać, że trybu "benchmarkowego" w ich telefonie nie ma. Zamiast tego, potwierdzili obecność tzw. "Trybu Wyskiej Wydajność", zaznaczając jednak, że jest to tylko… jeden z elementów systemu i takie postępowanie nie powinno być traktowane jako oszustwo, a jako dodatkowa funkcja, z której mogą skorzystać użytkownicy.
I faktycznie, trzeba przyznać, że jest to dość ciekawe wyjście z problemu, do którego doprowadził trwający od lat wyścig na jak najszybszy procesor i jak najlepsze pozostałe procesory. W przypadku konkurencyjnych produktów, tryb maksymalnej wydajności jest bowiem dostępny wyłącznie dla wybranych systemowych aplikacji (jak np. w telefonach Samsunga) oraz przy wykryciu wybranych aplikacji do testowania związancyh z nią parametrów. Poza tym maksymalna moc była zawsze "ukryta" - aby nie przegrzewać telefonu, aby oszczędzać baterię, i tak dalej, i tak dalej.
W przypadku HTC One M8, jeśli chcemy wycisnąć z naszego telefonu ostatnie poty i uzyskać wydajność taką samą, jak w aplikacjach pomiarowych (gdzie jest aktywowany automatycznie i nie da się go wyłączyć), wystarczy po prostu zaznaczyć odpowiednią opcję. Owszem, jest ona wprawdzie "ukryta" w ustawieniach/opcjach programistycznych, ale mimo wszystko jest dostępna dla każdego, kto o niej wie lub kto znajdzie informacje na jej temat w sieci. Przedstawiciele HTC tłumaczą, że jej lokalizacja została dobrana celowo - użytkownik, który nie ma zamiaru eksperymentować z wydajnością swojego telefonu kosztem czasu pracy na baterii, lepiej żeby o jej obecności nawet nie wiedział.
Z drugiej strony, osoby według których producenci oszukują w benchmarkach, nie oferując przy normalnej pracy tego samego wysilenia podzespołów, mogą w końcu sprawdzić, czy takie rozwiązanie jest dla nich faktycznie atrakcyjne.
Trudno się takiemu podejściu nie dziwić i trudno takiego podejścia ze strony HTC nie chwalić. Umieszczenie w smartfonie najnowszych podzespołów wcale nie musi być bowiem takim trudnym zadaniem. Sprawienie, że telefon nimi napędzany będzie w stanie wytrzymać dłużej niż kilka godzin na pojedynczym ładowaniu i przy okazji nie usmaży nam dłoni jest z całą pewnością zadaniem o wiele bardziej wymagającym. Czy Samsung przydzielał swoim systemowym aplikacjom 100% wydajności tylko po to, aby działały płynnie na tle dodatkowego oprogramowania, które do tej mocy nie miało dostępu? Raczej nie, i chodziło tu o dostosowanie aplikacji tak, aby były w stanie z tak maksymalnie "podkręconych" podzespołów korzystać umiejętnie.
Niestety prowadziło to do sytuacji, kiedy telefon miał tak naprawdę parę wyników wydajnościowych - jedne dla wybranych aplikacji producenta i jedne dla całej reszty, co z oczywistych powodów mogło prowadzić do niezadowolenia użytkowników. Przy rozwiązaniu zaproponowanym przez Tajwańczyków tego problemu już praktycznie nie ma. Chcemy maksymalną wydajność? Musimy pogodzić się z tym, że nasz telefon prawdopodobnie będzie wymagał podłączenia do zasilania o wiele szybciej niż jeśli pogodzimy się z kompromisami. Ale mamy taką możliwość, mamy wybór.
Problem mają natomiast strony tworzące zestawienia wyników syntetycznych testów i twórcy tego typu aplikacji.
Jak zestawiać otrzymane wyniki? Czy tworzyć osobne tabele dla różnych trybów? Czy nadal walczyć z producentami, tworząc kolejne, coraz sprytniejsze wersje udające, że są zwykłymi aplikacjami? Czy może wprowadzić dwa tryby - zwykły i "pełny"?
Nie zmienia to jednocześnie dwóch faktów. Po pierwsze, wielokrotnie potwierdziło się, że benchmarki nie są szczególnie wymiernym wyznacznikiem, na podstawie którego można porównywać telefony różnych producentów. Owszem, mogą nam dawać teoretyczne pojecie na temat tego, do której kategorii wydajnościowej można zaklasyfikować zastosowane połączenie podzespołów, ale i tak nie gwarantuje nam to, że po instalacji 100 aplikacji i intensywnym użytkowaniu przez rok wszystko nie zacznie zwalniać do irytujących wprost poziomów. Sugerując się przy zakupie wyłącznie benchmarkami, szczególnie że różnice pomiędzy konkretnymi, konkurującymi ze sobą modelami są często tak minimalne, że można je pominąć, jest oszukiwaniem samego siebie i utwierdzaniem się w niesłusznym przekonaniu, że dokonujemy absolutnie przemyślanego wyboru.
Drugi fakt jest taki, że nawet przy obecności "Trybu Wysokiej Wydajności" użytkownicy dość szybko zorientują się, jak działa on na urządzenie i prawdopodobnie równie szybko zdecydują się cofnąć jego aktywację, zdając się na optymalizację ze strony programistów HTC.