Niebezpieczne zmiany w Argentynie uderzą w handel internetowy
Autorem tekstu jest Henry Pena-Palacio
Argentyńczycy, którzy dotąd korzystali z Amazona, eBaya, czy innych zagranicznych sklepów internetowych nie będą już mogli zamówić dostawy bezpośrednio do domu. Zamiast tego, będą musieli wypełnić specjalną deklarację, a następnie zgłosić się do urzędu celnego, gdzie odbiorą swój towar. Dodatkowo dopłacą połowę jego ceny fiskusowi.
Rząd tłumaczy swoją decyzję troską o argentyńskie miejsca pracy i gospodarkę państwa, ale mieszkańców Buenos Aires bardziej obchodzi to, że za każdym razem, gdy będą chcieli zrobić zakupy zagranicą, stracą dzień na wizytę w urzędzie i zapłacą za towar znacznie więcej niż dotychczas.
iPhone za 5 tysięcy
Prywatni konsumenci po wprowadzonych zmianach będą mogli dokonać zakupów wolnych od podatków na sumę 25 dol. rocznie. Osoby, które będą chciały kupić coś więcej niż bluzę z kapturem, nową klawiaturę, czy myszkę będą musiały dodatkowo zapłacić 50 proc. cła. A to jeszcze nie koniec opłat, według przepisów uchwalonych w listopadzie, transakcje międzynarodowe dokonywane za pomocą kart płatniczych obciążone są 35 proc. podatkiem.
Co ciekawe, nie oznacza to, że zakupy w amerykańskich sklepach przestaną im się opłacać. iPhone'a 5S 16GB ze zdjętym SimLockiem można kupić w Apple Store za 649 dol., podczas gdy w argentyńskich sklepach cena tego modelu waha się pomiędzy 1300 a 1700 dol. (ponad 5 tys. złotych). Równie popularne co zakupy w USA przez sieć, jest odwiedzanie zachodniego sąsiada. Lot do Santiago de Chile, czy innych dużych chilijskich miast trwa około 2 godziny, a różnica w cenach jest ogromna. Samsung Galaxy S4 w Argentynie kosztuje o 54% więcej, a iPad mini jest w ojczyźnie Messiego niemal dwukrotnie droższy niż w Chile.
Ceny w dolarach, zarobki w pesos
I tak jak w latach 80. Polacy jeździli po różnych krajach, wywożąc kryształy, a przywożąc futra, tak teraz Argentyńczycy ze względów finansowych coraz częściej są zmuszeni, żeby postępować podobnie. To dlatego stolica Chile jest nazywana przez nich Nowym Miami, na cześć miasta, które dla ludzi z Ameryki Południowej i Ameryki Łacińskiej, stało się symbolem miejsca, gdzie jeździ się na tanie zakupy.
Gdy spojrzymy na poszczególne oferty różnych argentyńskich sklepów, Polacy po raz kolejny mogą mieć nienajlepsze wspomnienia, jako że standardowo większość cen jest podawanych w euro lub dolarach.
Zachowanie właścicieli e-sklepów nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, że w ciągu roku argentyńska waluta osłabiła się w stosunku do dolara o 38%. A tylko w ciągu dwóch dni po ogłoszeniu decyzji o nowych przepisach, waluta osłabiła się o kolejne 13%. Oznacza to, że jeżeli administratorzy sklepów chcieliby na bieżąco aktualizować ceny w pesos, pewnie nie starczyłoby im czasu na nic innego.
O autorze: Henry Pena-Palacio, specjalista ds. argentyńskiego e-commerce serwisu grandescuento.com.ar, argentyńskiego odpowiednika portalu kodyrabatowe.pl.
Zdjęcia Woman's hands holding a credit card and using laptop for online shopping oraz American money, bank notes for one hundred dollars pochodzi z serwisu Shutterstock.