Koreańscy dziennikarze uważają, że zegarek Galaxy Gear sprzedaje się tragicznie. Samsung zaprzecza
Minęły dwa miesiące od debiutu zegarka Samsunga, który według analityków – wraz z ciągle nienadchodzącym iWatchem od Apple - miał popchnąć do przodu cały segment smartwatch’ów. Tymczasem serwis BusinessKorea poinformował, że sprzedano zaledwie 50 tys. sztuk tego urządzenia. Samsung postanowił zdementować te plotki.
Samsung Galaxy Gear został zaprezentowany 2 miesiące temu, na targach IFA 2013 w Berlinie. Od samego początku budził dość mieszane uczucia, ale główne przeważały opinie negatywne. Skąd one się wzięły? Powodów jest co najmniej kilka. Ot chociażby współpraca Galaxy Gear tylko ze smartfonami Samsunga. Na początku była ona wręcz ograniczona jedynie do trzeciego Galaxy Note’a, ale z czasem liczba wspieranych modeli urządzeń powiększyła się między innymi o Galaxy Round, Galaxy S 4 czy też Galaxy S III. Nie zmienia to jednak faktu, że koreański producent sam ograniczył sobie ilość potencjalnych klientów. Chociaż jego telefony sprzedają się rewelacyjnie, to jednak nie był to chyba do końca przemyślany ruch.
Ale Samsung jest liderem, Samsung zarabia, więc Samsung może sobie na taki eksperyment pozwolić.
Ograniczenie do kilku urządzeń to jednak nie koniec wad tego gadżetu. Wiele osób narzeka także na jego rozmiar. Maciej miał go na swoim nadgarstku i rzeczywiście smartwatch wygląda na dość potężnego. Ale chyba największy minus należy się Galaxy Gear za baterię, którą codziennie trzeba ładować, dokładnie tak samo, jak smartfona. Konkurenci pod tym względem spisali się zdecydowanie lepiej. No i na koniec pozostaje jeszcze cena, która wynosił 300 dolarów. Wystarczy dołożyć 50 dol. i można kupić Nexusa 5. Niech to będzie wystarczającym komentarzem do tej kwestii.
Aż dziw, że Samsung zdecydował się na wprowadzenie do sprzedaży takiego urządzenia.
Zresztą początki wcale nie były łatwe. Okazało się, że nawet jeśli ktoś kupił inteligentny zegarek, o to często decydował się go zwrócić. Sklep BestBuy zanotował aż 30 proc. zwrotów, co jest bardzo wysokim odsetkiem, nawet biorąc pod uwagę wszystkie wady urządzenia.
Po początkowej fascynacji emocje zdecydowanie opadły i o urządzeniu pisało się mało, a część użytkowników pewnie w ogóle o nim zapomniała. Ja również należałem do tej grupy. Może dlatego, że w ogóle uważam inteligentne zegarki za zupełnie nietrafiony koncept. Jednak wczoraj kurz ponownie się wzbił. Wszystko za sprawą artykuły w koreańskim serwisie BusinessKorea, w którym dziennikarz stwierdził, że Galaxy Gear sprzedaje się fatalnie i można go uznać za wielką porażkę Samsunga. Zegarek każdego dnia miał trafiać do zaledwie 800-900 osób na całym świecie, co z kolei miało się przełożyć na ogólną sprzedaż na śmiesznie niskim poziomie 50 tys. sztuk.
No i zrobiła się afera. Bo jeśli rzeczywiście Samsung – lider w praktycznie każdej dziedzinie, w której jest obecny – miałby tak fatalne wyniki sprzedaży, to poddawałoby to pod wątpliwość cały segment smartwatch’ów. Jeśli Koreańczycy nie są w stanie sprzedać tego konceptu, to kto? Ostatnią nadzieją byłby Apple, ale firma z nadgryzionym jabłkiem jakoś nie spieszy się z pokazaniem iWatch’a (o ile w ogóle miałby się tak nazywać). Czy w takim razie jest sens w ogóle inwestować w inteligentne zegarki, tracić czas na opracowywanie nowych skoro sprzedają się tak fatalnie? Na pewno wiele osób zadało sobie to pytanie.
Okazuje się jednak, że doniesienia BusinessKorea mogły nie być prawdziwe. Tak przynajmniej twierdzi Samsung, który poprzez agencją informacyjną Reuters ogłosił, że Galaxy Gear to najpopularniejszy smartwatch na rynku, a jego ogólna sprzedaż na całym świecie osiągnęła pułap 800 tys. sztuk, co pozytywnie zaskoczyło nawet Koreańczyków. Samsung liczy na znaczące polepszenie tego wyniku, w końcu zbliża się okres świąteczny, czyli najlepszy dla wszystkich producentów, między innymi elektroniki użytkowej.
Z jednej strony nie chce mi się wierzyć, że Samsung mógłby najzwyczajniej w świecie skłamać. Miałby motyw, żeby to zrobić, ale co to by zmieniło – zegarki raczej nie sprzedawałyby się lepiej. Poza tym, jako firma notowania na giełdzie… to byłoby dość ryzykowne, jeśli nie niezgodne z prawem. Z drugiej strony, aż nie chce mi się wierzyć, że różnica jest aż tak ogromna. Jak to się stało, że dziennikarze podali wartość 16 razy mniejszą niż twierdzi producent?
Albo ktoś popełnił fatalny błąd, za który powinien wylecieć z pracy, albo… wracamy do Samsunga.
Jeśli 800 tys. to prawdziwy wynik, to i tak nie zachwyca. Biorąc pod uwagę sprzedaż wszystkich smartfonów, która w jednym kwartale przekracza ponad 200 mln sztuk, to 0,8 mln to po prostu mało. Wiem, że to raczkujący rynek i pierwsze produkty, które dopiero przecierają szlak pozostałym, ale i tak jestem rozczarowany.