Android 4.4 KitKat - niby ten sam, a jednak to inny system - recenzja Spider's Web
Android 4.4 KitKat, którego używam na Nexusie 5, to całkiem nowy Android. Z pozoru przypomina poprzednie wersje i nikt nie powinien mieć problemu z odnalezieniem się w nim, ale jednocześnie jest kompletnie różny i dostrzec w nim można nie tylko dojrzały kierunek rozwoju, ale też dosyć dziwne próby “wygładzenia” systemu.
Zmiany na ekranie głównym
Zacząć trzeba od wrażeń wizualnych. Android 4.4 KitKat stał się nieco bardziej “cukierkowy”, ale tylko przez pierwsze chwile jest to wadą. Wygładzono krawędzie, zmieniono font, zmiękczono komunikację wizualną piktogramów, takich jak na przykład ikonki ustawień czy funkcji, przebudowano launcher tak, by pozbyć się zakładki “widżety” i dodać tło pod listą aplikacji i dokonano szeregu innych, kosmetycznych, ale znaczących zmian.
W oczy rzuca się przede wszystkim ,,czystszy" ekran główny. Tło pod przyciskami ekranowymi jest przeźroczyste, tak samo jak pod paskiem narzędzi, przycisk dostępu do menu aplikacji zyskał tło podobne do pasku wyszukiwania, a węższy font nadaje całemu ekranowi stylu.
Jednak najważniejszą zmianą jest ta w funkcjonowaniu pulpitu. Ten początkowo jest jeden - użytkownik może dodawać kolejne w intuicyjny sposób, przeciągając ikony lub widżety w prawą stronę ekranu. Takich ekranów można stworzyć nieskończoną, przynajmniej w teorii, liczbę. By zlikwidować dodatkowe pulpity wystarczy usunąć z nich wszelkie elementy. Po lewej stronie ekranu głównego, dostępne po przesunięciu od krawędzi, znajduje się Google Now. Nadal można dostać się do niego gestem w górę od przycisku "home", ale gdy wykona się go ba ekranie główbym, to animacja wysuwa wtedy Now z lewej strony a nie, jak to było dotychczas, z dołu.
Ważną zmianą w obcowaniu z pulpitem jest sposób zmieniania tła, dodawania widżetów i wchodzenia w ustawienia. Opcje te, wraz z podglądem ekranów, stają się widoczne po przytrzymaniu palca na pustym miejscu na pulpicie. Zwłaszcza widżety są istotne. Umieszczenie ich w tym miejscu i zlikwidowanie zakładki w menu aplikacji jest logiczniejsze i porządkuje system - jeśli coś ma pojawić się na pulpicie, to dostęp do tego jest z pulpitu i tak dalej.
Całość, zarówno wizualnie jak i funkcjonalnie, robi bardzo dobre wrażenie. Zwłaszcza, jeśli dodać do tego delikatną, ale widoczną zmianę kolorystyki Androida. Nie jest już lekko niebiesko - wszystkie elementy dodatkowe, takie jak wskaźniki na pasku powiadomień, pasek pojawiający się na klawiaturze podczas pisania przeciągnięciami, dymki, ikony ustawień i drobne wykończenia nie dość, że zminimalizowane zostały do granic możliwości, to zyskały lekko jaśniejszy, srebrzysty szlif.
Bardziej elegancko?
Ciężko to wytłumaczyć, ale przy codziennym obcowaniu z systemem daje to całkowicie inne doświadczenia z korzystania. Nie jest już tak "geekowo" i futurystyczne, za to zrobiło się solidniej. Jakby stwierdzono, że Android 4.4 na być bardziej eleganckim systemem.
Czuć to podczas pisania na nieco odmienionej, ale jeszcze lepszej pod względem polskiej autokorekty klawiaturze, widać to w menu aplikacji czy w podświetleniu folderów, w zlikwidowaniu paska wskazującego pulpit i zastąpieniu go delikatnymi kropeczkami, w dymkach czy przede wszystkim w zachowaniu paska powiadomień i przycisków ekranowych.
Te elementy są ciekawą sprawą. Ich tło w wielu miejscach jest przeźroczyste, tak że ma się wrażenie, jakby ekran był większy, a oglądane treści wręcz z niego wychodziły. Jednak ciężko znaleźć w tej przeźroczystości logikę, bo raz przyciski i pasek jawią się na czarnym tle, innym razem wyświetlają pod sobą treści, jak np. w Google Now. Wygląda to jednak świetnie. Inną sprawą jest “immmersive mode”, który działa już w niektórych aplikacjach - na przykład Google Books - a którzy deweloperzy mogą zaadaptować w swoich aplikacjach. Polega on na ukrywaniu paska powiadomień i przycisków tak, by wyświetlać treści na pełnym ekranie. Przyciski wywołuje się dotknięciem ekranu.
Estetycznie Android 4.4 jest dziwnym połączeniem poprzednich wersji 4+, samsungowego TouchWiza (te foldery i zaokrąglenia!), elegancji nakładki Sony i może nawet wcześniejszego iOS-a, co widać w launcherze. Ale to wciąż Android i nie wiadomo jak, ale takie połączenie działa, robi wrażenie i sprawdza się w użyciu. I jest o wiele bardziej dojrzałe, dorosłe, niż poprzednie wersje.
Jednak Android 4.4 to przede wszystkim wyszukiwarkofon
ArsTechnica opisała, w jaki sposób Google sprawił, że launcher Androida 4.4 nie jest już launcherem w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, a jego warstwa wizualna jest tylko częścią Google Search. Pulpit, ikony, widżety, przyciski - wszystko to nakładka na wyszukiwarkę, która staje się sercem Androida.
Objawia się to między innymi w ustawieniach dostępnych z ekranu głównego, które wydawałoby się dotyczyć będą ekranu, a wyglądają tak:
Czyli są ustawieniami Google Now.
A Google Now w Androidzie 4.4 zaczyna być niewiarygodnie szpiegowskim, ale inteligentnym i bardziej przyjaznym użytkownikowi narzędziem. Co najważniejsze bardziej logicznym w obsłudze - informuje teraz, skąd co się bierze i pozwala na edycję podstawowych danych - tak, żeby skusić nierozumiejące go dotychczas osoby.
Google Now bez problemu radzi już sobie z większą ilością informacji z Polski. Oprócz oczywistych przypominajek o trasach i spotkaniach, potrafi nawet wyświelać repertuar pobliskich, rodzimych kin, wyświetla karty o newsach na tematy, które niedawno wyszukiwaliśmy i tak dalej i dalej.
Tylko, że każdą kartę można edytować. Wystarczy rozwinąć jej ustawienia i dać znać Google’owi, czy dany temat nas interesuje. Dodatkowo dostępne są ustawienia, w których zedytować można wiele parametrów Now, takich jak poprawa adresu domowego i pracy, jednostki, wyświetlane karty, wyświetlanie powiadomień z Now na pasku czy w końcu można wprowadzić podstawowe informacje na przykład o tym, jak się poruszamy - pieszo, samochodem czy może komunikacją miejską.
Integrację launchera z wyszukiwarką widać w dialerze. Ta, całkiem nowa i wyglądem pasująca do nowych szat Androida aplikacja , jest nie tylko miejscem wyboru numeru i dostępu do zapisanych kontaktów, ale też wyszukiwarką numerów. Takich z internetu, z bazy Google i opartych na geolokalizacji. Jeśli więc szuka się numeru, nie trzeba wchodzić w wyszukiwarkę, w Mapy czy w Lokalne - wystarczy wpisać frazę.
Jest to również przydatne w przypadku połączeń przychodzących - gdy dzwoni nieznany numer, ale taki, który jest w biznesowej bazie Google, telefon wyświetli nazwę dzwoniącego.
Mów do mnie
Po przełączeniu języka Google Now na angielski w wersji US i zmianie języka całego systemu włącza się funkcja Always Listening. Polega ona na nasłuchiwaniu i reagowaniu na wypowiedzenie polecenia "OK, Google". Działają także inne frazy, np. "Hi Google" czy "Hear me Google". Komenda włącza wyszukiwanie głosowe, ale ma dwie wady. Działa tylko przy odblokowanym, aktywnym ekranie i co gorsza pożera baterię w niesamowitym tempie. Na razie więc jest to ciekawostka lub funkcja dla osób, które często korzystają z podłączonego do ładowania smartfona.
To nie wszystko
Na uwagę zasługuje aplikacja aparatu, która w teorii miała być pewnie ulepszona. Nie wiem, czy to kwestia Nexusa 5, czy może Androida, ale aparat w N5 jest straszliwie niewygodny w obsłudze. By dostać się do ustawień trzeba, tak jak w poprzednich wersjach Androida, przytrzymać palec na ekranie. Tylko, że często zamiast ustawień w ten sposób włącza się ostrzenie, choć to powinno być dostępne po krótkim dotknięciu. Gdy uda się już dostać do ustawień, to okazuje się, że poruszanie się po nich nie jest wygodne i szybkie. Aparat często nie reaguje na przesunięcia palca, a rezygnacja z ustawień w formie okręgu i zastąpienie tego małym łukiem sprawia, że by zmienić cokolwiek trzeba użyć o wiele większej precyzji ruchów i nie można robić tego już "z rozpędu".
[gallery link="file" columns="2" ids="152899,152898"]
Ciekawą nowością są tryby baterii w ustalaniu lokalizacji. By oszczędzać baterię można zmienić sposób, w jaki aplikacje ustalają pozycję - do wyboru wysoka dokładność z GPS-em, WiFi i siecią komórkową, oszczędzanie baterii bez GPS-a i wyłącznie GPS.
Dodano możliwość używania telefonu do płacenia zbliżeniowego, choć w Polsce jest to na razie chyba bezużyteczna funkcja. Podrasowano edytor zdjęć, przebudowano nieco ekran blokady z możliwością wyświetlania okładek multimediów na całym ekranie i jak widać poniżej dodano obsługę nagrywania screencastów. Niestety na razie tylko z ADB.
Android 4.4 jest po prostu inny
Bardziej stylowy, ale już nie tak futurystyczny, bardziej dopracowany, ale z poświęceniem odważnej misji minimalistycznej komunikacji wizualnej.
Jednak jest zmianą na plus, która wychodzi naprzeciw zwyczajnemu użytkownikowi.