REKLAMA

Przyszłość fotografii to software

Patrząc na premiery nowych aparatów można odnieść wrażenie, że tempo rozwoju nie następuje coraz szybciej, a wręcz spowalnia. Każda nowa premiera nie wnosi wiele nowego. Często nowy model aparatu różni się od poprzednika dodaniem Wi-Fi i dotykowego ekranu. Owszem, technologicznie dzieją się cuda – powstają aparaty bez luster, zamknięte w małych korpusach. Tyle tylko, że jest to otoczka dla całego meritum fotografii, czyli jakości zdjęć. A ta poprawia się tylko nieznacznie.

Przyszłość fotografii to software
REKLAMA

W pierwszych latach fotografii cyfrowej rozwój był zawrotny, każdy kolejny rok przynosił ogromne zmiany w jakości. Olbrzymim krokiem naprzód było stworzenie cyfrowej pełnej klatki. Jednak od tej pory rozwój jakby spowolnił. Jakość stale się poprawia, ale jest to raczej powolna ewolucja, niż prawdziwa rewolucja. Jeżeli nie zostanie wymyślona nowa, przełomowa technologia można by dojść do wniosku, że obecne aparaty są doskonałe i nie za bardzo jest co w nich poprawić.

REKLAMA

Ta sama sytuacja przenosi się także z lustrzanek (i innych „poważnych” aparatów) do smartfonów. Fotografia mobilna to przede wszystkim wygoda. Jest to także pewien kompromis, ale są już smartfony, które zapewniają jakość zupełnie wystarczającą dla amatora. W smartfonach są już duże matryce o dużych rozdzielczościach. Na razie to wyjątki, ale pewnie za kilka lat większość producentów będzie miała tego typu rozwiązania. Świetna jakość zdjęć z aparatu mieszczącego się w kieszeni to już nie slogan, a rzeczywistość.

shutterstock_146431343

Jakości zdjęć w smartfonach nie będzie można poprawiać bez końca. Obecnie szczytem jest Nokia Lumia 1020 ze swoją dużą matrycą o wysokiej rozdzielczości. Matrycy nie można jednak powiększać w nieskończoność, bo to wymaga także zastosowania większej optyki. Projektanci muszą zatem znaleźć kompromis między jakością zdjęć, a wielkością aparatu. To właśnie dlatego mamy tyle segmentów pośród aparatów: od smartfonów i kompaktów, poprzez bezusterkowce i proste lustrzanki, a na profesjonalnych pełnych klatkach kończąc.

Dochodzimy powoli do momentu, w którym każda półka wielkościowa i cenowa osiągnie swoje maksimum jeśli chodzi o jakość zdjęć. Pytanie, co dalej.

Rozwiązaniem jest software. Jeżeli nie da się poprawić jakości zdjęć, na pewno da się poprawić funkcjonalność samego aparatu. To właśnie w kodzie zaszytym gdzieś na płycie głównej aparatu szukałbym rozwoju. Podobne wrażenie odnoszą widocznie producenci. Niedawno pisałem o aplikacjach w aparatach Sony i dużym potencjale drzemiącym w takim sklepie z profesjonalnymi aplikacjami. Kolejnym przykładem jest także aktualizacja aparatów Lumia, po której użytkownicy dostaną obsługę plików RAW i  możliwość zmiany ostrości już po wykonaniu zdjęcia.

Takie rozwiązania sprawiają, że mamy ten sam aparat, ale jakby inny. Jakość zdjęć się nie poprawi (ale czy naprawdę musi się poprawiać?), za to znacznie może wzrosnąć funkcjonalność. To jest właśnie idealne pole do rewolucji i innowacji.

Jeżeli nie da się poprawić jakości zdjęć, na pewno da się poprawić funkcjonalność aparatu zaszytą w software.

REKLAMA

Rynek smartfonów jest naturalnie najbardziej oswojony z wszelkimi aplikacjami i aktualizacjami, ale skoro aplikacje trafiają nawet do „poważnych” aparatów – coś jest na rzeczy. Myślę, że jest kwestią czasu zanim aplikacje trafią nawet do najpoważniejszych, profesjonalnych lustrzanek. Wielu będzie się burzyć i zapierać rękoma i nogami. Ale czy takiej samej sytuacji nie przeżywaliśmy już, kiedy do aparatów wchodziło nagrywanie? A wcześniej autofocus? A jeszcze wcześniej kolor? Historia lubi się powtarzać i wiele wskazuje na to, że tak będzie i tym razem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA