REKLAMA

Policja banowa, czyli demokracja XXI wieku

Podobno demokracja jest niedoskonała, ale do tej pory nie wymyślono nic lepszego. Dziś, pogodnego dnia sierpnia 2013 roku, tak się właśnie stało. Oto coś lepszego niż demokracja.

12.08.2013 13.20
Policja banowa, czyli demokracja XXI wieku
REKLAMA
REKLAMA

Punktem wyjścia dla nowego pomysłu jest ban. To narzędzie kojarzy się przede wszystkim z erą internetu. Jednak jego początki sięgają starożytnej Grecji i w tym właśnie czasie i miejscu zaczniemy podróż.

Ban dla Sokratesa

Historia banowania sięga czasów greckich polis. W ten sposób skutecznie pozbywano się na jakiś czas krnąbrnych obywateli, którzy nie dość, że nic nie wnosili podczas obrad, to jeszcze przeszkadzali innym. Dostać bana – był to wstyd, znaczny uszczerbek na reputacji. Wartość bana najlepiej widać na przykładzie filozofa Sokratesa. Oskarżony o działalność wywrotową, dostał do wyboru: śmierć lub wygnanie z miasta. Podobnie jak w przypadku cywilizacji amerykańskich Indian, wybór ten miał charakter honorowy. Przyjęcie śmierci oznaczało, że skazany akceptuje wyrok i szanuje prawo, na podstawie którego organ władzy podjął taką decyzję. Wprawdzie popełnił ciężką zbrodnię przeciwko państwu i/lub jego obywatelom, ale wciąż pozostawał członkiem społeczności. Z kolei wygnaniec zachowywał życie, ale tracił reputację. Odrzucano pamięć o nim i jego czynach, wciąż żyjąca rodzina popadała w niełaskę, przepadał majątek osobisty. Śmierć Sokratesa oznaczała zatem życie jego poglądów – wygnany Sokrates nie miałby uczniów, naśladowców, ani przeciwników.

Obecnie banowanie występuje powszechnie w Internecie. Codziennie setki osób łapią czasowy zakaz uczestnictwa w dyskusji na forach, w komentarzach portali, na streamach, na czatach wewnętrznych gier online. W niektórych przypadkach ban ogranicza się do blokady publikacji postów. Zbanowane indywiduum wciąż może czytać i być na bieżąco z tym, co dzieje się na forum. Ale niektóre miejsca w sieci idą nieco dalej, blokując również bierne uczestnictwo. W wypadku szczególnie zacietrzewionych dyskusji taki „urlop” jest najlepszym rozwiązaniem.

sokrates

Prawdziwy cel bana

Ban jako technologia jest zatem i skuteczna, i pożądana z punktu widzenia dyskutującej grupy. Trzeba jednak pamiętać, że celem bana nie była eliminacja z grupy jednostki sprawiającej problemy, a jej resocjalizacja. Po okresie nieobecności obywatel wracał do czynnego udziału, a wszystkie decyzje podjęte podczas jego nieobecności zachowywały moc. Jednak zmiany kulturowe i gospodarcze, wynikające ze zwiększenia liczebności populacji, spowodowały, że ten właściwy cel bana został zmarginalizowany. Spójrz, co dzieje się z instytucją wyborów demokratycznych. Utrata czynnego i biernego prawa wyborczego nie pociąga za sobą żadnych zmian w życiu, zakładając że osoba ta nie była do tej pory czynnym politykiem. Również brak oddania głosu, czyli niewzięcie udziału w wyborach, nie powoduje konsekwencji dla obywatela. Kiedyś brak głosu oznaczał brak zainteresowania sprawami społeczności. Społeczność nie miała więc powodu, by tolerować w swoich szeregach politycznych darmozjadów. W tych przypadkach wybór między śmiercią a wygnaniem skutkował zmianą miejsca zamieszkania przez całe rodziny lub też załatwieniem sprawy we własnym gronie. Dziś brak głosowania jest traktowany jako uzasadniony przejaw buntu wobec politycznego establishmentu. Cóż to za całkowita zmiana w postrzeganiu sytuacji.

Politycy i demokracja

Skąd wzięła się ta zmiana i czy można coś z nią zrobić? Problem narodził się, gdy liczba obywateli posiadających prawo do głosowania była tak duża, że czas trwania głosowania przekroczył cierpliwość nawet najbardziej zaangażowanych osób. Logicznym wyborem – stanowiącym innowację przełomową – było wprowadzenie modelu demokracji przedstawicielskiej. Odtąd decyzje podejmowali nie wszyscy obywatele, a jedynie wybrani, „zawodowi politycy”. W teorii, był to dobry pomysł: 1 polityk reprezentował to samo zdanie kilku osób. Społeczeństwo dalej rosło liczebnie i ponownie doszło do krańca użyteczności tej innowacji: liczba osób reprezentowanych przez jednego polityka wzrosła na tyle, że trudno było mówić o reprezentowaniu tego samego zdania. Narodziły się więc partie polityczne jako osobne instytucje, i co najważniejsze – z własnym programem. Odwróciły się zatem strzałki wpływu. To już nie obywatele mówili politykom swoje zdanie. To politycy prezentowali swoje poglądy obywatelom, a następnie obywatele oddawali głosy na wybraną partię, w ten sposób dając swój obywatelski legat do reprezentowania.

Różnica na pierwszy rzut oka nie jest duża, ale porównaj – ile jest partii, a ile jest możliwych zdań na dany temat. Władza proponowania rozwiązań przeszła od wielu (obywateli) do niewielu (polityków). Nawet wprowadzenie konsultacji społecznych czy biur poselskich nie rozwiązuje jednak podstawowego problemu – ludzie odzwyczaili się od bezpośredniego egzekwowania odpowiedzialności za swoją społeczność. Znacznie wygodniej jest psioczyć na zachłannych i ćwierć inteligentnych polityków niż samemu coś zaproponować i przeprowadzić.

Policja banowa ze zmiennym składem

Ale internet – bo już wracamy do internetu – to nieco inne środowisko. Przede wszystkim, ograniczone liczbowo. Nie ma zatem potrzeby, aby decyzje co do kierunków dyskusji czy banowania użytkowników składać wyłącznie na barki redakcji, lub też policji banowej – specjalnie wytypowanych, zwykle starszych stażem użytkowników. W przypadku moderowania streamów ma to sens, ponieważ odbywają się one w określonym czasie i jest duża szansa, że akurat dany mod włączy się do transmisji. Ale w przypadku for czy newsów trudno oczekiwać, żeby mod siedział 24 godziny przed komputerem i pilnował porządku dyskusji.

lawa-przysieglych

Co zatem ma szansę zadziałać? Zresztą, więcej niż szansę – podobne rozwiązanie funkcjonuje w amerykańskim prawie w postaci ławy przysięgłych, gdzie członków rekrutuje się spośród zwykłych obywateli. Policja banowa to dobry „haczyk pamięciowy”, z zastrzeżeniem, że jej skład zmienia się co jakiś czas. Każdy może zostać powołany. (Pomyśl jakie byłyby relacje kibice-policja, gdyby członkowie obu grup w następnym tygodniu zamieniliby się miejscami). W przypadku niewielkich grup przynosi to świetny efekt, ponieważ zmusza każdego do śledzenia co się dzieje i powiększania swojej wiedzy, np. na temat prawa. (W przypadku społeczeństwa amerykańskiego liczba mieszkańców kwalifikujących się do powołania likwiduje ten efekt, niestety). Jeśli ktoś nadużywa swojej władzy do banowania, musi liczyć się z odwetem zdenerwowanych użytkowników, gdy skończy się jego okres jako mod. Troska o siebie – najwyższa motywacja do działania – powoduje, że taki mod podejmuje decyzje bezpieczne, ale sprawiedliwe, w oparciu o konkretne przepisy, na które później może się powołać.

REKLAMA

Czy to pomysł utopijny? Z pewnością nie ma co liczyć na to, że w ciągu kilku lat doczekamy się posłów i senatorów, kompetentnych i skupionych na pracy dla państwa. Z pewnością można go wprowadzić na najniższym szczeblu administracyjnym, w niewielkich grupach społecznych połączonych geograficznie. Mogą to być małe miasteczka, osiedla, ulice, kwartały budynków. To już jest sprawa techniczna. Sam w sobie pomysł wprowadzenia policji banowej ze zmiennym uczestnictwem odpowiada na problemy władzy, kontroli, reprezentacji, rozwoju, z którym ludzkość boryka się od kilku tysięcy lat.

Zdjęcia BANNED rubber stamp over a white background, Socrates,one of the greatest Ancient Greek philoshophers oraz Portrait of a female advocate pointing with jurors sitting together in the witness stand at court house pochodzą z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA