REKLAMA

Fragmentacja Androida zmienia się we fragmentację Jelly Bean

Google cyklicznie publikuje informacje na temat procentowego udziału poszczególnych wersji systemu Android wśród urządzeń użytkowników. Tym razem jednak wyniki nie są już tak zaskakujące jak w zeszłym miesiącu, gdy na drugie miejsce pod względem ilościowym spadły urządzenia z archaicznym Gingerbread. Ale fragmentacja nadal jest zatrważająca, a z wykresu można kilka ciekawych rzeczy wyczytać.

Fragmentacja Androida zmienia się we fragmentację Jelly Bean
REKLAMA

O fragmentacji systemu Android pisałem już na łamach Spider’s Web wielokrotnie. Ja wiem, że statystyczny użytkownik może nawet nie być świadomy tego, że wydana została aktualizacja, a jego dwuletni telefon działa znacznie poniżej swoich możliwości. Ale nadal podtrzymuję zdanie, że to spory problem platformy Google, a publikowane mniej więcej raz na miesiąc wykresy i tabele mnie tylko w tym utwierdzają.

REKLAMA
fragmentacja-android-density

Neverending story

Tradycją już się stało, że aktualizacje systemu Android jeśli już trafiają na obecne na rynku urządzenia, to tylko na te najdroższe i z najwyższej półki, a to i tak po kilku miesiącach od premiery. Wyjątkiem miały być urządzenia specjalnie namaszczone przez firmę z Mountain View. Okazuje się niestety, że Google spaprał nawet proces aktualizacji swoich własnych Nexusów do wydanego ostatnio Androida 4.3. Użytkownicy musieli czekać na nową wersję kilka dni.

Oczywiście doskonale rozumiem, co jest przyczyną fragmentacji Androida i cały czas mam nadzieję, że Google ułatwi producentom proces aktualizacji smartfonów i tabetów. Mam wręcz takie marzenie, że w końcu działania twórcy systemu ograniczą do minimum sytuacje, gdy naprawdę niezły i zaledwie roczny smartfon nie ma szans na oficjalną aktualizację do nowszej wersji. Co prawda na razie się na to nie zapowiada, a statystyki mówią wręcz same za siebie.

fragmentacja-android-opengl

Na zachodzie bez zmian

Już w zeszłym miesiącu Android 2.3 Gingerbread pierwszy raz od lat przestałbyć najpopularniejszą wersją. Od tamtego okresu wszystkie dystrybucje z wyjątkiem Jelly Bean tracą udział. To akurat dobry znak - przyrost udziału procentowego starszej wersji byłby bardzo niepokojący. Obecnie obie wersje Jelly Bean (4.1 i 4.2) to 40,5% urządzeń, podczas gdy poprzednik, Ice Cream Sandwich (4.0) spadło do 22,5%. W zeszłym miesiącu było to odpowiednio 37,9% i 23,3%. Wygląda na to, że prehistoryczne wersje Androida, takie jak 1.6 Donut, 2.1 Eclair i 2.2 Froyo niedługo znikną z tabeli na dobre. Łącznie ich udział wynosi zaledwie 3,8% wszystkich badanych urządzeń.

Wygląda też na to, że policzone są już dni dystrybucji 3.x Honeycomb, czyli specjalnej wersji systemu wyłącznie na tablety - to już zaledwie 0,1%. Jedno, co mnie zaskoczyło, to ponowne pojawienie się na wykresie wersji Gingerbread 2.3-2.3.2 o dziewiątym poziomie API, czyli nieco starszej niż bodaj najpopularniejsze 2.3.3. Miesiąc temu nie była ta wersja wyszczególniona, dziś wraca na listę na poziomie 0,1%, czyli minimalnym, aby Google ujęło ją w zestawieniu. Co prawda te 0,1% to granica błędu statystycznego, ale wydaje mi się to warte odnotowania.

fragmentacja-android-jelly-bean

Jelly Bean 1, 2, 3...

Google naturalnie dostrzega problem fragmentacji. Niestety, zaszło to już na tyle daleko, że nie sposób teraz wcisnąć guzika reset i można robić tylko dobrą minę do złej gry. Firma w tym momencie zastosowało ciekawy trick, który ma nieco złagodzić problem, przynajmniej na papierze. W końcu, jak już pisałem, Jelly Bean ma już 40% rynku. Jest tylko mały szkopuł... ta już-nie-najnowsza wersja, oznaczona numerem 4.2, to zaledwie 6,5%. 34% urządzeń łączących się z Google Play ma w tym momencie zainstalowanego Jelly Bean, ale “zaledwie” w wersji 4.1.

To system, który zaprezentowany został rok temu. Tym samym jeśli tempo aktualizacji się utrzyma, to nowości z Androida 4.3 pokazane na ostatniej konferencji zobaczy w 2014 roku... co trzeci z nas. Ja wiem, że coraz więcej usług i aplikacji Google oddziela od systemu i aktualizuje niezależnie przez sklep Google Play, ale taki czas oczekiwania i tak wydaje się dramatyczny. Bo przecież tempo wprowadzania nowych wersji przez producentów nie musi się utrzymać - może wręcz spaść.

android-fragmentacja

Zmiana metodyki badań

Warto też zaznaczyć, że Google zmieniło nieco metodykę zliczania telefonów - wcześniej były to wszystkie smartfony, które łączyły się z usługami Google. Od kwietnia tego roku liczą się tylko urządzenia, które łączyły się w przeciągu badanego okresu ze sklepem Google Play. To dobra decyzja, a przy okazji Google upiekł przy tym dwie pieczenie na jednym ogniu - poprawił wizuerunek systemu i ucieszył twórców aplikacji.

REKLAMA

Po pierwsze, ta zmiana poprawia nieco statystyki - im nowszy system, tym większa szansa, że użytkownik korzysta ze sklepu z aplikacjami. Po drugie, to są tak naprawdę dane dla deweloperów, których internesują wyłącznie użytkownicy instalujący programy i gry. Wybranie za kryterium połączenia ze sklepem Google Play wydaje się sensowne. Ale i tak patrząc na liczby widać jak na dłoni, że Google zmienia fragmentację Androida na fragmentację Jelly Beana.

A to w sumie na jedno wychodzi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA