Kto zyskuje na aferze wokół Prism?
Po niedawnych doniesieniach na temat PRISM, ludzie zwariowali na temat bezpieczeństwa swoich danych w Internecie. Słusznie czy nie? Nie mi o tym rozstrzygać. Jednak jeśli też chcesz zadbać o swoją prywatność, to koniecznie powinieneś sprawdzić wyszukiwarkę o nazwie DuckDuckGo, która zyskuje właśnie na popularności.
Wszelkiego rodzaju narzędzia, które chociaż w minimalny sposób poprawiają nasze bezpieczeństwo w sieci, przeżywają drugą młodość. PRISM zadziałało na internautów jak sole trzeźwiące albo zimny prysznic. Nagle wszyscy przypomnieli sobie, czym jest prywatność. Dowodzi tego między innymi rosnąca popularność prywatnej wyszukiwarki o nazwie DuckDuckGo.
Wyszukiwarka powstała w 2008 roku. Od Google różni się tym, że w żaden sposób nie śledzi swoich użytkowników ani nie zapisuje wyszukiwanych fraz w ciasteczkach. Podaje tylko i wyłącznie wynik wyszukiwania oraz reklamy kontekstowe, ale dopasowanie tylko i wyłącznie do aktualnych wyników.
Przez ostatni tydzień DuckDuckGo zanotowało aż 2,35 miliona użytkowników, co oznacza wzrost aż o 26% z tygodnia na tydzień.
- Temat śledzenia jest teraz bardzo ważny. Ludzie ciągle o tym rozmawiają. Użytkownicy DuckDuckGo mówią swoim rodzinom i znajomym, że istnieją alternatywy, które dbają o ich prywatność – powiedział Gabriel Weinberg, założyciel DuckDuckGo.
Zdaniem Weinberga, ostatnie liczby dowodzą tego, że ludzie są coraz bardziej uczuleni na temat bezpieczeństwa w sieci, przez co szukają alternatywnych rozwiązań dla popularnych serwisów, które przecież są głównym celem rządowej inwigilacji.
Przy okazji warto też wspomnieć o specjalnej stronie internetowej www.prism-break.org. Została ona stworzona przez Peng Zhonga i właśnie na niej można znaleźć alternatywy dla najpopularniejszych serwisów, systemów operacyjnych, przeglądarek oraz aplikacji.
To dobrze, że ludzie starają się dbać o swoją prywatność w sieci. Jeśli jednak mam być szczery, to obawiam się, że idzie to wszystko zdecydowanie za daleko. Wychodzę z założenia, że ten, kto najbardziej się obawia, ma najwięcej do ukrycia. Co mi po tym, że rząd USA przeczyta maila, w którym umawiam się z kumplem na piwo? Oczywiście nie podoba mi się to, że mogą coś takiego zrobić i nie chcę, żeby to robili, ale czy jest to aż taki duży problem? Dla mnie osobiście nie.
Rozumiem natomiast obawę ludzi, którzy używają popularnych narzędzi, np. Gmaila do pracy, w której przesyłają dokumenty, umowy i tym podobne rzeczy. I cieszy mnie to, że Unia Europejska zażądała od Stanów Zjednoczonych wyjaśnień w tej sprawie. Mam nadzieję, że szum wokół sprawy będzie tylko narastał i odpowiednie osoby zajmą się tym tematem. A do tego czasu nadal będę używał Androida, Gmaila i innych, śledzonych usług.