REKLAMA

NASA bawi się w piratów, chce porwać planetoidę

Wygląda na to, że będziemy mieć w przyszłości drugi księżyc. Nie dlatego, że nasz jest jakiś „nie teges”. NASA chce porwać planetoidę i umieścić ją na orbicie okołoziemskiej. Po co, na co?

NASA bawi się w piratów, chce porwać planetoidę
REKLAMA

Najgorszy sen scenarzystów Dnia Zagłady i Armageddonu ma niedługo przybrać realną formę. Plantoida faktycznie zacznie zmierzać w naszym kierunku i, „co gorsza”, sami będziemy temu winni. Nie musicie się jednak przejmować: NASA nie chce przeanalizować z bliska jak wyginęły dinozaury i nie zamierza przeprowadzać tego typu „kontrolowanego eksperymentu”. Ciało niebieskie zostanie bowiem umieszczone na orbicie.

REKLAMA

Cała operacja ma zostać przeprowadzona dzięki nowej generacji silników jonowych. Po umieszczeniu planetoidy na orbicie, NASA chce wysłać na nią astronautów, by ci mogli ją dokładnie zbadać a także wrócić z jej fragmentami, do dalszej analizy, w warunkach laboratoryjnych.

Misja, poza wartością stricte naukową, ma jednak również naturę defensywną. Charles Bolden, administrator NASA, zdołał wynegocjować na nią budżet między innymi z uwagi na wyżej wspomniane silniki jonowe. Jeżeli się okaże, że dzięki nim można umieścić tak masywne ciało niebieskie na stabilnej orbicie, oznaczać to będzie również, że są one zdolne do zmiany kursu innej. Takiej, która zmierza w naszym kierunku „chcąc” siać ogień, zniszczenie i pożogę. I tym razem uda nam się ją powstrzymać bez odrywania Bruce’a Willisa od jego codziennych zajęć.

Owa planetoida nie będzie jednak tak wielka, jak obserwowaliśmy w kinie bawiąc się na wyżej wspomnianych filmach. Po pierwsze, „koniec świata” potrafi wywołać dużo mniejsze ciało niebieskie, wiele zależy od prędkości, z jaką się porusza. Po drugie, byłoby to zbyt kosztowne i ryzykowne. I wreszcie po trzecie: takiego kolosa, nawet po wyeliminowaniu poprzednich przeciwności, dość trudno znaleźć. NASA poszukuje więc obiektu o średnicy 15-20 metrów, poruszającego się względnie wolno (2 kilometry na sekundę), który na dodatek będzie na korzystnej trajektorii w 2020 roku, takiej, by koszty operacji były jak najmniejsze.

NASA musi czekać. Pierwotny plan zakładał wysłanie olbrzymiego statku kosmicznego, który sam przyciągnie asteroidę z pasa znajdującego się pomiędzy Marsem a Jowiszem. Piękne, ambitne plany, rodem z dobrej powieści science-fiction. Czasy się jednak zmieniły, a rząd ogląda z bliska każdego centa podatnika przeznaczonego na co innego, niż ugłaskanie wyborców. Dlatego to NASA zaczeka na planetoidę. A przy okazji przetestuje nowy rodzaj silników.

REKLAMA

Na ilustracji: Charles Boden (po prawej) rozmawiający z Johnem Brophy z JPL na temat silników jonowych. Źródło: Associated Press

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA