Jutro Apple dostanie mocno po głowie
Jeśli wierzyć analitykom giełdowym, jutro Apple zaraportuje bardzo złe wyniki kwartalne. Po raz pierwszy od 2003 r. wyniki mają być gorsze niż rok wcześniej. Pojawiają się już nawet szalone głosy, żeby pozbawić Tima Cooka pozycji CEO Apple. Wygląda na to, że Apple może mieć najcięższy wizerunkowy okres od śmierci Steve'a Jobsa.
Jakie będą wyniki poznamy jutro. 14 analityków spytanych przez Bloomberga nie oczekuje niczego dobrego. 8% prognozowanego wzrostu przychodów to byłby najsłabszy wzrost od 2009 r. Do tego pierwszy od niepamiętnych czasów prawdopodobny spadek zysku (aż o 18%) i już dziś możemy przewidzieć co będzie się działo w mediach - Apple się kończy, bez Jobsa Apple nie daje rady, w Apple'u się lenią, itd., żeby przywołać zapewne te najmniej histeryczne komentarze.
A jak jest naprawdę?
Bez względu na to, co jutro pokaże Apple warto pamiętać o jednym - to najbardziej dochodowa spółka technologiczna świata i jedna z najbardziej rentownych firm publicznych w ogóle. Sposób, w jaki Apple wyciska rynki, na których działa jest zapewne marzeniem zdecydowanej większości konkurentów poczynając od Microsoftu, a na Samsungu i Google'u kończąc. Apple jest liderem wartościowym (czyli realnym zarobku twardego pieniądza) w zasadzie na wszystkich rynkach, na których działa "na poważnie":
- na rynku telefonów komórkowych (ok 60% zysku całej branży)
- na rynku sprzedaży muzyki (ok 40% zysku całej branży)
- na rynku sprzedaży oprogramowania do smartfonów (ok 60% zysku całej branży)
- na rynku odtwarzaczy multimedialnych (ok 70% zysku całej branży, choć ta się kończy)
- na rynku PC (tak, tak - Apple to najbardziej zyskowny producent komputerów PC na świecie z 45% zysku całej branży)
Jutro wszyscy o tym zapomną (o ile wyniki rzeczywiście będą słabe). Jutro wszyscy będą mówić o słabnącej dynamice, o tym, że konkurencja atakuje, o tym, że Apple traci miano spółki tech nr 1 na świecie. Będzie można odnieść wrażenie, że Apple jest w wielkich tarapatach.
Cena akcji Apple na giełdzie spada od dłuższego czasu. Było ponad 700 dol., teraz jest poniżej 400. To potężny spadek, choć warto pamiętać o tym, że Apple jest dziś droższe niż wtedy, gdy Steve Jobs oddawał stery władzy Timowi Cookowi. Nie ma to jednak większego znaczenia dla rynku, podobnie zresztą jak to, że Apple zarabia dziś najwięcej pieniędzy w historii, więcej niż kiedykolwiek zarobił dla tej firmy Steve Jobs.
Rynek nie ocenia jednak Apple'a po tym, ile zarabia, ale po tym czy robi magiczne rzeczy. Apple jest jak Real Madryt - nieważne co zespół wygrał w zeszłym sezonie. Liczy się tylko to, co zdobywa tu i teraz. A od dłuższego czasu Apple magii nie pokazuje. Zresztą Tim Cook w ogóle nie dał się jeszcze poznać jako magik. Jest sprawnym zarządcą, świetnym menadżerem dla rady nadzorczej - optymalizuje i maksymalizuje zyski. Rynek żąda jednak od Apple'a i Cooka magii. Tak jak od Realu Madryt i Jose Mourinho.
Na nowych wersjach iPhone'ów i iPadów Tim Cook ani nie wygra przychylności mediów, ani nie przywróci magii Apple'owi. Tim Cook musi pokazać nowe, magiczne produkty z nowych kategorii, które ponownie rzuca media na kolana. Inteligentny zegarek, innowacyjny telewizor - cokolwiek, byleby zamknąć usta krytykom, którzy czekają na potknięcia Apple'a.
Jutro Tim Cook i Apple dostaną zapewne mocno po głowie. Przez Sieć przeleje się potężna fala krytyki. Dzień później zacznie się dla Cooka najtrudniejszy okres w życiu - będzie miał kilka miesięcy na to, by udowodnić, że Apple pod jego sterami może robić magiczne rzeczy. Jeśli do końca tego roku nie udowodni, to wtedy nawet rekordowe zyski mu nie pomogą.