Shazam - niby mała rzecz, a jakże wielka
Shazam to jedna z tych aplikacji, które instaluję na kolejnych sprzętach muzycznych w pierwszej kolejności. Zapewne nie tylko ja, ponieważ liczba osób korzystających z tej doskonałej usługi do tagowania muzyki przekroczyła właśnie 300 mln. W życiu bym jedna nie pomyślał, że Shazam ma równie wysoki potencjał finansowy. Okazuje się jednak, że ma - aplikacja generuje sprzedaż plików muzycznych na poziomie… 300 mln dol. rocznie!
Dla tych, którzy jakimś cudem nie znają Shazam, małe wyjaśnienie na czym polega fenomen tej aplikacji. To usługa mobilna, za pomocą której w ciągu kilku sekund można się dowiedzieć kto jest wykonawcą utworu, który słyszymy w: radio, sklepie, na koncercie, a nawet jak ktoś nuci nam jego fragment. W wynikach wyszukiwania dostajemy komplet linków, np. do kanału YouTube z teledyskiem danego utworu, biografią artysty oraz do sklepów (iTunes, Amazon), gdzie możemy otagowany plik muzyczny kupić.
Ja często korzystam z Shazam, by rozpoznawać kawałki muzyczne, które słyszę głównie w Eska Rock - radia, które jako jedyne w Polsce dobrze wpasowuje się w moje gusta muzyczne. Odkrytego tam wykonawcę zapodaję następnie w Spotify sprawdzając jego całą dyskografię. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek kupił jakiś plik za pośrednictwem Shazam, choć z drugiej strony opłacając abonament Spotify w jakimś stopniu jestem płacącym klientem.
Shazam taguje jednak 10 milionów utworów muzycznych dziennie. To wystarczająco wysoka liczba, aby wśród tych, którzy poszukują informacji na temat słyszanego wykonawcy znalazła się spora grupa zainteresowanych natychmiastowym kupnem utworu. 300 mln dol. wartości sprzedaży to nie przelewki - w ten sposób Shazam wyrasta na bardzo istotnego pośrednika na rynku muzycznym, tym bardziej, że brytyjski start-up otworzył się niedawno także na seriale telewizyjne, filmy, a nawet aplikacje mobilne.
To jednak nie wszystko, bo Shazam to także świetnie prosperująca agencja marketingowa, która przygotowuje mnóstwo akcji reklamowych z klientami polegająca na promocji odpowiednich treści za pomocą tagowania cyfrowych dóbr przez użytkowników. W wywiadzie wiceprezesa Shazam dla Guardiana czytamy, że dotychczas przeprowadzono ponad 200 takich akcji dla 140 marek, a wyjściowa cena za akcję wynosi 75 tys. dol. Łatwo więc policzyć, że to co najmniej kolejne 15 mln dol. przychodu.
W ostatnim czasie Shazam wchodzi także w kooperację z innymi markami, które wykorzystują serwis i aplikację w swoich własnych spotach reklamowych. Nawet w polskich telewizjach wyświetlana jest aktualnie kampania Nissana Quashqaia, która zawiera cross-promocyjne działania marki Shazam.
Brytyjski start-up udowadnia jak dość błahy pomysł przekuć na świetnie prosperujący biznes. W końcu Shazam wyrósł od odnajdywania nazw piosenek utworów, które puszczane są w radio na bardzo istotnego pośrednika dla największych cyfrowych sklepów muzycznych, a także dobrze prosperującą agencję marketingową.
Shazam to również przykład na to, jak zmienia się ekonomia współczesnego internetu. Próżno tej usługi szukać w tradycyjnej przeglądarce internetowej. Shazam istnieje tylko i wyłącznie na urządzeniach mobilnych, a jednak mimo to potrafi w kapitalny sposób komercjalizować swoją działalność.
Szacun.