Czemu nowe zmiany wprowadza się na Facebooku na raty?
Całe życie myślałem, że chodzi przede wszystkim o specyficzny model testowania nowych funkcjonalności i reakcji opinii publicznej na nie. Ale jeśli nie tylko?

Gdy Facebook coś wprowadza, to wybiórczo, elitarnej grupce użytkowników dając zasmakować nowości. Na dodatek miesza, kombinuje, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że u mało kogo na świecie ten słynny serwis od strony technicznej wygląda tak samo... I tak oto, wieki temu pisałem o tym, że ikonki powiadomień przesunięto mi na prawą stronę. Choć minęło kilka miesięcy, pod tym względem znajduję się w gronie naprawdę nielicznych szczęśliwców (już się przyzwyczaiłem i jakby mi nagle "wróciły na swoje miejsce" to chyba w akcie rozpaczliwej zemsty może nawet zalogowałbym się na pięć minut na Google+, by prześledzić co akurat wydarzyło się tam przez ostatnie pół roku).
Ktoś tam na świecie nie ma loga facebook, zostało mu tylko f, jeszcze inni mają okazję testować słynny Graph Search, o którym mogę sobie tylko przeczytać. Swego czasu trzeba było się sporo namęczyć z uzyskaniem dostępu do Timeline tworząc fikcyjne aplikacje, a od niedawna Timeline podobno w końcu wygląda jak ludzie i stał się użyteczny. Piszę "podobno", ponieważ oglądać mogę go głównie w screenach pojedynczych użytkowników w sieci. Co ciekawe, kilku znajomych podpuszcza mnie, wiedząc jak lubię takie technologiczne nowinki, wrzucając mi na maila obrazki z zupełnie nowej odsłony facebookowej ściany.
Czemu Facebook dokonuje rewolucji takimi skokami? Przez długi czas miałem w głowie tylko dwa powody takiego stanu rzeczy. Po pierwsze - globalna rewolucja dla miliarda kont mogłaby spowodować jakiegoś rodzaju trudności techniczne (nie wiem jakie, ale nie takie aktualizacje powodowały nie takie kłopoty). Po drugie - Facebook traktuje nas wszystkich jako betatesterów swoich rozwiązań. Po kolei udostępnia funkcje tylko ograniczonym grupom użytkowników, badając jednocześnie ich poprawność i reakcje odbiorców.

Pewien mój znajomy, zupełnie niezorientowany w temacie profesjonalnego internetu i funkcjonowania społecznościowych mediów (prosił o utajnienie imienia i nazwiska, na wypadek gdyby mieli go za to usunąć z Facebooka) przyczynę takiego stanu rzeczy - bez zastanowienia - w przypływie geniuszu zdiagnozował zupełnie inaczej: "sprytne, bo ludzie by im się burzyli".
I o ile poprzednie dwa powody są prawdopodobnie bardzo prawdopodobne, tak ten trzeci jest w zasadzie pewny. Mając w pamięci ile szumu robią kolejne rewolty donoszące zmian na NK (dawnej Naszej Klasie) czy akcja "oddajcie stare Grono albo przenosimy się na Facebooka", która w zasadzie zabiła Grono, jestem w stanie sobie wyobrazić do jakiej globalnej histerii czy wielomilionowych grup i fanpage'y mogłyby doprowadzić wszelkie protestacyjne akcje społeczne, gdybyśmy tak nagle całemu światu dali na przykład zrewolucjonizowany newsfeed.
Jest w tym szaleństwie metoda. Delikatnie wprowadzane nowości bronią serwis Zuckerberga przed histeriami mas, a przy tym - metodą wirusową - przyzwyczajają masy na nieuchronną zmianę. Czyżby rzeczywiście o to w tym wszystkim chodziło?