REKLAMA

Dwutygodnik dla geeków The Magazine w końcu będzie dostępny dla wszystkich geeków

Internetowy magazyn od twórcy aplikacji Instapaper Marco Armenta, zatytułowany po prostu The Magazine, do wczoraj dostępny był wyłącznie jako aplikacja na system iOS. Teraz można czytać go na kilka różnych sposobów, w tym za pośrednictwem klasycznej strony internetowej, przeglądarki w dowolnym smartfonie, usług takich jak Pocket, a nawet na czytniku Kindle. A do zapoznania się z nim gorąco Was zachęcam.

Dwutygodnik dla geeków The Magazine w końcu będzie dostępny dla wszystkich geeków
REKLAMA

The Magazine to taki internetowy dwutygodnik dla geeków, który pojawił się w sieci i AppStorze w październiku zeszłego roku. Jego twórcą jest oddany fan Apple, więc nic dziwnego, że od samego początku kierowany był do użytkowników urządzeń z systemem iOS. Do wczoraj nie było możliwości czytania go inaczej niż przez dedykowaną aplikację na iPhone'a i iPada. Jednak tematyka magazynu nie dotyczy sprzętu z logo z nadgryzionym jabłkiem, czy też nawet ogólnie nowych technologii.

REKLAMA

Każdy geek znajdzie w The Magazine coś dla siebie. Sam od wczoraj przejrzałem trzy pierwsze numery i chociaż tematyka jest szeroka i nieco luźna (od analizy skoku Felixa Baumgarntera, poprzez opisanie różnic między Twitterem i App.net, na poradniku golenia się brzytwą skończywszy), to każdy z przeczytanych artykułów mnie zainteresował. Inwestycję dwóch dolarów uważam za bardzo udaną. Kolejne wydania czekają na swoją kolej na moim Kindle’u i mam nadzieję, że ich lektura nie popsuje bardzo dobrego pierwszego wrażenia.

Tematyka i autorzy

Marco zajmuje się doborem autorów i tematyki kolejnych wydań oraz tworzeniem aplikacji. Tylko okazjonalnie umieszcza w The Magazine swoje teksty. Każdy numer zawiera kilka artykułów od różnych autorów, o mniej i bardziej rozpoznawalnych w sieci nazwiskach (pisali w nim m.in. Guy English, John Siracusa czy Chris Higgins). Arment zaznacza, że są oni za swoją pracę godziwie wynagradzani, dzięki czemu można spodziewać się dobrej jakości materiałów.

I faktycznie, jakość przeczytanych przeze mnie do tej pory tekstów stoi na przyzwoitym poziomie. Dobór tematyki także przypadł mi do gustu. Strona internetowa, jej wersja mobilna a także pliki .mobi, które można pobrać i przenieść na czytnik, są przygotowane profesjonalnie i nie sposób mieć pod tym względem żadnych zastrzeżeń. Nie wypowiem się tylko o samej aplikacji, ponieważ nie korzystam na co dzień ze sprzętu Apple. Ale po tym co widzę na stronie www, jestem przekonany, że także ona jest wykonana należycie.

The Magazine nie posiada żadnych reklam, ale dostęp do kolejnych wydań jest płatny. Można go uzyskać w modelu subskrypcyjnym w cenie dwóch dolarów, czyli na nasze nieco ponad sześciu złotych, miesięcznie. Po podaniu danych swojej karty kredytowej (bądź też karty prepaid lub wypukłej debetowej) użytkownik ma możliwość przeczytania i pobrania wszystkich archiwalnych wydań, a także dwóch kolejnych z nadchodzącego miesiąca. Po upływie tego czasu można anulować subskrypcję, bądź po prostu nie ruszać danych karty. Wtedy po trzydziestu dniach pobrana będzie kolejna opłata.

the-magazine-kindle-lista

Z początku dostępny wyłącznie na iOS

Magazyn zaistniał jako aplikacja dla systemu iOS dostępna poprzez Kiosk. Wbrew temu co można było się spodziewać, spotkała się z ciepłym przyjęciem i pojawiło się już dziesięć kolejnych numerów tego dwutygodnika. Chociaż od samego startu The Magazine wielokrotnie przewijał się na moim twitterowym timelinie, to nie poświęcałem mu większej uwagi ze względu właśnie na brak możliwości samodzielnego wykupienia dostępu do treści.

Zresztą Ewa na łamach Spider’s Web uznała zamknięcie dostępu do The Magazine wyłącznie w ramach aplikacji na iOS za spory błąd twórcy. W swoich tekstach przywołuje jako przykład nieudany projekt Ruperta Murdocha o nazwie The Daily - była to wirtualna gazeta wydawana wyłącznie na iPada, która okazała się wysoce nierentowna. Moim zdaniem zarzuty te były słuszne, a umożliwienie dostępu do treści magazynu Armenta przez przeglądarkę to bardzo dobre rozwiązanie.

the-magazine-kindle-tekst

Otwarcie dostępu przez web

Ze względu na to, że widziałem w sieci bardzo dużo pozytywnych opinii na temat The Magazine, bardzo ucieszył mnie wczorajszy post Armenta wieszczący otwarcie magazynu i dostęp do treści przez przeglądarkę. Marco wyjaśnia w nim dlaczego na początku nie był pewny sukcesu projektu i czemu zdecydował się na ograniczenie go wyłącznie do aplikacji. Przyznaje jednocześnie, że faktycznie brak przywiązania wagi do własnej strony internetowej był błędem.

Ponieważ artykuły nie były publikowane w całości online na stronie internetowej magazynu, czytelnicy nie mieli jak linkować do nich w serwisach społecznościowych w celu rozpoczęcia dyskusji ze znajomymi. Możliwość republikacji swoich tekstów na własnej witrynie w miesiąc od premiery materiału w The Magazine mają ich autorzy. Okazało się, że te posty na prywatnych blogach i stronach generowały dużą ilość komentarzy. Tylko że dyskusje nie toczyły się w kontekście The Magazine, a wyłącznie konkretnego tekstu i indywidualnego autora.

I nie dziwne, bo linkowanie do The Magazine nie miało większego sensu. Użytkownicy odwiedzający stronę mogli nie mieć chęci, bądź możliwości, kontynuowania lektury w aplikacji na iOS. Dlatego wychodząc naprzeciw czytelnikom, Marco umożliwił w ramach zachęty każdemu z odwiedzających bezpłatne przeczytanie jednego pełnego artykułu. Dopiero w celu uzyskania dostępu do reszty tekstów z aktualnego wydania (oraz archiwum poprzednich numerów) należy wykupić subskrypcję. Arment porównuje to do modelu paywalla Timesa, tylko na mniejszą skalę.

the-magazine-android

Różne sposoby na dostęp do treści

W dość ciekawy sposób została rozwiązana sprawa kont użytkowników. W celu korzystania i opłacenia magazynu nie trzeba de facto zakładać konta i pamiętać hasła. Aby dokonać płatności wystarczy podać swój adres email, a następnie kliknąć w jednorazowy link w otrzymanej wiadomości. Strona automatycznie rozpozna użytkownika. Po opłaceniu dostępu operację należy jednorazowo powtórzyć w każdej przeglądarce, w której ma się zamiar czytać treści. W niedługiej przyszłości obiecana została także integracja subskrypcji z aplikacji iOS ze stroną www.

Sama strona internetowa jest bardzo czytelna i działa szybko. Na górze cały czas znajduje się lista ostatnich wydań, którą można przewijać w lewo i w prawo. Pod kliknięciu w okładkę otwiera się spis treści danego numeru. Można z jego poziomu pobrać treść w formacie .epub lub .mobi i podejrzeć zajawkę każdego tekstu. Kliknięcie w nagłówek przenosi bezpośrednio do widoku artykułu, zaś kliknięcie w nazwisko otwiera stronę z dodatkowymi informacjami na jego temat. Witryna to nie jest jednak jedyny sposób, w jaki można z The Magazine obcować.

Wydaje mi się, że nie muszę zaznaczać, że The Magazine dostępny jest wyłącznie w języku angielskim. Ale nawet jeśli obawiacie się, że język może być barierą, to i tak zachęcam Was do rzucenia własnym okiem. Artykuły są napisane porządnie, słownictwo nie jest trudne i nie powinno sprawiać większych problemów. Sam czytam magazyn na Kindle'u i zaledwie kilka razy miałem potrzebę sprawdzić znaczenie słowa we wbudowanym w czytnik słowniku.

the-magazine-subskrypcja

Jak inaczej czytać The Magazine?

Wspomniałem wyżej, że na stronie każdego wydania znajdują się linki do pobrania plików .epub i .mobi, które można czytać z poziomu każdego e-czytnika oraz dowolnej aplikacji odtwarzającej ebooki. To świetna sprawa, bo w kilka minut pobrałem wszystkie archiwalne wydania magazynu i wysłałem je na swój czytnik od Amazonu i do aplikacji Kindle na smartfonie z Androidem (zrobiłem to za pomocą oficjlanego programu dla Windowsa o nazwie Send to Kindle). Same pliki przygotowane są zresztą profesjonalnie, nie rozjeżdżają się. Zawierają spis treści i umożliwiają przeskoczenie do dowolnego z artykułów, a wygodnie się je zarówno na samym czytniku, jak i w aplikacji Kindle dla Androida.

Sporo osób może dziwić brak dostępnej wersji .pdf, ale należy pamiętać że grupą docelową The Magazine są geekowie, nie statystyczni internauci. Geek doceni wersje w formacie ebookowym i wie, jakie ograniczenia wiążą się z pdf-ami. Dla mnie istotna jest też możliwość dodania tekstu do jednej z usług “do czytania później”. I tutaj spotkało mnie miłe zaskoczenie. Chociaż twórcą The Magazine jest osoba odpowiedzialna za aplikację i usługę Instapaper, to nie ma żadnego problemu z dodaniem artykułu do jej konkurenta, Pocketa, z którego korzystam na co dzień. Zwykle teksty znajdujące się za paywallem zapisują się w nim niepoprawnie.

The Magazine wystartował jako aplikacja dla systemu iOS, więc sporo osób mogłoby oczekiwać wersji dla Androida. Na razie Marco nic nie obiecuje w tej sprawie. I dobrze, bo tworzenie takiego programu jest już zbędne. Zamiast zajmować się jej rozwojem, Arment powinien skupić się na pozyskiwaniu kolejnych autorów. Ponieważ dostęp do treści The Magazine możliwy jest zarówno przez usługi typu Pocket, aplikację Kindle czy Aldiko oraz nawet mobilną stronę internetową, osobna i kosztowna aplikacja jest już po prostu niepotrzebna.

the-magazine-www

Prasa 2.0

Nie jest tajemnicą, że tradycyjna prasa drukowana w dobie internetu ma się słabo, a zapotrzebowanie na dobrej jakości felietony i rzetelne analizy jest coraz mniejsze. Czytelnikom coraz częściej wystarczają rozprzestrzeniające się przez Facebooka dostępne bezpłatnie suche i pisane w pośpiechu newsy z kilku najpopularniejszych polskich portali. I chociaż to zjawisko rozumiem, to boli mnie ono podwójnie - zarówno jako czytelnika, jak i autora.

Jednak sukces takich inicjatyw jak The Magazine - a za sukces uznaję sam fakt, że Marco Arment nie zwinął interesu po miesiącu - daje mi nadzieję, że nadal będzie w świecie miejsce na płatne treści o nieco lepszej jakości, niż te pisane na kolanie newsy. Wspomniane wcześniej The Daily upadło, ponieważ zamknęło się wyłącznie na jeden typ urządzeń od jednego producenta. Murdoch próbował przenieść prasę do cyfrowego formatu, zatrudniając 120 osób w klasycznej redakcji. Jak widać, nie tędy droga.

REKLAMA

Krajobraz sieci się zmienia i klasyczna prasa musi się dostosować. A sam temat płatnych treści w sieci jest teraz gorący także w Polsce. W zeszłym tygodniu Dawid pisał o swoich wrażeniach po korzystaniu z systemu dostępu do płatnych treści Piano. Okazało się, że także Uniwersytet Warszawski zapewnia swoim studentom jeszcze trzy tygodnie bezpłatnego dostępu do materiałów chowanych za paywallem, więc w najbliższych dniach przyjrzę się, czy i dla siebie znajdę interesujące treści w Wyborczej, Forbesie lub Logo.

A tymczasem z tego miejsca jeszcze raz zachęcam Was do sprawdzenia The Magazine. A jeśli nie macie w zwyczaju brać kota w worku, to jako ten pierwszy dostępny bezpłatnie tekst polecam Wam artykuł “Baseball Misfits”. Dowiecie się z niego, dlaczego geekowie fascynujący się sportem narażeni są na społeczny, internetowy ostracyzm.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA