Najważniejsze w tygodniu: Którą bankowość mobilną wybrać?
Dyskusje pod tekstami Dawida o planowanych płatnościach mobilnych w Biedronce oraz Kuby o pierwszych bankomatach zbliżeniowych dla kart Visa sprowokowały wymianę zdań wewnątrz redakcji Spider's Web na temat preferencji związanych z e-bankami i produktami płatniczymi. Oto zapis tej dyskusji.
Przemysław Pająk: Zupełnie nie rozumiem lawiny krytyki mBanku, która przetacza się ostatnio w sieci. Jestem długoletnim klientem tego banku i jestem więcej niż zadowolony zarówno z internetowego systemu transakcyjnego, jak i kart płatniczych i kredytowych. Dla mnie kluczowymi sprawami w przypadku e-banków są: szybkość dotarcia do panelu transakcyjnego oraz przejrzystość w kluczowych elementach interfejsu. mBank realizuje to w moim odczuciu najlepiej na rynku, a przynajmniej wśród tych, z których miałem okazję w ostatnich latach korzystać (Getin Bank, Millennium, ING). Bardzo dobrze funkcjonuje w mBanku model logowania się do swojego panelu - jest po prostu login i hasło, a nie jak w przypadku innych banków podawanie losowo wybranych kolejnych liter loginu czy hasła. Zawsze w takich przypadkach mylę się i muszę zaczynać procedurę logowania od nowa, co bardzo mnie frustruje. Interfejs transakcyjny, mimo iż niezmieniany praktycznie od lat, również spełnia moje oczekiwania - jest prosty i czytelny, oparty na dwóch kolumnach, co jest chyba najbardziej naturalnym sposobem wyświetlania danych: lewa kolumna z listą produktów, prawa ze szczegółami danego produktu. Nic więcej nie wymagam od banku.
Paweł Okopień: Podobnie jak Przemek jestem klientem mBanku. Przez dłuższy okres czasu nie byłem z niego zadowolony - stary żółto-błękitny serwis transakcyjny wydawał mi się po prostu przedpotopowy. Moje zadowolenie wzrosło jednak z pojawieniem się aplikacji na iOS oraz karty PayPass. Od ponad roku jestem więc szczęśliwym użytkownikiem usług mBanku. Nie wykonuję wielu zaawansowanych transakcji, więc do obsługi konta wystarczy mi praktycznie telefon. Sprawdzam na nim saldo, historie operacji, w prosty sposób wykonuję przelewy do zdefiniowanych odbiorców, podobnie z doładowaniem drugiego telefonu. Jestem także wielkim fanem kart zbliżeniowych - są one dla mnie bardzo wygodne zarówno przy małych, jak i dużych transakcjach.
Mimo to jestem trochę zawiedziony brakiem wprowadzenia Nowego mBanku pod koniec ubiegłego roku. Wiem, że prace nad projektem nadal trwają i mam nadzieje, że wkrótce poznamy jeszcze ciekawszą odsłonę banku przystosowaną do drugiej dekady XXI wieku.
Z pozostałych banków bardzo podoba mi się mobilna aplikacja PEKAO. Opcje oparte są na kole, a wachlarz możliwości jest naprawdę spory. Problemem jest jednak konieczność autoryzacji każdego z urządzeń, ale jak rozumiem to wszystko dla bezpieczeństwa naszych finansów.
Denerwują mnie obecne na rynku formy płatności mobilnych. Nie mówię o NFC, a o SkyCash. Aplikacja tej usługi jest dla mnie pomyłką. Dobrze, że obecnie można już połączyć swoją kartę z kontem tak, by nie musieć doładowywać stale wirtualnej portmonetki ale i tak sam mechanizm nie jest dla mnie zbyt trafny. Natomiast to rozwiązanie przyjęło się już w komunikacji miejskiej, zostało wprowadzone w sieci Multikino, więc prawdopodobnie zostanie z nami na dłużej. Jestem ciekaw co zaproponuje Biedronka oraz PKO BP, które miało wprowadzić własny system płatności. Osobiście jednak najbardziej czekam na tą kolejną internetową „rewoucję” zapowiadaną przez włodarzy mBanku.
Jakub Kralka: Nową jakość w internetowej bankowości miał wnieść Alior Sync, więc czym prędzej założyłem sobie tam konto, ale bank nie tylko pomylił wybierane przez użytkownika obrazkowe tokeny, ale z czasem coś zupełnie im się pogmatwało i nie mogłem zalogować się na swoje własne konto, którego na szczęście nie zdołałem jeszcze zasilić. To prawdopodobnie przypadek jeden na sto tysięcy i odkręciłaby je szybka wizyta w banku, ale jeśli chodzi o przełomy w internetowych bankach, solidnie wystarczyło, bym do usługi zraził się raz na zawsze.
W ostatnich kilku latach miałem też konta w Inteligo i Volkswagen Banku, te konta są zazwyczaj darmowe, więc "kto bogatemu zabroni". Obie te usługi spisywały się dość solidnie, choć będąc zupełnie szczerym miały po prostu gigantycznego pecha - nie były moimi pierwszymi bankami.
Pierwszym internetowym był mBank i bardzo dziwią mnie słowa Przemka, jakoby ktokolwiek się na niego uskarżał. Złe opinie związane są chyba bardziej z usługami takimi jak kredyty czy konkursy, których bank nie rozstrzygał w klarowny sposób. Jeśli chodzi o internetową bankowość, system ten - a jak zauważyliście, mam spore porównanie - nie ma sobie równych.
mBank od zawsze lansował trendy, a jeśli z czymś ubiegła go konkurencja, to szybko nadganiał. Na chwilę obecną oferuje chyba najlepiej funkcjonujące kanały dostępu przez internet, infolinię czy powiadomienia sms, świetnie współpracujący z internetowymi zakupami mTransfer, a także unowocześniony panel dostępu, do którego pojawiają się nowe skórki (choć ja jestem w tej materii kiczowato zółto-fioletowym konserwatystą). Irytuje tylko stale rosnąca porcja reklam pojawiających się w każdym już chyba miejscu panelu dostępowego.
mBank w internecie jest również rewelacyjny dzięki ofercie samego banku, możliwości prowadzenia wielu różnorodnych kont w różnych wariantach (lokat, walutowych, tradycyjnych, etc.), kartach Visa i MasterCard, także dostosowanych do płatności online czy świadomości, że z tego internetowego banku korzysta naprawdę masa osób i ewentualne przelewy są często kwestią kilku sekund. Zdarzają się słowa krytyki, bo jakiś czas temu bank wprowadził (uzależnioną od płatności kartą) opłatę rzędu 2 złote od karty, ale umówmy się - to jest bank, to jest świat dorosłych, jeśli ktoś nie jest w stanie wyrobić 100 złotych miesięcznego obrotu na karcie, to powinien po prostu powrócić do czasów skarpety.
Zdecydowany lider, a pogłoski o utracie tego stanowiska są mocno przesadzone. Z niejednego chleba już piec jadłem, ale żaden bank nie był tak niezawodny i multiużyteczny jak mBank właśnie. A jak sobie przypomnę jego głównego "pogromcę" tak buńczucznie zapowiadanego minionego lata, który pochrzanił swojemu użytkownikowi zabezpieczenia, to pusty śmiech ogarnia.
Mateusz Nowak: Nie mam zbyt dużego doświadczenia z wieloma bankami. Sto lat temu miałem konto w Eurobanku, ale nie korzystałem wtedy jakoś aktywnie z funkcji internetowych. Następnie byłem klientem Raiffeisen Banku oraz Kredyt Banku. W tym drugim irytowała mnie lista haseł jednorazowych. Nie mam pojęcia, czy rozwiązanie to przetrwało w banku do dzisiaj, ale wtedy istniało i było bardzo niewygodne.
Równolegle z kontem w Kredyt Banku zacząłem korzystać z ING. Ten drugi na tyle mi się spodobał, że zostałem w nim do dzisiaj. Ogólnie jestem zadowolonym klientem, więc napiszę o tym co mi się najbardziej podoba w ING Banku i skupię się na usługach, które swego czasu wyróżniały lub nadal wyróżniają ten bank.
W ING jako jednym z pierwszych banków klienci mieli możliwość zamówienia przedpłacanych kart płatniczych, dedykowanych do płatności w sieci. Karta ta miała futurystyczny kształt i przypominała żarówkę. Nie była to droga usługa, gdyż kosztowa ok 15zł rocznie. Obecnie żarówkę zastąpiła wirtualna karta.
Rozwiązanie to jest bardzo wygodne. Na naszym rachunku uruchamiane jest kolejne subkonto, na które przelewamy wybrane przez nas kwoty pieniędzy. Karta posiada swoje numery, datę ważności i informacje o właścicielu. Jednak fizycznie nie istnieje. Wszystkie dane otrzymujemy po zalogowaniu się na konto internetowe, a trzycyfrowy kod CVV dostajemy SMSem. Jeżeli zapomnimy kodu, zawsze może być on wysłany do nas ponownie.
W ING posiadam konto Direct, czyli tzw. internetowe. Dzięki temu wypłaty we wszystkich bankomatach mam za darmo. Dodatkowo dla tego konta wirtualna karta przedpłacana jest wydawana za darmo. Po dwóch latach musimy zamówić kolejną kartę, bo ważność pierwszej wygaśnie. Za kolejne karty musimy zapłacić 20zł. Rozwiązanie to jest dla mnie wygodne, gdyż płacąc w internecie nie muszę się przejmować zbytnio o to, że ktoś wykradnie moje dane i wyczyści mi konto. A to dlatego, że zwykle na karcie przedpłaconej nie mam więcej niż kilkanaście złotych.
Dzięki aplikacji mobilnej ING na Androida mam stały dostęp do mojego konta i mogę śledzić wszystkie wpłaty oraz wypłaty. Dzięki szybkiej funkcji przelewów wewnętrznych mogę w kilkanaście sekund zasilić kartę przedpłaconą, aby dokonać zakupów w sieci. Nie mam pojęcia czy wszystkie banki oferują takie rozwiązania, pewnie jest to usługa znana, ale jeżeli Wasz bank tego nie ma to warto rozważyć zmianę usługodawcy.
Aplikacja mobilna ING ma ułatwiony system logowania. Zamiast długiego hasła zabezpieczamy dostęp do banku czterocyfrowym pinem. Możemy śledzić salda wszystkich kont, dokonywać przelewów własnych, wzorcowych, do zdefiniowanych odbiorców lub dowolnych innych. Aplikacja posiada też funkcję szybkiego doładowania telefonu na kartę środkami z naszego konta bankowego. Nie mam prepaida, ale jakbym używał go to zapewne byłaby to moja ulubiona funkcja mobilnej aplikacji. Mobilny program pozwala również na zapoznanie się z ofertą ING oraz umożliwia nawiązanie kontaktu z biurem obsługi klienta, np. w celu szybkiego zastrzeżenia skradzionej karty płatniczej.
Logując się do konta online możemy oczywiście w pełni nim zarządzać od zamawiania kart płatniczych z wybranym przez nas nadrukiem po podpisanie umowy kredytowej. Odnawianie kart i zamawianie nowych jest banalnie proste. Wiele transakcji wykonywanych online nie wymaga potwierdzania hasłami dodatkowymi. ING szczyci się, że opracowali własny system weryfikacji i tylko w podejrzanych czy też nietypowych przypadkach zostaniemy poproszeni o wpisanie tokenu przesłanego nam SMSem. Jak do tej pory nie miałem żadnych nieprzyjemnych problemów ani z kontem online, ani też z mobilnymi usługami. Jestem zadowolony i mogę szczerze polecić.
Piotr Grabiec: W przeciwieństwie do swoich znajomych i jak widzę większości kolegów z redakcji, nie korzystam z usług mBanku, a zdecydowałem się na bank Pekao S.A. Tak naprawdę głównym powodem, dla którego założyłem tam konto był fakt, że pozostali członkowie rodziny także korzystają z jego usług. Dzięki temu w razie pilnej potrzeby możemy realizować między sobą przelewy w czasie rzeczywistym, nawet w weekendy i święta, bez żadnych opłat.
Tak naprawdę nie jestem wymagającym klientem. Bank mi jest potrzebny do odbierania wypłaty, robienia przelewów i wypłacania gotówki z bankomatu. Nie mam potrzeby posiadania karty kredytowej, nie mam środków aby umieszczać je na lokatach, a kredyt “spłaca się sam”, a ja jedynie muszę dbać by odpowiedniego dnia miesiąca mieć dostępne na koncie środki.
Może Was to zdziwi, ale zupełnie nie ufam płatnościom zbliżeniowym. Ostatni raz portfel zgubiłem w szkole średniej, nie boję się skanerów, ale jednak wolałbym aby moje pieniądze były zabezpieczone chociaż tym czterocyfrowym kodem. Najchętniej zamówiłbym kartę bez chipu PayPass, ale niestety nie jest to obecnie możliwe - dlatego zamiast tego wszystkie swoje środki trzymam na osobnym subkoncie, do którego nie posiadam żadnej karty, więc nawet gdybym zgubił portfel, a ktoś poznałby mój PIN, to i tak się do moich pieniędzy nie dobierze.
Na koncie głównym, do którego mam przypisaną kartę debetową, trzymam zazwyczaj tyle środków, żeby wystarczyło na kawę, a ze względu na ogarniczenia związane z płatnościami plastikiem w Polsce (typu “płatność kartą od 20zł”, i na szczęście nie dotyczące mnie już “papierosów nie sprzedajemy”) korzystam głównie z gotówki. W razie potrzeby wypłaty z bankomatu za pomocą smartfona szybko robię przelew ze swojego oszczędnościowego subkonta na konto z przypisaną kartą.
Dlatego jako rasowy geek, szybko bym zmienił bank jeśli nie posiadałby on odpowiedniej aplikacji mobilnej. Z aplikacji Pekao S.A. jestem bardzo zadowolony. Jest nowoczesna, bardzo dobrze wykonana i szybka. Odstraszać może sposób aktywacji swojego konta na smartfonie, który wymaga użycia komputera, ale rozumiem że jest to związane z kwestiami bezpieczeństwa. To samo dotyczy serwisu internetowego, który jest przejrzysty w nawigacji i zawiera wszystkie niezbędne opcje. Do wpisywania kilku znaków z hasła szybko się przyzwyczaiłem i nie do końca rozumiem awersję Przemka do tego typu weryfikacji klienta. Same transakcje są potwierdzane za pomocą karty kodów, i w przeciwieństwie do Mateusza bardzo mi się podoba to rozwiązanie, nie chciałbym otrzymywać kodów w postaci SMSów - nie dalej jak wczoraj czytałem na timelinie, że ktoś miał problem i takie SMSy mu nie dochodziły.
Jak jednak już wiecie, miałem problemy związane z płatnościami w internecie. Okazuje się, że karta debetowa nie obsługuje chociażby sklepu Google Play, dlatego szukałem innego rozwiązania. Karty kredytowej nie potrzebuję, dlatego najlepszym rozwiązaniem dla mnie okazała się karta prepaid od Pekao, którą przypiąłem do mojego konta głównego. Trzymam zawsze na niej kilkadziesiąt złotych na drobne wydatki. Miłym zaskoczeniem dla mnie było, że osobna aplikacja służąca do sprawdzania historii operacji i dostępnych środków na karcie prepaid może być sparowana ze smartfonem za pomocą kodu QR oraz... technologii NFC. Jedynym minusem jest konieczność pamiętania o doładowaniu środków na karcie. Pieniądze nie są transferowane w czasie rzeczywistym.
To, czego mi brakuje oprócz wygodnych płatności internetowych z wykorzystaniem karty debetowej to możliwości bezpłatnego korzystania ze wszystkich bankomatów. Teraz jeśli chcę skorzystać z innego bankomatu niż macierzysty lub Euronet, to każdorazowo muszę płacić prowizję. Na szczęście Pekao i Euronet jest na każdym kroku, a na smartfonie mam wyszukiwarkę najbliższych bankomatów, w której mogę zaznaczyć jakiej sieci szukam. Niemniej jednak to jedna rzecz, której zazdroszczę użytkownikom mBanku, ale nie na tyle aby rezygnować z Pekao.
Dawid Kosiński: Sam jestem użytkownikiem banku Millennium, jednak szczerze mówiąc nie czuję się jego zaawansowanym użytkownikiem. Aplikacji mobilnej nie mam, nie korzystam z banku za pomocą komórki, wchodzę na jego stronę tylko za pośrednictwem komputera, i to stacjonarnego. W usłudze Millenet bardzo podoba mi się dokładne zabezpieczenie mnie i konieczność wielostopniowego procesu weryfikacji danych. By wejść do konta, muszę podać dwa hasła i dwie cyfry mojego numeru PESEL. Może łatwo się przy tym pomylić, jednak wolę spędzić przy komputerze kilkanaście sekund dłużejj i mieć pewność, że moje pieniądze są bezpieczne.
Sam zabezpieczam pieniądze aż do przesady. Na głównym koncie trzymam góra kilka tysięcy złotych potrzebnych do miesięcznego przeżycia, zaś na oszczędnościowym resztę pieniędzy. Limity na koncie pozwalają mi na wyciągnięcie kilkuset złotych na raz, przez co wiele razy miałem problemy podczas kupowania komputera czy przeprowadzaniu większych płatności. Bardzo cenię też potwierdzenia SMS, które przychodzą do mnie po każdym przelewie. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie da mi się praktycznie nic ukraść. Chyba że jakiś psychopata wejdzie do mojego domu akurat, gdy będę zalogowany do banku i każe samodzielnie zrobić i zaakceptować przelew. Tego jednak się nie spodziewam.
Bardzo za to lubię Paypass i NFC. Nie do końca ufam tym rozwiązaniom, jednak są one szybkie, o wiele szybsze niż szukanie gotówki. Wiele razy słyszałem narzekanie na osoby, które płacą kartą za batonika czy bułkę. Teraz zajmuje to sekundę, góra dwie. O wiele bardziej przeszkadzają mi kobiety, które wyrzucają zawartość torebki na dowolną płaską powierzchnię, znajdują w niej portfel, wyrzucają zawartość portfela, znajdują tam drobne, po czym zbierają cały majdan i płacą. Serio, byłem świadkiem takiej sytuacji kilkukrotnie.
A banku nie zmieniam, bo... mi się nie chce. Na Millennium przychodzą mi wszystkie przelewy, wypłaty, pożyczone komuś pieniądze. Wątpię też, że ktoś może zaoferować mi więcej niż ten bank. Karta i konto kosztują 0 zł, dodatkowo co miesiąc 3% wydanych kartą pieniędzy (max 50 zł) jest mi zwracanych. Może kilkadziesiąt złotych to niewielka kwota, ale wystarcza na wyjście do kina lub kupno połówki Ballantinesa. Lepiej mieć taki bonus niż go nie mieć. W końcu mieć 50 zł i nie mieć 50 zł to już 100 zł. A 100 zł to już coś.