REKLAMA

Na imprezie Samsunga w Londynie zrozumiałem, że... Rovio jako marka jeszcze nie istnieje

Wściekłe ptaki opanowały Glob. Można je spotkać na smartfonach, tabletach, komputerach i konsolach. Powstają też zabawki z nimi, pluszaki, napoje, żelki i mnóstwo innego rodzaju gadżetów. Wściekłe ptaki zostały też wykorzystane przez Samsunga do promowania najnowszych telewizorów Smart TV. A konkretnie jednej z nich funkcji tam dostępnej – sterowania gestami.

Na imprezie Samsunga w Londynie zrozumiałem, że… Rovio jako marka jeszcze nie istnieje
REKLAMA

Impreza została zainaugurowana 12 grudnia w Londynie, w hotelu graniczącym ze stadionem Stambford Bridge należącym do Chealsea Football Club. Ogłoszono wówczas, że uczestników z dwudziestu krajów Europy czeka gra miejska związana ze zwiedzaniem Londynu oraz grania w Angry Birds na telewizorach Samsunga. W skład polskiego zespołu weszli dziennikarze, blogerzy, przedstawiciele działu PR polskiego oddziału Samsunga oraz 3 osoby, które zdobyły najlepsze wyniki w rozgrywkach Angry Birds odbywających się w rozsianych po Polsce centrach handlowych. Łącznie nasz kraj reprezentowało aż 12 osób - byliśmy chyba największą ekipą na tej imprezie. Mimo to najlepsi okazali się Rumuni, których reprezentowały tylko... 3 osoby.

REKLAMA

Jednak nie to mnie najbardziej zastanowiło w trakcie wspomnianych zawodów. Dopiero tam zauważyłem, że Rovio jako marka nie istnieje. Porządna firma nawet przy takiej akcji promocyjnej stara się przy okazji pokazywać swoje inne produkty, w przypadku Rovio byłyby to Bad Piggies oraz Amazing Alex. Jednak tak po prawdzie wszędzie były tylko wściekłe ptaki.

Przeciętny zjadacz chleba nie rozpoznaje takiej marki jak Rovio, tak samo jak nie rozpoznaje innych gier poza Angry Birds. Zastanawiałem się, jak to jest możliwe i szczerze mówiąc nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Najdziwniejsze jest to, że w mojej opinii Amazing Alex oraz Bad Piggies to gry ciekawsze od Wściekłych Ptaków. Są co prawda bardziej złożone, ale nie przekraczają tej granicy, po której przeciętny człowiek nie wie, o co chodzi w grze i jak ją w ogóle uruchomić. Tak się może mi wydawać, jednak czy na pewno tak jest?

Przeczyn fenomenu Angry Birds jest kilka, jednak najważniejsza z nich to prostota, z której wynika wszystko inne.  Ot, choćby historia, której równie dobrze mogłoby nie być. Szkic fabuły tu istnieje, jednak jest tak delikatnie zarysowany, że bez problemu opisze go nawet trzyletnie dziecko. W końcu „Świnie ukradły ptakom jajka” nie brzmi zbyt skomplikowanie. Ważna jest też rozgrywka, która nie sprawi problemu nawet troglodycie. Naciągnięcie ptaka na procy, puszczenie go i uderzenie jeszcze raz w ekran opanuje każdy, nawet jeśli nie umie dobrze korzystać ze smartfona i tabletu.

Równie istotna rzecz to efekt kuli śniegowej. Znajomi mówią innym jaka gra jest przyjemna, prosta w obsłudze i intuicyjna. Za prostotą idzie też fakt, że w grę mogą grać dzieci, które chcą mieć ptaszki nie tylko w urządzeniu mobilnym, ale również na pościeli, na plecaku, w piórniku, wszędzie.

Moim zdanie właśnie dzieci to najpotężniejsza grupa nabywcza. Dorośli często ograniczają się w wydatkach, mogą sobie odmówić różnych przyjemności. Dziecku natomiast odmawia się sporo mniej, zwłaszcza, że potrzeby dorosłych i naszych pociech są inne. Dorośli często potrafią zadowolić się produktem droższym, takim jak iPad kosztujący 2200 zł, czy butelka whisky za kilkadziesiąt lub nawet kilkaset złotych. Z kolei Wściekły Ptak o średnicy 25 cm kosztuje niecałe 50 zł. Sądzę, że mało osób byłoby na tyle twardych, by odmówić dziecku kupienia choćby jednej takiej maskotki. Zwłaszcza jeśli wspomniane dziecko będzie cały czas o nią prosić. A zapewne będzie.

REKLAMA

Inne gry Rovio nie mają możliwości takiego rozprzestrzenienia się i zdobycia takiej popularności, bo trzeba w trzeba kombinować i myśleć, co jest zbyt dużym wyzwaniem nie tylko dla dzieci, ale też dla nas. Większości ludzi uwłacza jakakolwiek rozrywka wymagająca jakiegokolwiek zaangażowania. Do takich treści należą nie tylko gry logiczne, ale także czytanie. Staliśmy się nie odbiorcą, a konsumentem treści. Nie chcemy niczego się dowiedzieć, nic posiadać, nic udowodnić sobie i innym. Chcemy tylko, by jak najwięcej rzeczy docierało do nas jednym uchem i równie szybko uciekało drugim. Dowodem tego są nie tylko wściekłe ptaki, ale też (a może zwłaszcza) popularność takich stron internetowych jak kwejk czy demotywatory.

Jeśli myślicie, że Was to nie dotyczy, to przypomnijcie sobie 5 ciekawych faktów, które dziś przeczytaliście. Może okazać się, że choć przeczytaliście/obejrzeliście dużo, to nic z tego nie pamiętacie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA