REKLAMA

Stłukłam szybkę w smartfonie. Okazuje się, że naprawa droga, może lepiej kupić nowy telefon?

Człowiek uczy się całe życie. Przyznaję, że dotychczas byłam szczęściarą - nigdy nie stłukłam ekranu w smartfonach, ba, przed przygodami z Nexusem 7 (który notabene wciąż jest w serwisie ASUSa i czeka na część, której nie ma, to już miesiąc ponad!) nigdy nie musiałam wysyłać żadnego sprzętu na gwarancję. Teraz za to nauczyłam się jednego: przed kupieniem sprawdzać, czy łatwo niszczące się części urządzeń są też łatwo wymienialne. W Samsung Galaxy Nexusie nie są.

02.10.2012 16.32
Koszt naprawy ekranu w nowoczesnych smartfonach jest bardzo wysoki
REKLAMA

REKLAMA

W niedzielę stłukłam szybkę w swoim Galaxy Nexusie. Uszkodzenie nie jest jakieś ogromne, ekran wciąż reaguje na dotyk nawet w miejscu stłuczenia, pęknięcia są u góry, więc można z niego w miarę normalnie korzystać i w zasadzie nie jest źle. Pomyślałam, że pewnie nie ja jedyna przez głupią nieuwagę doświadczyłam takich problemów, i że wymiana szybki nie będzie zbyt droga.

Tu się jednak myliłam. Zorientowałam się w różnych cenach i sprawa wygląda tak: za wymianę całego ekranu (nie da się inaczej) musiałabym zapłacić około 500, bardziej 600 złotych w autoryzowanych serwisach, w których nie stracę gwarancji na smartfona. Jeśli nie zależałoby mi na gwarancji, mogłabym sprowadzić sobie ekran z np. Ebay'a, ale... jego koszt to około 160 dolarów, przy czym nie do końca wiadome pochodzenie, musiałabym do tego zapłacić w serwisie za wymianę. Mogłabym znaleźć jakiś chiński ekran za 115 dolarów, ale nie mam pojęcia, jakiej byłby jakości, no i musiałabym dopłacić za przesyłkę.

nexus_5
nexus_6
nexus_7

A nowego Galaxy Nexusa, z gwarancją itp., mogłabym kupić już za 1400 złotych. Czyli koszt naprawy stłuczonego ekranu to niemal połowa ceny nowego urządzenia, trochę mnie to zaskoczyło. I zastanawiam się, co zrobić. Na szczęście mój smartfon jest w pełni używalny, więc mam przynajmniej ten komfort, że nie muszę naprawiać go na gwałt. Wykoncypowałam takie rozwiązanie: wstrzymuję się z naprawą by sprawdzić, czy Google faktycznie niedługo zaprezentuje nowego (albo kilka nowych) Nexusów, w końcu to już czas, minął prawie rok. Jeśli zaprezentuje i sprzęt będzie naprawdę fajny (a prawdopodobnie będzie - dla mnie jedynymi sensownymi smartfonami z Androidem są właśnie Nexusy) to przeczekam i zamiast wydawać 600 złotych na naprawę ekranu, będę miała już jakąś niecałą ¼ nowego Nexusa.

REKLAMA

Intryguje mnie natomiast jedna rzecz: czy producenci projektując urządzenia starają się stworzyć je tak, by wymiana i naprawa najwrażliwszych części była prosta, czy nie? Stłukłam szybkę, muszę wymienić ekran, logiczne, prawda? Pewnie nie tylko ja stwierdzam w takiej sytuacji, że może warto dołożyć trochę, może nawet uzbierać w 2-3 miesiące, i kupić nowy sprzęt. Bo rozejrzałam się, i okazuje się, że to sparowanie dotyku z szybką i wyświetlaczem jest powszechne, więc nieważne, czy Galaxy Nexus, czy Samsung Galaxy S III czy HTC One X - wyświetlacze to drogie części. Ciekawe, ile osób decyduje się na wymianę sprzętu, a nie tylko ekranu za 600-800 zł (bo tyle potrafią życzyć sobie niektóre serwisy).

Wiem jedno - najlepiej i tak na tym wszystkim wychodzi producent:)

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA