Microsoft chce mniej zarabiać, marginalizuje swoją wirtualną walutę
Wygląda na to, że przepowiednie sprzed roku w końcu zaczynają się realizować. Użytkownicy usług multimedialnych Microsoftu donoszą, że zniknęła możliwość płacenia za dane treści za pomocą wykupionych Microsoft Points. To korzyść dla nas, ale… strata dla Microsoftu.
Jak na razie tylko wybrani użytkownicy usług Xbox (wcześniej Zune + Xbox) donoszą o zmianie, a ja sam nie jestem w stanie jej zweryfikować. Po pierwsze, konto mam zarejestrowane na Polskę, więc wiele usług Microsoftu jest dla mnie niedostępnych, a po drugie, te co mam dostępne, dalej chcą mnie rozliczać według punktów. Po trzecie, według niektórych doniesień, Microsoft Points nie zniknęły, ale zostały zepchnięte na margines jako „alternatywna metoda płatności”. Ale o co właściwie chodzi?
Otóż Microsoft, uruchamiając swoje usługi elektroniczne, zrezygnował z przedstawiania faktycznej wartości danej gry czy filmu czy innej treści. Zamiast tego wprowadził fikcyjną walutę, czyli Punkty Microsoft (Microsoft Points). Punkty te należało nabyć za pomocą lokalnej waluty (czyli za złotówki). Można było to zrobić dwojako: albo bezpośrednio, za pomocą karty kredytowej lub PayPala, albo kupując wcześniej w sklepie zdrapkę wartą ileś tam tysięcy punktów.
To było bardzo cwane. Za niewielkie pieniądze owych punktów było kilka tysięcy. Mieliśmy poczucie, że jesteśmy Bardzo Bogaci, więc wydawaliśmy śmiało. Gra kosztuje 600 punktów? Czapeczka na awatarek 40 punktów? Film HD 600 punktów, SD 400? „Luzik”, przecież saldo to wciąż ponad cztery tysiące. Użytkownicy tracili poczucie wartości danego produktu, więc chętniej wydawali pieniądze. Sam nieraz dawałem się w to wciągnąć.
Teraz słyszę o tych doniesieniach i zastanawiam się, czemu Microsoft to robi. Według doniesień internautów, system rozlicza złotówkę jako 25 punktów, a domyślna forma prezentacji ceny to wartość nie w punktach, a w lokalnej walucie. Zastanawiam się, bo tak jak nie mam dostępu do statystyk, tak idę o zakład, że rozliczanie za pomocą punktów jest korzystniejsze dla Microsoftu z uwagi na wspomniany efekt psychologiczny.
Niestety, nie jestem prawnikiem. Moim narzędziem szukania wiedzy na temat prawa unijnego i amerykańskiego były Google i Bing. Nie znalazłem żadnego przepisu ani dyrektywy, która sugerowałaby obowiązek pokazywania wartości towaru czy usługi w lokalnej walucie. To, co oczywiste, nie oznacza, że takiego przepisu nie ma. Jeżeli on jednak istnieje, nie jestem w stanie się do niego dokopać. Przyjmijmy więc, że go nie ma.
Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że usługi Xbox (chodzi o dawnego Zune’a) pojawią się w kilku nowych krajach (trzymajcie kciuki za Polskę, nie zaszkodzi) z okazji premiery Windows 8. Być może firma Microsoft stwierdziła, że logistycznie jej się to nie opłaca i że koszt dystrybucji zdrapek jest wyższy, niż wspomniany wyżej efekt psychologiczny. Ta teoria ma jednak jedną wadę: przecież dalej są karty kredytowe i PayPal. Po prostu zamiast punktami, zasilamy je dolarami/funtami/euro/złotówkami, w zależności od tego gdzie mieszkamy. Kulawa teoria zatem, ale najlepsza, jaką posiadam.
Na chwilę obecną sklep konsoli Xbox dalej chce mnie rozliczać wyłącznie za pomocą punktów. Z kolei aplikacje multimedialne w Windows 8 jak na razie nie są podpięte do platformy Xbox, bo ta nie została udostępniona w naszym kraju. Sprawa ostatecznie się więc wyjaśni przy okazji premiery Windows 8 i nowej wersji systemu operacyjnego dla konsoli Xbox 360 (ma się pojawić w okolicach premiery Windows 8). Póki co, jestem bezgranicznie zdumiony czemu to zostaje wprowadzone. Bo tak jak faktycznie, skorzystamy na tym my, tak Microsoft na tym tylko straci. Instynktownie szukam więc haczyka…
Źródło ilustracji: The Verge
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.