REKLAMA

A czy Twój spożywczak ma swojego Facebooka i Twittera?

13.09.2012 18.37
Słów kilka o popularności mediów społecznościowych na polskim rynku lokalnym
REKLAMA
REKLAMA

Po powrocie z urlopu przedstawiłem Wam moje spostrzeżenia odnośnie popularności kodów QR poza granicami Polski. Przemierzając hiszpańskie ulice dokonałem również innego spostrzeżenia, mianowicie dotyczyło one popularności i umiejętności wykorzystania mediów społecznościowych przez lokalnych sklepikarzy i usługodawców.

O wysokiej popularności Facebooka w naszym kraju nie trzeba chyba nikogo przekonywać. W większości rozmów z nowo poznanymi osobami temat social mediów pojawia się dosyć szybko. Pytanie o konto na fejsie lub ćwierkaczu pada coraz częściej. Dzięki Facebookowi jesteśmy w stanie podtrzymać i pielęgnować wiele przypadkowo nawiązanych znajomości. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że popularność sieci społecznościowych to głównie domena młodych duchem i ciałem osób. Podejrzewam, że w środowisku moich rodziców nikt nikogo nie pyta o to czy ma Twittera. Ale na Facebooku jak i Naszej Klasie nie brakuje również bardziej dojrzałych użytkowników.

Dzięki temu, że social media gromadzą duże ilości osób, wśród których znajdują się wszystkie grupy społeczne, zawodowe jak i wiekowe, stały się one doskonałym narzędziem do utrzymywania kontaktów z klientami. Duże koncerny i sieci handlowe wydają grube miliony na promocję swojej marki na Facebooku i Twitterze. Ale na widok takich działań często można dostać zawrotów głowy lub odruchu wymiotnego. Na całe szczęście na świecie zauważalny jest również trend wzrostu popularności wykorzystania sieci społecznościowych przez znacznie mniejszych graczy, takich jak lokalni usługodawcy oraz handlarze.

Przemierzając ulice Barcelony, Tarragony i Reus natrafiłem na wiele sklepików, które małymi informacjami w witrynach okiennych zachęcały do dodania ich na swoim Facebooku lub Twitterze. Na początku pomyślałem, że to bardzo pojedyncze przypadki, ale z czasem doszedłem do wniosku, że jest to całkiem popularny i ciekawy sposób na utrzymanie kontaktu z klientami.

Wyobraźcie sobie, że na Waszym społecznościowym timeline pojawia się informacja, że Wasz mały osiedlowy sklepik ze świeżymi warzywami przyjmuje właśnie nową dostawę szparagów, cukinii i bakłażanów. Kilkanaście tweetów później dostajecie informację, że najlepszy sklep rybny w okolicy wykłada na ladę właśnie świeżego dorsza. Po takich newsach problem pod tytułem “co dzisiaj robimy na obiad” właśnie sam się rozwiązał.

Tak właśnie wielu handlarzy w Hiszpanii radzi sobie z informowaniem klientów o tym co aktualnie ciekawego pojawiło się w ich ofertach. Oprócz swego rodzaju subskrypcji informacji handlowych na Facebooku i Twitterze, sprzedawcy doradzają też klientom na temat tego w jakich godzinach najłatwiej i najszybciej można zrealizować zakupy oraz np. o tym z jakim wyprzedzeniem należy składać przedświąteczne zamówienia na ciasta.

Przyznam szczerze, że brakuje mi takiego wykorzystania sieci społecznościowych w Polsce. W mieście w którym mieszkam nie natrafiłem na żaden mniejszy sklep, który informowałby swoich klientów za pośrednictwem Facebooka lub Twittera o ciekawych nowościach w swoim asortymencie. Możliwe, że w miastach większych niż mój Mały Wiedeń taki trend daje się już zaobserwować. Jeżeli Twój spożywczak działa aktywnie w Social mediach to koniecznie daj znać w komentarzach.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA