REKLAMA

Czy potrzebujemy szybkiego darmowego internetu dla wszystkich?

Samorządy mogą świadczyć usługę darmowego dostępu do internetu, jednakże takie projekty są obwarowane kilkoma, istotnymi dla ich funkcjonowania, ograniczeniami. W wyniku regulacji Urzędu Komunikacji Elektronicznej, samorządy mogą zapewniać nam dostęp do sieci, dzięki któremu co najwyżej odbierzemy e-maile czy też przejrzymy Twittera. W myśl UKE dostęp taki ma tylko i wyłącznie umożliwić skorzystanie z podstawowych funkcji sieci. Czy aby na pewno?

internet-polska
REKLAMA

Nie wgłębiając się w szczegóły natury prawnej, jednostki samorządu terytorialnego (JST) mogą umożliwiać darmowy dostęp do internetu, jednakże połączenie z siecią może być świadczone przy maksymalnej prędkości 512 kbit/s. Jednorazowa sesja, w ramach takiego dostępu do sieci, nie może być dłuższa niż 60 minut. UKE sugeruje również przestrzeganie ograniczenia miesięcznego limitu transferu danych, wynoszącego 750MB dla jednego użytkownika. Jednakże w tym przypadku dopuszcza się możliwość obniżenia tej granicy lub odstąpienia od niej, w zależności od sytuacji dostawców dostępu do internetu na lokalnym rynku .

REKLAMA

Powyższe ograniczenia są najważniejszymi warunkami, jakie UKE nakłada na samorządy chcące budować hotspoty i świadczyć dostęp do zasobów internetu. Oczywistym jest, iż takowe ograniczenia mają tylko jeden cel – dbać o interesy lokalnych providerów internetowych. Czy to dobrze? Z ich punktu widzenia - na pewno tak, z punktu widzenia osób korzystających z sieci - już niekoniecznie jest to dobry zabieg. UKE nie ukrywa, iż darmowy dostęp do internetu (lub poniżej cen rynkowych) nie może zastępować komercyjnych usług, a uzyskany w ten sposób dostęp ma umożliwiać korzystanie z podstawowych funkcji sieci.

Tylko czy faktycznie prędkość przesyłania danych na poziomie 512 kbit/s przystaje do obecnych czasów? Jak określić czym są podstawowe funkcje internetu? Dla jednych to będzie YouTube, dla innych Twitter, dla jeszcze innych korzystanie ze Skype’a. Korzystając z tak przepustowych łączy internetowych zbyt wiele nie zdziałamy, a gdyby nawet poniosła nas ułańska fantazja, może nas to kosztować dużo nerwów.

Gdyby znieść te wszystkie bariery narzucone przez UKE, samorządy, o ile wystarczyłoby im na to zarówno środków oraz chęci, mogłyby walczyć o swoich mieszkańców, turystów oraz o firmy, kusząc ich darmowym dostępem do szybkich łączy internetowych. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że nie jestem na tyle naiwny, by sądzić, że decyzje o wyborze miejsca naszego zamieszkania czy też wypoczynku podejmiemy w oparciu o to, czy lub jak szybki darmowy internet jest dostępny na terenie danej gminy. Jednak mógłby to być miły dodatek świadczący o tym jak gmina dba o swoich mieszkańców oraz gości. Zostawmy może już taką futurologię, gdyż nie wydaje się, aby w najbliższej przyszłości limit prędkości przesyłania danych wzrósł chociażby czterokrotnie, co byłoby już odczuwalną odmianą i faktycznie usługa taka mogłaby kusić swoją atrakcyjnością. Oczywiście nie prawdziwych geeków, ale przeciętnych użytkowników smartfonów, tabletów oraz komputerów.

Czy dostęp do internetu jest dobrem pierwszej potrzeby? Przez niektórych na pewno może być za takie dobro uważany. Darmowy dostęp do sieci świadczony przez JST ma również, przynajmniej w teorii, przeciwdziałać wykluczeniu cyfrowemu. Czy spełnia swoją funkcję? W mojej ocenie raczej nie. Ciężko wyobrazić sobie gimnazjalistę czy tez licealistę bez dostępu do komputera i internetu lub z dostępem przy prędkości 512 kbit/s. Może nam się to podobać albo i nie, ale coraz trudniej jest obyć się młodym pokoleniom bez tego medium.

Samorządy już teraz postanowiły działać w tej kwestii. Jednym z takich miast jest mój rodzinny Poznań, który to jakiś czas temu stworzył program „Przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu w Poznaniu”, poprzez który chciał zaoferować ponad 3000 rodzinom, na zasadzie użyczenia, laptop z dostępem do internetu na okres 2 lat. Nie miało to być tylko i wyłącznie wręczenie w blasku fleszy komputerów rodzinom, które zakwalifikowały się do programu, ale również przeprowadzenie kursów jego obsługi oraz zapoznania się z możliwościami, jakie daje w obecnych czasach komputer oraz internet. Co ciekawe termin rekrutacji uczestników projektu był kilkukrotnie przesuwany na późniejszy, ze względu na małe zainteresowanie ze strony potencjalnych beneficjentów.

Mimo problemów, z jakimi spotkał się ten program, jestem zdania, że przedsięwzięcia tego typu są potrzebne i to głównie na terenie mniej zamożnych gmin. Tak samo jak potrzebny jest darmowy, szybki dostęp do internetu świadczony przez JST. Nie dlatego, aby móc korzystać z niego podczas wygrzewania się na plaży czy też podczas podróży, a głównie dlatego, aby dać możliwość odkrywania osobom zagrożonym cyfrowym wykluczeniem jego niezwykłości oraz ogromu możliwości jakie ze sobą przynosi. Aby takie doświadczenia mogły być czerpane przez te osoby, jest też potrzebny sprzęt to umożliwiający. Przykład Poznania pokazuje, iż takowy, w ramach projektów współfinansowych przez Unię Europejską, można pozyskać oraz udostępnić osobom, które będą miały szansę zaznajomienia się z możliwościami, jakie im daje.

REKLAMA

Na koniec pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czemu może służyć dostęp do sieci z obostrzeniami przygotowanymi przez UKE? W mojej ocenie do szybkiego sprawdzenia poczty elektronicznej, Twittera no i może Wikipedii. Wykorzystanie takiego łącza do innych celów jest, według mnie, dość dyskusyjne i nie twierdzę tego jako użytkownik potrzebujący i używający superszybkich łączy rzędu 100 Mb/s.

Czy takie inicjatywy jak podjęta przez miasto Poznań są potrzebne? Moim zdaniem, jak najbardziej. Ograniczenia nakładane przez UKE są w moim odczuciu oderwane od rzeczywistości. Uważam, iż w żadnym stopniu nie chronią one lokalnych providerów usług internetowych mających w swojej ofercie wielokrotnie szybsze łącza internetowe. Zatem czemu mają służyć regulacje aktualizowane przez UKE? Naprawdę nie wiem. Prywatne podmioty mogą rywalizować o naszą sympatię umożliwiając szybki oraz darmowy dostęp do sieci...dlaczego więc gminy tego nie mogą czynić?! Pewnie odpowiedź na to pytanie znają tylko urzędnicy. Na szczęście nie jestem już jednym z nich.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA