REKLAMA

Perły z lamusa: ICQ, czyli wielki innowator, o którym mało kto pamięta

08.05.2012 18.08
Perły z lamusa: ICQ, czyli wielki innowator, o którym mało kto pamięta
REKLAMA
REKLAMA

Młodsi internauci zapewne nie kojarzą starszego komunikatora, niż GG. Internet w Polsce jednak jest powszechny, o dziwo, od dawna. Jak sobie wtedy radziliśmy? Była taka aplikacja, która swego czasu podbiła cały świat. Nazywała się ICQ. Dziś, niestety, to tylko cień dawnego giganta.

Jakie było wasze pierwsze konto na komunikatorze? Chyba nie jesteście tak młodzi, by napisać Facebook czy Google Talk. Zapewne większość wymieni GG (kiedyś Gadu-Gadu, wcześniej SMS-Express). Internet jednak był u nas dostępny już od dawien dawna. Fakt, nie w sposób równie komfortowy co teraz. Kojarzył się on zazwyczaj z ćwierkaniem modemu radośnie próbującego się „dobić” do numeru 0202122. I wkrótce potem syreny okrętowej. To był dźwięk logowania do komunikatora ICQ, który świecił triumfy na całym świecie zanim GG było w planach. Również i w Polsce.

Za firmę odpowiada pięciu Izraelczyków: Yair Goldfinger, Sefi Vigiser, Amnon Amir, Arik Vardi i jego ojciec Yossi Vardi. Razem w 1996 roku stworzyli firmę Mirabilis. To była klasyczna reakcja podaży na popyt. Izraelczycy zdali sobie sprawę z tego, że coraz więcej komputerów podłączonych do Internetu działa na systemie operacyjnym innym, niż te z rodziny Unix. Najczęściej, rzecz jasna, chodziło o Windows. I w przeciwieństwie do uniksowej braci, nie istniała żadna metoda na błyskawiczną łączność między dwoma użytkownikami Okienek.

W odpowiedzi na tę potrzebę użytkowników (do licha, czuję, jakbym cytował informację prasową…) Mirabilis wydał ICQ. Prosty, darmowy komunikator, który bardzo szybko zdobył gigantyczny sukces. Minęły raptem dwa lata, a już firma została przejęta przez AOL. Mirabilis został kupiony za 407 milionów dolarów. Żadna inna izraelska firma nie została kupiona za tak dużą ilość pieniędzy. Złote czasy trwały przez około pięć lat. Niestety, potem na rynek komunikacji wkroczyli giganci. Facebook, Microsoft i Google pożarły ICQ. W kwietniu 2010 roku AOL sprzedał ICQ za 187,5 miliona dolarów, czyli dużo taniej, niż go kupił. Były momenty, kiedy ICQ był wart dziesięciokrotnie więcej i był najbardziej dochodowym działem AOL: jeszcze dziewięć lat temu ICQ chwalił się stoma milionami aktywnych użytkowników. Absolutny fenomen, biorąc pod uwagę ówczesną dostępność Internetu. Dziś? Nie dokopałem się do aktualnych statystyk. Obawiam się, że są gorzej niż marne.

Przyczyny upadku nie są do końca jasne. Wspomniałem wcześniej o Google’u i Facebooku i obstawiałbym, że to z ich powodu ICQ się „znudził”. Dodatkowo, sieć ta była nieustannie atakowana przez spam-boty. Osobiście, właśnie z tego powodu usunąłem stamtąd konto. Miałem dość powiadomień o tym na ile sposobów mogę powiększyć swojego penisa i ile kwadrylionów dolarów wygrałem w totolotku z Rwandy.

ICQ wciąż istnieje. Zainstalowałem dla próby. Powitał mnie bardzo zgrabny, nowoczesny interfejs. Aplikacja jest lekka, fajnie zintegrowana „z duchem czasu” z najważniejszymi portalami społecznościowymi. Wygląda przyjemnie. Obawiam się jednak, że muszę zadać jedno, retoryczne pytanie: a kogo to dziś obchodzi, poza sentymentalnymi gośćmi, jak ja?

P.S. Nie ma już syreny okrętowej… 🙁

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA