REKLAMA

Flipboard, Currents, Feedly, Pulse... To wciąż nie "to"

11.05.2012 18.24
Flipboard, Currents, Feedly, Pulse… To wciąż nie „to”
REKLAMA
REKLAMA

Dlaczego czytniki tekstów, tak zwane “social reader”, wciąż nie podbiły masowego rynku i wzbudzają większe emocje tylko wśród bardziej obeznanych technologicznie, świadomych i żądnych ogromnych informacji osób? Wiadomo, że najlepsze tego typu aplikacje tworzone były z myślą o iOS, jednak ostatnio wiele z nich pojawia się też na Androida – choćby Flipboard który “wyciekł” z Samsunga Galaxy S III. Przeglądając te aplikacje, szukając odpowiedniej dla siebie i nie mogę nie odnieść wrażenia, że wszystkie one robione są tak, by wyglądać zjawiskowo i wpisać się w trend społecznościowy, jednak ich interfejsy, prostota i przejrzystość zostały gdzieś daleko w tyle.

Flipboard, w tym nieoficjalnym wycieku, faktycznie prezentuje się ślicznie przy pierwszym kontakcie. Przewijanie stron jak w magazynie papierowym, ładne grafiki na całej stronie, dobrze zrobione formatowanie… Tylko logiki w tym brak. Nie logiki dla geeka czy znawcy tematu, a logiki dla kogoś, kto nie wie, co to RSS, a jeśli robi tak zwaną prasówkę (chociaż w internecie), to wchodząc na swoje ulubione serwisy i czytając nagłówki.

Poza tym może na iPhone’ie z ekranem 3,5 cala jedna zajawka tekstu z grafiką jest w porządku, ale na 4, a nawet 4,5 calach to już trochę za mało. Nie po to nam ogromne ekrany i rozdzielczości, by oglądać jeden nagłówek na ekranie. Fakt – to bardzo estetyczne, ale po dłuższym używaniu może okazać się (i u mnie się okazuje), że ładna animacja co chwilę nie jest zbyt ergonomiczna. Dodawanie sieci społecznościowych też jest gdzieś ukryte, a na ogólny temat, np. technologie, nie ma się wpływu. A może ma, ale ciężko się w tym wszystkim odnaleźć.

Google Currents, potencjalny podobno rywal Flipboard, to też pozycja dla fanów, a nie zwykłych ludzi. Też jest ładna w nowoczesny sposób, ale na przykład przewijanie tekstu w bok nie jest zbyt rozsądne. Łatwiej przewijać go w dół, zachowując ciągłość i, co najważniejsze, wykonując mniejszy ruch bez specjalnego zasłaniania ekranu. Tutaj też treści pogrupowane są w niezbyt logiczny sposób. Aplikację łączymy z kontem Google, ale jeśli ktoś nie ma RSSów, to dużo nie poczyta, a samo dodawanie trendów (bo tak to tu się nazywa) jest ukryte w karcie popularnych na samym dole.

Na Androidzie mamy jeszcze na przykład Feedly czy Pulse, ale to wciąż aplikacje przeznaczone dla pochłaniaczy treści szybko orientujących się w dziwnie zbudowanych interfejsach, chaosie źródeł i połączeń społecznościowo-rssowo-tematycznych.

To nie tak, że nie łapię się w tych aplikacjach – bezproblemowo jestem w stanie z nich korzystać, jednak nie nazwę tego przyjemnością. Żadna z nich nijak nie odpowiada temu, w jaki sposób korzystam z internetu na przykład na komputerze, przede wszystkim wchodząc na konkretne strony i czytając nagłówki.

Jasne, używam Pocket (który tak na marginesie w końcu stał się wygodną i prostą usługą dla praktycznie każdego, a nie tylko dla geeków – wszystko dzięki ładnej wersji webowej i przyjaznej aplikacji na smartfony), sieci społecznościowe służą mi jako źródło informacji… Ale te aplikacje nie rozwiązują problemu przeładowania informacjami.

Jedyną aplikacją, która najbardziej odpowiada temu, jak czytam teksty (i pewnie nie tylko ja) jest Flud. To taki społecznościowy czytnik, który ma sporo niedociągnięć typu nieradzenie sobie z “wyciąganiem” całego tekstu z niektórych stron, ale ergonomią przeglądania bije wszystkie inne na głowę. Treści pogrupowane są na najpopularniejsze, najczęściej czytane, według kategorii, ale też według serwisów. W jednym strumieniu wyświetlają się w postaci nagłówków z grafiką, i taki strumień trzeba przewijać w dół. Nie ma więc przeszkadzających animacji, a jest płynne przechodzenie od treści do treści. Wyraźny przycisk “Reading List” powala zachować artykuły do poczytania na później, a opcja dzielenia się treścią współpracuje ze wszystkimi aplikacjami korzystającymi z tej funkcji na Androidzie, więc można zapisać ją do Pocket czy wysłać gdzie się tylko zamarzy (Flipboard na przykład tego nie potrafi, Currents czy feedly już tak).

I, co najważniejsze, Flud zachowuje całkiem dobry stosunek estetyki do funkcjonalności. W skrócie jest wizualnie bardzo przyjemny, ale nie jest przeładowany (ach, te animacje we Flipboard).

Mimo wszystko Flud to też nie jest aplikacja, która trafi do mas. Cały trend curation i czytników społecznościowych wciąż pozostaje w dużej, ale wciąż niszy.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA