REKLAMA

Elektronika użytkowa rozwija się we wspaniałym tempie. Szkoda, że nie wszyscy użytkownicy nadążają...

02.05.2012 18.53
Elektronika użytkowa rozwija się we wspaniałym tempie. Szkoda, że nie wszyscy użytkownicy nadążają…
REKLAMA
REKLAMA

Innowacja jest zawsze dobra. Technika, nauka musi się rozwijać, by nam żyło się lepiej. No i nie zapominajmy o marketingu a także chęci utrzymania zainteresowania użytkowników. Sam lubię nowe zabaweczki. Ale jak patrzę jak zmieniają się usługi Google, przeglądarka Firefox czy system Windows, to od razu myślę sobie o mojej mamie, która ledwo co opanowała poprzednie UI.

My, entuzjaści IT, jesteśmy w pewnym sensie „zboczeni”. Zmieniamy telefony dużo częściej, niż to wynika z dwuletniej umowy u operatora. Chętnie uczestniczymy w beta-testach nowego oprogramowania tylko po to, by móc mieć daną zabaweczkę wcześniej. Łatwo się adaptujemy do zmian w obsłudze danego rozwiązania. Zmiany zresztą są często na korzyść. Mam jednak to nieszczęście, że uchodzę za autorytet wśród znajomych mi ludzi nietechnicznych. Którzy bardzo chcą nauczyć się korzystania z edytora tekstu, z witryn internetowych, z poczty telefonicznej, nawigacji GPS, ale swoją przygodę z komputerami zaczynają dopiero dziś lub zaczęli kilka miesięcy temu. Nagle się okazuje, że „oczywiste” zmiany stają się nielogiczne, a wyżej wymienieni użytkownicy są alienowani.

Weźmy na przykład najpopularniejsze platformy internetowe. Najbardziej kompleksowe usługi (a zatem najłatwiejsze do opanowania) oferują Microsoft i Google, przy czym ten drugi oferuje większą ich ilość w naszym kraju. Logicznym jest więc założenie „nietechnicznej” osobie Konta Google. No cóż. Pamiętam panikę w oczach mojej mamy, kiedy to wszystkie usługi Google zostały przemeblowane tak, by upodobnić się do Google+ (z którego nie korzysta). A jakby tego było mało, to już tak na marginesie, Google po przeorganizowaniu interfejsu… zmienił interfejs samego Google+, więc znów jest inaczej. Trzeba jednak przyznać, że rewolucyjnych zmian nie było, więc dało się na nowo tego nauczyć.

Weźmy kolejny przykład. Osobiście, osobom nietechnicznym proponuję Google Chrome lub Internet Explorera, z uwagi na to, że są to najbardziej bezobsługowe przeglądarki. Same się po cichu aktualizują, a ich interfejs jest banalny do opanowania. Wiele osób jednak z całą pewnością wskaże Firefoxa. Pamiętacie rewolucję w postaci Firefoxa 4? Opcje poukładane w zupełnie inny sposób, tak samo jak prezentacja kluczowych informacji (np. na temat bezpieczeństwa danej witryny). Mozilla zapowiada kolejną rewolucję, unifikując wygląd mobilnej i desktopowej wersji swojej przeglądarki.

Najlepszy przykład zostawiłem na deser. Windows 8 to totalnie inna filozofia obsługi komputera czy pracy z aplikacjami. Patrzę na nią bardzo przychylnie, ale instalację Metro na komputerze mojej mamy będę chyba odwlekał tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Może jak już sama „złapie bakcyla” w Windows 7, w końcu jej to zaproponuję. Na razie po prostu nie ma takiej opcji.

Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem wrogiem zmian, tak jak pisałem na początku tej notki. Nie mam nawet zamiaru moralizować, że powinno się ewoluować produkty, a nie je rewolucjonizować. Bzdura, nieraz trzeba zacząć od początku, od zera, by móc sprostać potrzebom i wymaganiom. Apeluję jednak do twórców usług elektronicznych o coś innego: o dobrze zrobione samouczki, a nie tylko rozsyłanie informacji prasowych na portale internetowe, których „nietechniczni” i tak nie czytają.

Wyłączenie aktualizacji oprogramowania jest rozwiązaniem na krótką metę: z czasem wykrywane są luki w zabezpieczeniach, tworzone nowe przemysłowe standardy do których trzeba się dopasować, i tak dalej. Tym niemniej użytkownik Firefoxa 4 po aktualizacji z wersji 3.6 może czuć się zaszokowany. A co jeśli pojawiłby się na ekranie przystępny samouczek? „Hej, zmieniliśmy Firefoxa na lepsze. Chodź, pokażemy ci jak wykonywać twoje ulubione czynności, w nowym interfejsie, krok po kroku, więc na pewno się nie pogubisz. Nie bój się, na pewno sobie poradzisz, a każdą lekcję możesz powtórzyć w dowolnym momencie!” Wtedy, jak podejrzewam, zamiast szoku, na twarzy pojawiłby się uśmiech.

To serio jest takie trudne, drodzy inżynierowie?

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA