Czy tego chcesz, czy nie nadchodzi prawdziwa era internetu zdominowanego przez Facebooka
Czy tego chcesz, czy nie - prawdziwa era Facebooka nadchodzi, czego symbolicznym przykładem jest wczorajsza nieco przerażająca wizja mBanku zintegrowanego z największym serwisem społecznościowym w Polsce i na świecie. Już widać, że pomysł Marka Zuckerberga na to, że zmieni całą sieć w społecznościowe powiązania, który na początku brzmiał jak bajka nadętego młodego bufona powoli staje się realnością. Kogo nie ma na Facebooku, ten powoli będzie izolowany, bo Facebook staje się synonimem internetu. Dokładnie w ten sam sposób jak Google.
W ostatnim czasie zauważam swoistą dychotomię - im więcej tak zwani zaawansowani użytkownicy narzędzi internetowych, do których zaliczam także Czytelników Spider's Web (tych komentujących) protestują przeciwko kolejnym integracjom usług z Facebookiem, im bardziej odżegnują się od samego serwisu społecznościowego Zuckerberga, tym więcej kolejnych usług internetowych to robi. W ostatnim czasie byliśmy świadkami dwóch innych ciekawych partnerstw - dwa największe portale w Polsce: Onet i Wirtualna Polska zintegrowały swój system newsowy oraz komentarzy z Facebookiem na niespotykaną wcześniej w Polsce skalę. Co więcej, oba portale zapowiadają, że to dopiero początek szerszej integracji.
A to zaledwie ułamek tego, jak głęboko zdążył zapuścić swoje korzenie Facebook. Like Facebooka jest już nieodzownym elementem większości stron internetowych, zarówno tych newsowych w formie tekstowej, jak i tych w formie multimedialnej. Ba, przycisk "Lubię to" staje się coraz bardziej istotnym elementem generującym przepływ ruchu w internecie, więc jego przyszłość rysuje się w kolorowych barwach. System komentarzy Facebooka szturmem zdobywa kolejne istotne miejsca dyskusji w sieci, czego świetnym przykładem w Polsce są wspomniane wcześniej polskie największe portale. Dzięki Facebook Connect serwis Zuckerberga wie o nas zapewne nie mniej niż Google dzięki swoim świetnym usługom na czele z wyszukiwarką, bo przecież to dziś jeden z popularniejszych sposobów logowania się do usług internetowych. Wielkie serwisy (jak chociażby polski Wykop) i świetne nowe usługi (jak chociażby Pinterest) z chęcią pozwalają na rejestrację użytkowników za pomocą Facebook Connect, bo jest to szybkie i z pozoru nieinwazyjne dla użytkownika (nikt nie lubi wypełniać formularzy w sieci).
Dodajmy do tego zalew aplikacji zintegrowanych z Facebookiem za pomocą jego projektu OpenGraph. Słynny serwis streamingu muzyki w sieci Spotify rośnie głównie dlatego, że użytkownicy Facebooka wyświetlają w swoim streamie informacje o odtwarzanym właśnie muzycznym utworze. To już zachęca innych do podobnych integracji - w końcu każdemu serwisowi, czy usłudze internetowej zależy na szybkim wzroście. Przykład Spotify pokazuje, że to działa, i że działa to szybko.
Dodajmy do tego największe lokalne portale i jeden z najpopularniejszych banków internetowych na terenie sporego prawie 40-milionowego kraju, a dostrzeżemy rodzącą się w nieprawdopodobnie szybkim tempie erze internetu zdominowanego przez Facebook.
"Facebook has come to stay" - to zdanie usłyszałem na jednej z konferencji branżowych już kilka lat temu. Dziś widzimy jak prawdziwa była to wizja. Można Facebooka nie lubić, można narzekać na to, że staje się wszędobylski i że zalewa go strumień reklam, ale nie można go ignorować. Co więcej, to ci, którzy z różnych względów (głównie ideologicznych) pozostawać będą poza Facebookiem, będą wkrótce izolowani. Aż w końcu spostrzegą, że są wyrzuceni na margines sieci.
Jeśli tego nie chcesz, to odwiedź Facebook.com i załóż konto.