Google znowu krytykowany, tym razem za uproszczenie zasad
Google ponownie wywołał wczoraj burzę na temat prywatności, wszystko za sprawą planowanej zmiany zasad korzystania z usług Google, zmiany polityki prywatności i połączenia wszystkich kont w jedno. Google nie zostawia wyboru użytkownikom - albo od 1 marca korzystają z konta Google i zgadzają się na gromadzenie i wykorzystywanie wszystkich informacji z usług Google w jednym miejscu, albo likwidują całkowicie konto w usługach Google. To nie tak, że po pierwszym marca Google będzie wiedział więcej, niż twoja żona - on już to wie, tylko ma straszny bałagan w papierach. Prawda jest taka, że od dawien dawna jesteśmy śledzeni i dla Google (ale też Facebooka czy jakiejkolwiek innej dużej firmy) odnalezienie i dopasowanie informacji o nas nie było problemem. Teraz staje się to oficjalne i jako użytkownicy dostajemy prostą informację - konto Google to jedne zasady, jedna usługa podzielona na wiele stron. Tyle.
Google umieszcza informacje o zmianach na stronach usług i zapowiada też rozsyłanie e-maili do swoich użytkowników. Taki ruch to nic niespodziewanego; od co najmniej kilku miesięcy widać stopniowe przenikanie się usług, zwłaszcza za sprawą Google+, które już obecne jest w Readerze, Gmailu czy na YouTube. Tylko, że dotychczas każda z tych usług miała własne warunki, a dane zbierane były oddzielnie. Teraz Google zapewnia sobie możliwość wykorzystywania danych użytkowników w innych miejscach. I wcale nie brzmi to przerażająco zwłaszcza w perspektywie wygody. Dziwi tylko, że Google zrobił to właśnie teraz, gdy toczą się przeciw niemu sprawy o wykorzystywanie pozycji i oskarżenia sypią się z każdej strony.
Ostatnie kontrowersje w sprawie umieszczenia Google+ w wynikach wyszukiwania jeszcze nie ucichły, a Google dostarczył kolejne argumenty do dyskusji. Czy to jednak takie złe dla użytkowników? Zamiast kilku lub kilkunastu (nawet 60) regulaminów, zasad prywatności i używania otrzymają jeden zestaw zasad i informacji, napisany dodatkowo językiem, który powinien zrozumieć przeciętny użytkownik sieci. Zasady działania konta Google są dosyć jasno wytłumaczone, także to, że dane będą zbierane ze wszystkich usług i wykorzystywane wszędzie, gdzie się da.
W końcu odpadnie też konieczność tworzenia nowego konta czy łączenia z już istniejącym w przypadku korzystania z kolejnej usługi Google. Jedno logowanie, jeden panel ustawień, proste zasady. No i najważniejsze, że docelowo takie połączenie wpłynie na jakość i spersonalizowanie usług - Google nie będzie już miał ograniczeń i będzie mógł wykorzystywać dane z wielu produktów (które sam stworzył).
Dziwi trochę, że nie stało się to wcześniej. Google tworzy ekosystem, w którym posiada pełne portfolio - przez pocztę, serwisy do wideo, zdjęć, mapy, kalendarze, system mobilny, reklamy, czytniki, teraz serwis społecznościowy... Wręcz nielogiczne byłoby pozostawienie tych usług samym sobie. To wielka szansa na zakorzenienie się w codziennym życiu, że wyjście z tego ekosystemu będzie niemal niemożliwe.
A przecież o to chodzi. Od dawna wiemy, ze Google jest zły i korzysta z naszych danych do zarabiania. To, co oferuje w zamian jest coraz lepsze i dopasowane do potrzeb. Nikt też nie mówi, że jeśli chcę korzystać wyłącznie z YouTube to muszę też używać Gmaila czy Google+ - mogę po prostu nie używać. Proste.
Jedyne, co może zatrzymać Google to właśnie przesłuchania i nieufność kongresów i innych organów antymonopolowych. A te patrzą na Google coraz podejrzliwiej.