Książki są dla tych, którzy mają za dużo wolnego czasu
Czytacie książki? Ja w kończącym się roku wróciłem do nawyku czytania i jestem z tego powodu mega szczęśliwy. Wcześniej przez kilka lat nie kupiłem ani jednej książki. Brzmi to jak słowa książkowego ignoranta, ale uwierzcie mi, nie jestem nim. Jako nastolatek potrafiłem przeczytać po kilka książek tygodniowo. W pewnym okresie życia fascynacja literaturą się skończyła. Nie wiem nawet dlaczego, po prostu mnie do tego nie ciągnęło. Nie znaczy to, że nie czytałem w ogóle. Wymieniłem papier na ekran komputera, i tak było do niedawna. Jak sytuacja wygląda obecnie? Czytam ósmą książkę w tym roku. Nie jest to może wynik na miarę książkowego mola, ale mimo to jestem z siebie dumny.
Dlaczego o tym piszę? Otóż, zacząłem się mocno zastanawiać dlaczego przestałem czytać książki. Długo nie mogłem dojść do zadowalającej mnie odpowiedzi, aż w końcu olśniło mnie podczas ostatniej wizyty w Empiku. Przejrzałem kilka książek, w tym Leszka Czarneckiego, Pawła Tkaczyka, Eryka Mistewicza oraz innych autorów, których znamy z sieci. Możemy zapoznać się z ich opiniami, przeczytać wiele artykułów i wywiadów napisanych przez nich, na ich temat i z ich udziałem. Na dłuższą metę nie potrzebuję czytać ich książek, bo przecież wszystko co w książce znajdziemy w sieci. Przykład Pawła Tkaczyka. Jego książka napisana jest w przystępny sposób, ale ja nie znalazłem w niej nic o czym nie przeczytałbym wcześniej.
Dlaczego tak jest? Śledzę na bieżąco jego blog, słucham podcastu w którym opowiada o wielu ciekawych tematach związanych z marketingiem i marką, oglądam wideo z wystąpień z jego udziałem. Widzę jego posty na Facebook, Twitterze. Przez to wszystko mam szeroki przekrój wiedzy dotyczącej tematów, które opisuje on w swojej książce.
Co mi się rzuciło w oczy - obserwowanie streamu wiedzy jaki wylewa do sieci Paweł zajmuje mi po kilka minut dziennie. Śledzę jego działalność od kilku lat. Gdyby podsumować czas jaki spędziłem na jego blogu, przy oglądaniu wideo etc. wyszłoby, że zajęło mi to sporo czasu. I co z tego? Odpowiedź jest prosta. Książkę z tą samą wiedzą napisaną przez Pawła byłbym w stanie przeczytać w maksymalnie dwie godziny. Tylko dwie godziny! Oczywiście książki można czytać długo i ekscytować się każdym kolejnym zdaniem, można też z duchem czasu wchłonąć je bez zająknięcia. Ta druga czynność wymaga co prawda wielu ćwiczeń i praktyki, ale kurs szybkiego czytania powinien załatwić sprawę. Nie ważne jak śmiesznie to brzmi, uwierzcie mi, że takie kursy mają sens i mogą nieraz okazać się bardzo przydatne.
Wniosek z tego wszystkiego jest prosty. Będąc na bieżąco, śledząc informacje każdego dnia nie potrzebujemy czytać książek związanych z branżą. Jeżeli natomiast musimy nadrobić pewne zaległości to nie ma lepszego sposobu niż lektura kilku książek popularnych blogerów czy innych internetowych publicystów. Codzienne eksplorowanie internetu i pozyskiwanie w ten sposób informacji jest o tyle przyjemne, że wiedza jaką posiądziemy da nam olbrzymią przewagę w stosunku do tych, którzy czerpią ją z książek. Nie każdy przecież zapamięta wszystko co przeczytał przez kilka godzin. Co innego gdy wiedza dawkowana jest sporadycznie, ale zgodnie z pewnym harmonogramem. Wtedy jest ona zdecydowanie lepiej przyswajalna. Będąc na bieżąco stajemy się mądrzejsi w dłuższym czasie, ale nasza wiedza jest lepiej utrwalona.
Reasumując: jeżeli nie macie czasu, zacznijcie czytać książki!