Milion Spotify. Poważna liczba. Kibicujmy by było więcej.
Jeden z najbardziej obiecujących europejskich start-upów - Spotify - poinformował, że już 1 milion użytkowników płaci za usługi muzycznego streamingu. Obok samej spektakularnej liczby, ważna jest dynamika - zaledwie trzy miesiące temu Spotify miał 750 tys. płacących subskrybentów, a w październiku 2010 r. - 500 tys. W ciągu pół roku Spotify podwoił więc liczbę klientów stale płacących za nielimitowany dostęp do muzycznego streamingu w sieci. To już nie przelewki.
Przypadek Spotify jest trudny do jednoznacznej oceny. Z jednej strony serwis okazuje się sukcesem wszędzie tam, gdzie uda się podpisać umowy z wydawcami muzyki (Szwecja, Finlandia, Norwegia, Holandia, Francja, Hiszpania oraz Anglia), ale z drugiej strony, mimo szumnych zapowiedzi praktycznie każdego miesiąca, ciągle nie udało się zadebiutować na największym rynku muzycznym świata - amerykańskim. Nie słychać także nic o planowanych debiutach na kolejnych rynkach europejskim, w tym choćby polskim (pytanie, czy to miałoby jakikolwiek sens).
Spotify to serwis oferujący streaming muzyki w sieci, czyli możliwość odsłuchu dowolnej muzyki w internecie bez możliwości poboru ich na twardy dysk użytkownika. Serwis oferuje kilka planów subskrypcji swoich usług: otwarty (do 20 godzin muzyki miesięcznie z reklamami pomiędzy odtwarzanymi utworami), nielimitowany (5 euro miesięcznie - bez reklam i ograniczeń) oraz premium (10 euro miesięcznie - bez ograniczeń, reklam i dostęp do usługi z poziomu aplikacji mobilnych).
Spotify jest już coraz bardziej rozpoznawalną marką w świecie muzyki. Praktycznie każdego miesiąca serwis oferuje jakieś ekskluzywne oferty na przedpremierowe odsłuchy potencjalnych hitowych nowości. Najnowsza płyta grupy R.E.M. "Collapse into now" debiutowała o kilka dni wcześniej na Spotify (dla użytkowników premium) niż gdziekolwiek indziej na świecie. To znak zmieniających się czasów na rynku muzycznym i akceptacja nowych fenomenów. Jeszcze niedawno nie do pomyślenia byłoby, żeby płyta R.E.M. debiutowała poza kanałem detalicznym w postaci CD. To krok w kierunku szerszych zmian.
Aktualna wycena prywatnego wciąż start-upu to miliard dolarów. To dużo i nie dużo zważywszy na niektóre wyceny innych start-upów, z których duża większość nie ma żadnego pomysłu na komercjalizację działalności. Kto jednak wie, czy wkrótce Spotify nie wsiądzie do pociągu, w którym wyceny internetowych spółek podwajają się z miesiąca na miesiąc. Oto bowiem najbardziej aktualnie znany inwestor w światku Web 2.0 - Juri Milner z Mail.ru (byłe Digital Sky Technologies) ma ponoć zapłacić 100 mln dolarów za niewielką część udziałów Spotify. Jeśli to się stanie, szwedzki start-up oferujący streaming muzyki w sieci będzie na ustach świata.
Od siebie dodam, że na nic tak nie czekam w internecie, jak na debiut Spotify w Polsce. Nie dość, że to całkiem tania usługa - 40 zł za wszystkie istotne nowości muzyczne w miesiącu to śmiesznie mało, to na dodatek świetnie wyglądająca na moim Maku. Można oczywiście bawić się w oszukiwanie geograficznych zabezpieczeń serwisu za pomocą serwera proxy zlokalizowanego w jednym z państw, na których Spotify legalnie działa, ale na dłuższą metę to niewygodne rozwiązanie. Proxy wygasają, a i sam Spotify co rusz stara się przechytrzać sprytnych internautów wybiórczo sprawdzając od czasu do czasu lokalizację.
No cóż, może kiedyś do Polski Spotify zawita. Im szybciej będzie zbierać z rynku płacących subskrybentów, tym większa szansa, że lokalni przedstawiciele wydawców zaakceptują model Spotify. Szczerze kibicuję więc Spotify, aby już za 3 miesiące liczba płatnych abonentów była o 100% wyższa.