REKLAMA

O potencjał e-książek od Google'a pytamy największego specjalistę od e-literatury w Polsce

07.12.2010 09.05
O potencjał e-książek od Google’a pytamy największego specjalistę od e-literatury w Polsce
REKLAMA
REKLAMA

*Po tym, jak wczoraj poinformowaliśmy, że Google otwiera swoją e-księgarnię – eBookstore, od razu pobiegliśmy po komentarz do największego specjalisty od rynku e-literatury w Polsce – Piotra Kowalczyka, jako autora świetnych opowiadań rodem z literatury absurdy znanego bardziej pod pseudonimem Niżej Podpisany. Poniżej zapis naszej rozmowy. Zanim jednak ona, kilka słów naszego komentarza.

Przygotowując swoją ofertę na rynku e-książek, Google myślał przede wszystkim o ludziach, którzy codziennie wstukają w wyszukiwarkę zapytania związane z literaturą. Tych zapewne jest niemało. Zamiast przekierowywać ich na strony Amazon.com, Google odeśle ich teraz do własnej e-księgarni. To niezwykle istotna przewaga Google’a nad kimkolwiek – będzie miał dostęp do setek tysięcy klientów w najbardziej atrakcyjnym momencie skłaniającym do zakupu – nie podczas odwiedzenia samej księgarni (kiedy chęć zakupu jest już skrystalizowana), lecz podczas wyszukiwania informacji (gdzie przed rozpoczęciem wyszukiwania takiej chęci zakupu e-książki wcale być nie musiało). Obok wyników YouTube, czy popularnych serwisów internetowych pojawi się teraz szybki link do e-księgarni Google’a. Jak wiemy, Google coraz częściej nie ma problemu z tym, żeby w wynikach wyszukiwania na najbardziej eksponowanych miejscach pojawiały się? linki do własnych usług.

Rynek e-literatury to ciągle pestka w porównaniu do rynku książek drukowanych. Co więcej, tylko ok 10% czytelników (i to tylko w Stanach, gdzie takie rzeczy badają) konsumuje literaturę online. To pokazuje jak wielki jeszcze potencjał jest do zagospodarowania przez e-druk i dzisiejsi liderzy (Amazon, Barnes & Nobles) wcale nie muszą być liderami, gdy rynek będzie się nasycał.

Google’ową e-księgarnie należy także traktować jako uzupełnienie oferty reklamowej w sieci. Można być wręcz przekonanym, że wydawcy rzucą się do AdWords z jeszcze większa ochotą promując pozycje w Google eBookstore.

Reasumując, e-księgarnia Google’a wydaje się świetnym uzupełnieniem? oferty wyszukiwania informacji w sieci.

No, a teraz spytajmy o ocenę Google eBookstore prawdziwego eksperta. Piotrze, prosimy?:

Przemysław Pająk, Spider’s Web: Jak oceniasz potencjał Google ebookstore?

Piotr Kowalczyk: Im więcej czasu mija, tym potencjał mniejszy. Rok temu przedsięwzięcie wyglądało na przełomowe: najwięcej książek, najwięcej wydawców, największy (międzynarodowy) zasięg, możliwość czytania z poziomu przeglądarki mobilnej = brak konieczności pobierania aplikacji. Teraz już wiemy, że platforma rusza jedynie w Stanach, co mocno ogranicza siłę rażenia. Z wielkiej chmury mały deszcz o charakterze lokalnym. Tym bardziej, że konkurencja już się za granicę wyprowadziła. Chodzi nie tylko o Amazon. Kobo Books również sprzedaje książki na całym świecie, z tym że taniej – bo bez opłaty za dostawę (Amazon każe płacić za Whispernet).

Do jakiego czytelnika oferowana jest nowa usługa Google’a?

Kilka miesięcy temu myślałem, że dla wszystkich. Teraz nie wiem. Znając UI Google, czytanie książek w środowisku, które zaproponują, nie będzie należało do przyjemności. Wirtualna półka, otwarta na zasoby innych księgarń? Bardzo bym chciał. Zobaczymy, jak będzie działać. Byle nie była tak zabałaganiona jak poprzednie produkty Google. Zarządzanie książkami to nie to samo, co zarządzanie reklamami.

Nie wiem również, czy Google dobrze nadaje się dla tych, którzy dopiero teraz mają zamiar zainteresować się e-książkami. Amazon, Kobo, nawet iBooks wielu czytelnikom już coś mówią, Google to po prostu następny do tańca, i to raczej nie najbardziej atrakcyjny.

A jaki potencjał niesie Google eBookstore dla polskiego czytelnika?

Na razie niewielki. Ograniczenie startu do USA oznacza, że Google nie dał sobie rady z prawnymi kwestiami rozpowszechniania treści e-książek w skali międzynarodowej. Będziemy mieli dostęp do książek już dostępnych w ramach Google Books. Pytanie jak będzie rozwiązana kwestia dodawania publikacji z własnych źródeł. W Amazonie, Kobo i innych e-księgarniach jest to utrudnione. Jeśli Google pójdzie na całość i kwestię maksymalnie uprości, a przy okazji pokaże książkowego a nie biznesowego readera (na przeglądarkę, na mobilną przeglądarkę lub w postaci aplikacji) – ma szanse w tej rozgrywce.

Co zmieni ta oferta na rynku e-booków? Czy Amazon może czuć się zagrożony?

Paradoksalnie Google eBooks czyni bardzo wiele dobrego przed startem. Konkurencja wykonuje ruchy uprzedzające. Wojna cenowa czytników w USA, w maju, była według mnie prologiem przed wprowadzeniem Google Editions – które było planowane na czerwiec – i jak wiemy się nie odbyło. Również ostatnie ruchy Amazona, związane z obniżeniem opłat za międzynarodowy Whispersync, to nic innego jak próba zwiększenia dystansu przed startem. Z tym, że z tego co widać, Google wcale się nie spieszy. Amazon może więc czuć się coraz mniej zagrożony – szkoda, pęd do zmian będzie mniejszy.

Mam nadzieję, że dobrym efektem wejścia Google eBooks będzie większa presja rynkowa, by Amazon zaakceptował ePub (pytanie czy i z jakim zabezpieczeniem). A to oznaczałoby, że użytkownicy Kindle w Polsce mieliby łatwy dostęp do polskich zasobów e-książkowych, które budowane są właśnie w oparciu o ten format.

Obawiam się, że dobry wpływ Google eBooks na rynek e-książki może mocno osłabnąć w momencie premiery.

* grafika przy pierwszym akapicie: Kamil Tatara

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA