Google będzie musiał płacić by być na Androidzie
Dużo na Spider's Web piszemy o mobilnych systemach operacyjnych. Sporo miejsca poświęcamy na analizę potencjału czy to iOS, czy Anroida, Symbiana, Windows Phone 7, czy BlackBerry OS. Zauważamy postępującą dominację systemu Google'a (Android) na rynku smartfonów, dostrzegając jednocześnie jego problemy, jak choćby fragmentaryzację platformy. W tym kontekście warto szczegółowo zapoznać się z publikacją w prestiżowym i specjalistycznym medium "Harward Business Review" autorstwa Jamesa Allwortha.
Allworth w świetny sposób zebrał to, o czym sami od miesięcy piszemy w kontekście Androida. Mówiąc najbardziej oględnie - Google traci nad nim kontrolę i wkrótce może szczerze żałować strategicznych decyzji podjętych przy rozwoju systemu. Wydaje się bowiem, że Google stworzył i wytrenował armię producentów urządzeń mobilnych (smartfonów i tabletów), która - mówiąc dosadnie - sprzeda się temu, kto zapłaci więcej.
Od samego początku nowej ery w dziejach internetu - internetu mobilnego - Google zdawał sobie sprawę z istoty nadchodzących zmian, przeczuwając, że w przyszłości większa część przychodów firmy będzie generowana przez urządzenia mobilne podpięte na stałe do internetu. To ta konieczność pchnęła wieloletnich aliantów - Google'a i Apple'a na wojenną ścieżkę. W jednym momencie stali się zagorzałymi przeciwnikami.
Google wybrał strategię Microsoftu i Windowsa - dostarczyć mobilny system operacyjny możliwie największej liczbie producentów. Google zarabia na sprzedaży reklam, a Microsoft na sprzedaży oprogramowania. Skoro sam Android nie musiał zarabiać, Google mógł zaoferować go za darmo wszystkim tym, którzy chcieli z niego skorzystać. Google'owi chodziło przecież o jak najszersze dotarcie do użytkownika mobilnego internetu po to, aby poszerzać rynek wyszukiwania informacji w internecie.
W pierwszym momencie strategia ta wydawała się nie mieć wad - Google nie musiał produkować smartfonów (jak choćby Apple ze swoją zamkniętą strategią wokół OS) by szeroko być na nich obecny. Na rynku nie było nowoczesnych otwartych mobilnych systemów operacyjnych, wiec adopcja Androida przebiegała ekspresowo. W rezultacie Google szybko opanował rozwój mobilnego internetu. Tyle, że do czasu.
Pierwsze oznaki problemów ze strategicznym planem Google'a - własna wyszukiwarka na największej możliwej liczbie urządzeń mobilnych - przyszły z Chin. Kiedy Google zmagał się z coraz trudniejszymi warunkami obecności na rynku chińskim, partnerzy z Open Handset Alliance (zrzeszenie producentów sprzętu z Androidem) zdali sobie sprawę, że jeśli Google będzie musiał odejść z Chin, to także ich produkty będą wybrakowane - nie będą wtedy mogli oferować produktów Google'a (wyszukiwarka, Gmail i inne) na tym rynku.
Szybko poszukali więc zamienników i co najśmieszniejsze - wszystko w ramach open-source'owej natury Androida. Baidu, realny konkurent Google'a na chińskim rynku wyszukiwania informacji w sieci, szybko wkroczył do gry i zaczął negocjować z producentami smartfonów z Androidem w celu zastąpienia wyszukiwarki Google'a na swoją.
Chiny to najbardziej perspektywiczny mobilny rynek świata, a Stany Zjednoczone to prawdziwa dojna krowa. Kiedy Google starał się ugasić pożar w Chinach, na rynku amerykańskim Microsoft negocjował z siecią Verizon zastąpienie wyszukiwarki Google'a na Bing w? niektórych smartfonach z Androidem. Jest już na rynku pierwszy taki produkt - Motorola the Citrus, który mimo, że z Android OS, zainstalowaną ma wyszukiwarkę Microsoftu - Bing, a nie Google.
To wielkie zagrożenie dla Google'a. W końcu to ich system operacyjny, a nie zarobią na wyszukiwaniu informacji na Motoroli the Circus ani grosza - przychody z reklam przy wyniku wyszukiwania zgarnie Microsoft.
W ten sposób Android odwraca się od Google'a przechodząc na stronę producentów smarfonów, którzy sami muszą zmagać się w wewnętrznej bitwie o prymat na rynku Androida. Od Motoroli the Circus już tylko krok do chęci większej kontroli nad tym, z jakimi aplikacjami, jakim dostawcą wyszukiwania informacji w internecie urządzenie mobilne trafia do rąk konsumenta. Ta kontrola oznacza nowe źródło przychodów.
Stąd już dziś całkiem prawdopodobne jest to, że już wkrótce Google będzie musiał płacić by w ogóle być na Androidzie.