Spędziłem noc na włoskim lotnisku. Traktowali ludzi gorzej niż zwierzęta
O godność pasażerów na lotnisku w Bergamo upomniał się przy mnie starszy pan. Zrobił to w pięknym stylu i przypomniał mi, że są chwile, gdy trzeba tupnąć i powiedzieć "dość".

Ten tekst zapewne nigdy by nie powstał, byłem już bowiem świadkiem podobnych sytuacji. Do tego, że warto go napisać, przekonała mnie rozmowa jednego z pasażerów z ochroną.
Przyjechałem na lotnisko w Bergamo przed godziną drugą w nocy. Mój lot zaplanowany był za kilka godzin, ale nie pokrywał się z rozkładem komunikacji miejskiej, dlatego musiałem pojawić się nieco wcześniej. Widok, który zastałem nie zaskoczył mnie jakoś bardzo. W czasach latania do i z berlińskiego lotniska Schönefeld byłem świadkiem podobnych zjawisk. W terminalu zastałem tłumy ludzi. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Wzdłuż ścian usiłowali spać ci, którzy podobnie jak ja, nie mieli wyjścia. Atmosfera przypominała noclegownię.
Na początku zapytałem pracownika, czy mogę przejść do hali odlotów. Oświadczył, że będzie to możliwe dopiero o 3 nad ranem. Z braku innych możliwości usadowiliśmy się z żoną pod ścianą i cierpliwie czekaliśmy. Czas płynął wolno i sennie, gdy w pewnym momencie w odległości 2-3 metrów usłyszałem rozmowę starszego mężczyzny z ochroną lotniska.
Starszy pan na lotnisku uświadomił mi, że o godność trzeba się upominać
Rozmowa mężczyzny z ochroną toczyła się w bardzo spokojnym tonie. Chociaż była to w zasadzie lista skarg i wniosków, nie krzyczał on, ani nawet nie podnosił głosu. Przez kilka minut płynną angielszczyzną nawiązywał do swoich doświadczeń na innych lotniskach. Podawał liczne przykłady. Tłumaczył bardzo grzecznie, że to niedopuszczalne, że prawie nie można wejść do toalety, bo chodzi się w niej po kałużach uryny (sprawdziłem, było tak). Za nieludzką uznał sytuację, w której ludzie muszą siedzieć pod ścianą na podłodze, gdy hala odlotów z mnóstwem miejsc siedzących przy poszczególnych bramkach świeci pustkami, a przed nią jak strażnika postawiono pracownika. Skarżył się wreszcie na niewłaściwe oznaczenia, przez które po wyjściu z autobusu ludzie kierowali się w kierunku hali odlotów, by dowiedzieć się po przejściu kilkuset metrów z napisów drobnym drukiem, że w nocy czynne jest tylko wejście pierwsze.
Lista rzeczy, które można było poprawić, żeby ludzie poczuli się podmiotowo była oczywiście dłuższa, ale najbardziej niesamowity jest fakt, że przybywając na lotnisko, tak łatwo dostosowałem się do nieludzkich warunków i bez protestu usiadłem na podłodze lub brnąłem przez kałuże moczu. Człowiek, który w tak piękny sposób rozmawiał z ochroną, bez żadnej złości, agresji, a jedynie posługując się argumentami, przypomniał mi, że o godność trzeba się upominać. Zwłaszcza że niecałe półtorej godziny później, gdy zaczęto wpuszczać ludzi do hali odlotów sytuacja się unormowała.
Niestety, zanim to nastąpiło, obsługa lotniska posunęła się do bardzo żenującego zagrania. Być może ochrona zdała relację przełożonym, bo kilkanaście minut po opisanej rozmowie wzdłuż ścian, gdzie siedzieli i spali ludzie, zaczął chodzić pracownik, który budził zaspanych i tłumaczył, że z powodów bezpieczeństwa nie można w tym miejscu siedzieć lub spać. Był też pozytywny aspekt, chyba reprymenda zadziałała, bo zaczęto sprzątać toalety.
Lotniska, dworce, przystanki - ludzie ludziom zgotowali ten los
Oczywiście można powiedzieć, że sami się o to prosiliśmy. Gdy latanie stało się dostępne dla niemal każdego, a lot między europejskimi miastami jest niewiele droższy niż podróż pociągiem EIP w Polsce, lotniska zapełniły się, zalały je tłumy. To oczywiste, że infrastruktura mogła nie nadążać za po popularyzacją latania. Zresztą zagadnienie dotyczy nie tylko lotnisk. Dworzec kolejowy Warszawa Centralna permanentnie boryka się z przeludnieniem. Jesteśmy mobilni, stać nas na podróże, a powstała dekady wcześniej infrastruktura nie nadąża.
Tylko czy to usprawiedliwia obsługę lotniska w Bergamo? Mężczyzna, który postanowił upomnieć się o godność pasażerów, pokazuje, że czasem trzeba tupnąć i przypomnieć innym, że ludzi powinno traktować się jak... ludzi.