Garmin Forerunner czy Fenix 8? Na 4 rzeczy musisz zwrócić uwagę
Garmin Forerunner 970 pod wieloma względami dogonił, a pod niektórymi nawet przegonił najnowszą generację serii Fenix. Którego z nich więc wybrać? Tak, wybór będzie trudny.

Choć może odrobinę ułatwi go fakt, że na co dzień od dłuższego czasu korzystam z mojego prywatnego Fenixa 8 51 mm, a przez ostatnie tygodnie nosiłem Forerunnera 970 i... dokonałem wyboru. Czas się więc podzielić tym, co sprawiło, że - spojler - zostałem z Fenixem 8, choć mam świadomość, że masa osób wybrałaby dokładnie odwrotnie.
Po pierwsze - absolutnie nie lekceważ rozmiaru

56 gramów - taką masę ma Forerunner 970. I o ile sama ta wartość może komuś nie mówić zbyt wiele, to odczucia z noszenia Forerunnera są mniej więcej takie, jakbyśmy nosili na ręce... opaskę sportową. Serio, z jakiegoś powodu bardziej zauważałem podczas noszenia Whoopa niż FR 970.
Fenix 8 jest natomiast małym czołgiem, który nosimy na nadgarstku. Nie ma przy tym znaczenia, czy mowa o 8 47 czy 51. Niezależnie od tego, o jakiej różnicy w gramach mówimy, będziemy czuć, że mamy na sobie po prostu spory zegarek. Trochę lepiej będzie w przypadku Fenixa 8 43, ale raz - dostajemy tutaj nie tylko mniejszy ekran, ale też słabszy akumulator, a w dwa - nawet najmniejszy Fenix jest zbudowany w Fenixowym stylu. I to będzie odczuwalne, nawet mimo kompaktowych - na papierze - wymiarów.
Czy ten rozmiar Fenixów może przeszkadzać? W moim przypadku nie - wręcz przeciwnie, z czasem zacząłem bardziej cenić sobie takie cegły, w tym w kwestii wizualnej. Z drugiej strony - życie z FR 970 jest bardzo często po prostu łatwiejsze. Spanie z zegarkiem na ręce? Przy 970 nawet tego nie czujemy, natomiast Fenixem 8 51 mm możemy zrobić krzywdę osobie, która śpi obok nas. Przy bardziej dynamicznych aktywnościach, takich jak bieganie, mniejsza masa 970 też zdecydowanie działa na jego korzyść, bo po prostu zapominamy, że mamy go na ręce.
Forerunner 970 ma też jednego asa w rękawie. Choć Fenix broni się mocno.
Plusem dla 970 jest bez wątpienia szafirowe szkiełko na wyświetlaczu i nie, to nie jest przesada. Mój Fenix 8 51, z którym zamierzam zostać na kilka długich lat, już może się pochwalić kilkoma brzydkimi rysami, które na 970 pewnie by nie powstały.
I z drugiej strony - Fenix, zwłaszcza ten największy, daje mimo wszystko poczucie, nawet jeśli złudne, absolutnej niezniszczalności. Wygląda jak czołg, jest zbudowany jak czołg, daje poczucie obcowania z czołgiem (cokolwiek to znaczy). Co zabawne, Forerunner 970 wcale nie jest wykonany gorzej ani dużo delikatniejszy, bo oprócz szafirowego szkła mamy tutaj chociażby ramkę z tytanu. I co? I Fenix dalej robi wrażenie zegarka, z którym chciałoby się pójść na koniec świata, niezależnie od warunków (poza tym, żeby nie wiało, nie padało i było umiarkowanie ciepło, bo inaczej to nieprzyjemnie jest).
Po drugie - cena

Jeśli chodzi o ceny "oficjalne", sugerowane przez producenta, to właściwie nie ma pojedynku. Garmin Forerunner 970 oferuje właściwie wszystko to, co jest w stanie zaoferować Fenix 8, a nawet - przynajmniej na razie - więcej, szczególnie jeśli chodzi o biegaczy. Jednocześnie kosztuje o grubo ponad 1000 zł mniej, oferując jeszcze w bonusie szafirowe szkiełko, którego w tańszych wariantach Fenixa brak. I tak, ma wspaniałą latarkę (korzystam absolutnie codziennie), głośnik (i to nawet działający odrobinkę lepiej niż w F8), mikrofon, fantastycznego AMOLED-a i właściwie wszystkie sportowe dodatki, o jakich można marzyć. Oraz te, o których istnieniu dowiecie się po kilku miesiącach użytkowania zegarka - albo nigdy.
Aczkolwiek - tutaj pojawia się haczyk albo dwa. Fenix 8 już trochę na rynku jest, więc i ceny spadły w niektórych sklepach, i to takich sensownych, do poziomu, gdzie różnica w cenie mieści się w kilkuset złotych. Trzeba też dodatkowo pamiętać, że część nowości w FR 970 wymaga do działania pasa HRM 600, czyli jednego z droższych pasów tętna na rynku. Ale, żeby nie było, kiedy Fenix 8 dostanie nowości z 970 - też będzie tego pasa wymagał, więc niekoniecznie trzeba brać to pod uwagę.
W skrócie: skłaniałbym się do ogłoszenia remisu, jeśli pominąć ceny ze strony producenta.
Po trzecie - akumulator. Z przytupem albo bez.

Jak często trzeba ładować Fenixa 8 51 mm? Nie wiem. Poważnie - nie mam pojęcia, jak często trzeba to robić, bo robię to tak rzadko, że przy kolejnym ładowaniu nie pamiętam, kiedy było poprzednie. To jest absolutna akumulatorowa bestia i między innymi z tego powodu postanowiłem wybrać większego Fenixa, jako uzupełnienie dla 1040 Solar. Dwa sprzęty, które ładuje się co "nie wiem, nie pamiętam".
W przypadku mniejszego Fenixa 47 mm różnice, przynajmniej na papierze, odrobinę się zacierają. I 970, i F8 powinny wytrzymać po 15-16 dni na jednym ładowaniu, i do 7-8 dni z zawsze włączonym ekranem. Co ciekawe, Garmin w tej ostatniej kategorii przypisuje lepszy wynik FR 970, z kolei Fenix 8 ma zdecydowanie lepsze czasy z włączonym GPS.
Jak w praktyce wypada akumulator w FR 970? Jeśli chodzi o tryb zegarka, to deklarowanych 8 dni musi wymagać sporo wysiłku włożonego w konfigurację trybów zasilania i pewnie odrobiny szczęścia. Podczas mojego użytkowania, pomijając aktywności, przy zawsze włączonym ekranie i jasności ustawionej na 2/3 mocy, maksymalnie udawało mi się dotrzeć na jednym ładowaniu do końca 4 dni od odłączenia zegarka od kabla. Zmniejszenie intensywności podświetlenia powinno nas przenieść - pomijając aktywności - w okolice wyraźnie ponad 5 dni. Czyli nawet w porównaniu do Fenixa 8 47 mm nie powinno być źle (może z dzień różnicy), a w razie czego mamy pod ręką - albo właściwie na ręce - dużo, dużo jaśniejszy wyświetlacz, jeśli będziemy takiego akurat potrzebować.
Oczywiście można też wyłączyć zawsze włączony ekran i zostać przy aktywacji gestami (które działają bardzo sprawnie). Wtedy spokojnie podwoimy ten wynik.
Po czwarte - o funkcjach nie myśl

Najwyższe modele z serii Forerunner od zawsze były w dużej mierze Fenixami spakowanymi w mniejsze, lżejsze i trochę mniej wizualnie "wyprawowe" obudowy. Nie inaczej jest tym razem - właściwie wszystko, co jest w Fenixie 8, jest i w FR 970. I w drugą stronę - właściwie wszystko, co jest w FR 970, docelowo trafi do Fenixa 8. Trudno też znaleźć jakieś poważniejsze różnice czy to w monitorowaniu tętna, czy w zapisie przebytej trasy. Jeśli więc ktoś chce zegarka sportowego z najwyższej półki i jednocześnie chciałby wydać jak najmniej, ale dostać jak najwięcej, to w przypadku tych dwóch modeli... dostanie w jednym i drugim przypadku właściwie to samo. Pomijając może drobiazgi, w tym tak małe, jak fakt, że na ekranie głównym FR 970 nadal nie da się ustawić tygodniowego "przebiegu" rowerowego i da się to zrobić tylko dla biegania.
Poza tym, z wyjątkiem może pewnej liczby względnie niszowych przypadków, w grze są głównie trzy wspomniane wcześniej kwestie, ze szczególnym naciskiem na rozmiar i czas pracy na jednym ładowaniu. Owszem, Fenix 8 ma swoje mniej oczywiste zalety, np. w postaci lepiej uszczelnionej obudowy, która nadaje się do nurkowania, ale obstawiam, że większości osób nie robi to aż tak wielkiej różnicy. I gdyby ktoś pytał - nawet po tej "nurkowej" zmianie wolę przyciski w Fenixie od tych w Forerunnerze.
Trzeba więc sobie zadać głównie jedno pytanie - jak bardzo nie chcemy regularnie ładować naszego zegarka i jak daleko jesteśmy się w związku z tym w stanie posunąć w kwestii tolerancji busoli na nadgarstku. Przyznaję, że gdyby większość moich aktywności stanowiło bieganie - bez wahania skierowałbym się w kierunku 970. Jako że jednak bliżej mi od dłuższego czasu do siłowni i górskich wycieczek (a na rower mam 1040 Solar), Fenix 8 51 mm z jego absolutnie niesamowitym czasem pracy na jednym ładowaniu zostaje u mnie na długo.