Android miał ostrzegać świat przed trzęsieniami ziemi. Wyszło inaczej
Android Earthquake Alerts System (AEAS) od Google miał być cyfrowym aniołem stróżem, który w krytycznych sekundach przed kataklizmem uratuje życie milionom ludzi. Po czterech latach działania bilans jest jednak mieszany: system zdołał wysłać setki milionów powiadomień, ale spektakularnie zawiódł podczas katastrofalnego trzęsienia ziemi w Turcji w 2023 r. Google przyznaje się do ograniczeń algorytmu i zapowiada zmiany.

Pierwotny pomysł Google brzmiał prosto - wykorzystać miliardy akcelerometrów w telefonach z Androidem, aby tworzyły najgęstszą na świecie sieć mikrosejsmografów. Gdy grupa urządzeń rejestruje ruch charakterystyczny dla fali P serwery porównują sygnały i, jeśli korelacja przekroczy próg pewności, generują alert przed groźniejszą falą S. To podejście omija koszt budowy klasycznych sieci sejsmometrów, które potrafią pochłaniać setki milionów dolarów.
W teorii każda sekunda wyprzedzenia to szansa na zamknięcie zaworów gazu, zatrzymanie windy czy znalezienie bezpiecznego miejsca. AEAS obiecuje dwa poziomy ostrzeżeń: dyskretne Be Aware dla lekkich wstrząsów i pełnoekranowe Take Action dla silnych wstrząsów - to drugie przebija tryb Nie przeszkadzać i uruchamia syrenę dźwiękową.
Czytaj też:
Pierwsze sukcesy - tysiące wykrytych wstrząsów i setki milionów alertów

Od startu globalnego rolloutu w 2021 r. AEAS wykrył łącznie 18 tys. trzęsień ziemi (M ≥ 1,9) i rozesłał 790 mln powiadomień w 98 krajach. Ocenę efektywności wykonano na podstawie ankiet - 85 proc. respondentów deklarowało, że faktycznie odczuło wstrząsy, a 36 proc. otrzymało alert jeszcze przed drżeniem.
Z technicznego punktu widzenia to imponujące: system działa niezależnie od infrastruktury sejsmicznej i wprowadził EEW do regionów pozbawionych prawdziwych czujników. Do 2019 r. tylko 250 mln ludzi miało dostęp do wczesnych ostrzeżeń, dziś - głównie dzięki Androidowi - już 2,5 mld.
Niestety, była też katastrofa w Turcji w 2023 r. - i inne wpadki
6 lutego 2023 r. Android oblał egzamin. Pierwszy wstrząs o magnitudzie 7,8 zabił ponad 55 000 osób. Algorytm AEAS ocenił magnitudę na… 4,5–4,9 MMS i wysłał tylko 469 alarmów Take Action do 10 mln potencjalnie zagrożonych ludzi. Pół miliona osób dostało powiadomienie niższego priorytetu Be Aware, który nie wybudza telefonu - a wstrząs nastąpił o 4:17 nad ranem.
14 lutego bieżącego roku AEAS wysłał milionom Brazylijczyków ostrzeżenie o możliwym trzęsieniu 5,5 MMS. W rzeczywistości nie zarejestrowano żadnego wstrząsu. Google wyłączył system w kraju do czasu wyjaśnienia i przeprosił użytkowników.
Google wyjaśnia, że w Turcji sekwencja danych była nietypowa: potężny wstrząs przeładował lokalne akcelerometry, przez co system miał zbyt mało danych i czasu na ich zebranie, aby odróżnić falę P od pierwszych wstrząsów S. Po tragedii inżynierowie wydłużyli czas obserwacji, dociążyli metrykę intensywności i usunęli z obliczeń telefony generujące nadmierny szum, np. jadące samochodem.

Google zapewnia, że AEAS przesyła wyłącznie bardzo przybliżoną lokalizację i 200 bajtów danych sejsmicznych symetrycznie szyfrowanych. W trybie czuwania system pobiera zaledwie 0,000004 proc. energii akumulatora telefonu na minutę. Krytycy kontrargumentują, że nawet takie anonimowe dane mogą zdradzić wzorce ruchu populacji. Niektóre rządy wyraziły chęć integracji AEAS z narodowymi systemami, ale warunkiem jest otwarcie części kodu i API - Google na razie udostępniło jedynie SDK do odczytu alertów, nie samej detekcji.
Google musi udowodnić, że kolejna wersja algorytmu poradzi sobie z rzadkimi, lecz krytycznymi przypadkami. Dopiero wtedy sejsmograf w kieszeni stanie się tym, czym miał być od początku - strażnikiem, który daje nam kilka bezcennych sekund przewagi nad naturą.