Elektrownia jądrowa gotowała rzekę. W Polsce będzie to samo
Upały dają się we znaki zachodniej Europie i wpływają nie tylko na samopoczucie ludzi – we Francji już jest tak gorąco, że praca elektrowni jądrowej stała się niemożliwa. Są grupy, które przestrzegają, że Polskę może czekać podobny scenariusz, jeśli postawimy na atom.

Fala upałów niedługo dotrze i do nas – w czwartek w wielu miejscach w Polsce termometry pokażą więcej niż 30 st. C. Na zachodzie gorąc już teraz jest nie do zniesienia. W Hiszpanii pobity został rekord dla czerwca (46 st. C. w El Granado), grzeje się też Francja czy Włochy. W Londynie mogą tęsknić za typową wyspiarską pogodą widząc 33 st. C.
Zapewne nie brakuje i tam głosów, że jak jest lato, to musi być ciepło, ale takie upały mają wpływ nie tylko na człowieka. We Francji zdecydowano się wyłączyć blok jądrowy w elektrowni w Golfech. Nie dało się schładzać reaktora wodą pochodzącą z Garonny, bo temperatura rzeki przekroczyła dopuszczalne 28 st. C.
Do podobnych zdarzeń dochodziło już wcześniej, m.in. w 2019 r. czy 2021 r.
W poprzednich latach sytuację pogorszały również susza i niski stan wód
- Jeśli plany budowy polskiej elektrowni jądrowej nad Bałtykiem dojadą do skutku, to u nas problem będzie ten sam – komentuje stowarzyszenie Eko-Unia.
W dodatku ucierpi ekosystem morski, do którego elektrownia będzie zrzucać ciepłą wodę z chłodzenia – napisano na facebookowym profilu.
Stowarzyszenia Eko-Unia oraz Bałtyckie S.O.S. podczas niedawnej konferencji przestrzegały, że ich zdaniem technologia chłodzenia reaktorów doprowadzi do "podgrzewania wody w morzu, co sprzyja zakwitom sinic i może tworzyć strefy beztlenowe".
Już wcześniej prof. Jacek Piskozub przewidywał, że do Bałtyku będzie wpływać ciepła woda o temp. o 10 st. C wyższej od otaczających wód, w ilości porównywalnej z przepływem w rzece Bug.
- Są to bardzo duże ilości energii, które ogrzeją wody przybrzeżne w rejonie będącym obszarem Natura 2000 – komentował naukowiec.
Teraz Eko-Unia podkreśla, że naukowiec PAN podtrzymuje swoje stanowisko.
- Zagrożenie dla Bałtyku jest realne. W każdej sekundzie ta największa nad Bałtykiem elektrownia ma pobierać 5 wagonów po 30 ton wody, chłodzić reaktory oraz zrzucać tysiące ton wody morskiej podgrzane o 10 st. C. Dobowo to daje zrzut relatywnie „gorącej wody” w ilości 5400 pociągów wody po 40 wagonów każdy. Jeśli nałożyć to na ocieplenie klimatu i morza naukowcy z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie nie mają złudzeń: będzie więcej sinic i większe zagrożenie dla tworzenia stref beztlenowych. To zagrożenie dla całego ekosystemu Bałtyku i turystyki na polskim wybrzeżu, która nie toleruje zakwitów sinic – mówił Radosław Gawlik, prezes stowarzyszenia.
Autorzy z Instytutu Oceanologii PAN (IO PAN) w Sopocie ostrzegali wcześniej, że nie wzięto pod uwagę kluczowego czynnika, jakim jest ocieplanie się Morza Bałtyckiego na skutek zmian klimatu.
Gdy planowano elektrownię, nie zdawano sobie sprawy, że temperatura wody w Bałtyku może latem przekroczyć 25 st. C. Skoro wody po chłodzeniu mają być o 10 st. C cieplejsze od otaczających, to może się zdarzyć, że temperatura wód pochłodniczych może mieć ponad 35 st. C. Tymczasem w Polsce, zgodnie z prawem, w wyniku zrzutu wód temperatura wody nie może przekroczyć 35 st. C. W takiej sytuacji może się zdarzyć to, co zdarzyło się w przypadku elektrowni fińskiej, że latem trzeba było ograniczać pracę elektrowni.
Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Maciej Bando w rozmowie z PAP odpowiadał, że opinie prof. Piskozuba i prof. Kulińskiego "nie stanowią jednocześnie stanowiska Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, a jedynie opinie prywatne sporządzone w imieniu i na rzecz uczestnika postępowania, tj. Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia".
Czytaj też: