TikTok jak alkohol i papierosy. Są o krok od wdrożenia ostrego prawa
Amerykański stan Teksas jest na finiszu prawa ustanawiającego zakaz mediów społecznościowych dla osób poniżej 18 roku życia. Nowe prawo ma traktować TikToka i spółkę jak używki.

W obecnej formie media społecznościowe nie są miejscem dla dzieci. I mowa tu nie tylko o treściach na nich publikowanych, które w najlepszym przypadku są kontrowersyjne, w najgorszym szkodliwe. Przyjazności najmłodszym użytkownikom internetu odejmuje także uzależniający aspekt mediów społecznościowych, który sprawia, że dzieci i młodzież spędzają przy nich zbyt dużo czasu.
Rozwiązanie? Traktowanie mediów społecznościowych przez prawo niczym używki i treści dla dorosłych.
W Teksasie legalnie zdobędziesz prawo jazdy, ale mama będzie miała prawo usunąć ci TikToka
Tak mniej-więcej rysuje się podejście amerykańskiego stanu Teksas, który jest na prostej drodze do zablokowania dostępu do mediów społecznościowych każdej osobie po 18. roku życia. Ustawa nr 186, która zakazywałaby korzystania z mediów społecznościowych mieszkańcom Teksasu poniżej 18. roku życia, w piątek przeszła przez komisję senacką i ma zostać poddana pod głosowanie w Senacie stanu Teksas w przyszłym tygodniu.
Treść ustawy zakłada, że firmy będące właścicielami platform mediów społecznościowych będą weryfikować wiek użytkowników próbujących założyć na nich konto. Weryfikacja opierałaby się na "publicznych lub prywatnych systemach danych", a firmy byłyby zobowiązane do usunięcia tych danych natychmiast po potwierdzeniu wieku użytkownika. W obecnej formie ustawa przewiduje, że minimalny wiek, by Teksańczyk mógł posiadać konto w mediach społecznościowych wynosi 18 lat.
W przypadku osób niepełnoletnich, które posiadają konta w mediach społecznościowych - przede wszystkich tych utworzonych przed wejściem w życie nowego prawa - rodzice będą mogli wysłać prośbę o usunięcie konta. Firmy będą miały 10 dni na rozpatrzenie prośby, a jej odrzucenie będzie skutkować "podjęciem działań prawnych" przez biuro prokuratora generalnego stanu Teksas. Biuro ma traktować nieprzestrzeganie przepisów jako "oszukańczą praktykę handlową".
Równolegle trwają prace nad projektem ustawy nr 499, który zobowiąże koncerny technologiczne do odpowiedniego oznaczania mediów społecznościowym ostrzeżeniem dotyczącym "związku między korzystaniem z mediów społecznościowych przez nieletnich a poważnymi problemami ze zdrowiem psychicznym". Mniej-więcej cyfrową wersją tego, co obecnie możemy zobaczyć na opakowaniach wyrobów tytoniowych.
Podczas trwających od ponad roku prac legislacyjnych przeciwnicy nowego prawa argumentowali, że jest ono zbyt surowe i rekomendowali obniżenie minimalnego wieku do 16 lat. Argumentacja była opierana przede wszystkim na podobnych modelach stosowanych na Florydzie i w Australii, gdzie konta w mediach społecznościowych mogą posiadać internauci, którzy ukończyli odpowiednio 16 rok życia. Ponadto przytoczono także samo prawo stanu Teksas, które umożliwia prowadzenie pojazdów mechanicznych od 16 roku życia - przeciętny szesnastolatek będzie mógł kierować samochodem, lecz nie będzie mógł decydować o swoim koncie na Facebooku.
Ban w intencji dobra dzieci poskutkuje ograniczonymi cyfrowo dorosłymi
Choć teksańska inicjatywa zakazu korzystania z mediów społecznościowych przez osoby poniżej 18 roku życia przedstawiana jest jako troska o dobro dzieci, trudno nie dostrzec w niej kolejnego przejawu konserwatywnego kursu, którym od lat podąża ten stan. To właśnie w Teksasie w w 2023 roku wprowadzono prawdopodobnie najbardziej rygorystyczne w Stanach Zjednoczonych prawo dotyczące dostępu do treści dla dorosłych - przeglądanie i oglądanie cyfrowych świerszczyków również wymaga poświadczenia ukończenia 18 roku życia.
W obu przypadkach, zamiast inwestować w edukację cyfrową, programy profilaktyczne i rzetelne informowanie o ryzykach, lokalny rząd decyduje się na użycie najbardziej restrykcyjnych środków - i prawdopodobne najmniej efektywnych. Trudno bowiem oczekiwać, że nastolatek, który może już legalnie prowadzić samochód, nie znajdzie sposobu na obejście ograniczeń, choćby w postaci VPN. Ustawa zdaje się też ignorować fakt, że media społecznościowe, mimo swoich wad, są dziś ważnym kanałem komunikacji, edukacji i budowania tożsamości. Władze stanowe wolą jednak prawnie podciągnąć TikToka i Facebooka pod używki, niż wprowadzić w szkołach obowiązkowe zajęcia z cyfrowej higieny i samo zachowania w internecie.
Bowiem sama blokada nie usuwa z internetu ani szkodliwych treści, ani platform, na których są publikowane. Jedynie oddala w czasie "to, co nieuniknione" i nie przygotowuje obywatela na to, co będzie go otaczać przez resztę życia.
Może zainteresować cię także: