Weekend zaczął się od surrealistycznego doświadczenia. Mój pierwszy w życiu komputer pojawił się w ważnym oświadczeniu
To był zwykły sobotni poranek. Przeglądałem Internet z herbatą w ręku, gdy nagłówek przyciągnął moją uwagę: Linux kończy z obsługą procesorów 486 w nadchodzącej wersji jądra. Moje serce zabiło szybciej. Czy to możliwe? Ten stary, poczciwym procesor z mojego pierwszego komputera, który przez lata uważałem za dawno pogrzebany w odmętach historii, właśnie pojawił się w oficjalnym komunikacie Linusa Torvaldsa. Przez moment poczułem się, jakbym spotykał starego przyjaciela z dzieciństwa, który przez lata ukrywał się w cieniu, a teraz postanowił się oficjalnie pożegnać.

W wieku 9 lat otrzymałem swój pierwszy komputer - desktop z procesorem Intel 486SX. Była to niskobudżetowa wersja pełnoprawnego 486DX, pozbawiona wbudowanego koprocesora matematycznego. Maszyna posiadała skromne 4 MB RAM, dysk twardy o pojemności 133 MB i kartę graficzną VGA. W tamtych czasach dla małego chłopca był to istny technologiczny skarb. Dokładnie pamiętam ten moment, gdy rodzice wnieśli do pokoju pudło zawierające komputer. Z punktu widzenia mojej rodziny była to ogromna inwestycja i luksus, na który z trudem sobie pozwolili.

Z biegiem czasu udało mi się rozbudować tę maszynę do 486DX2, 16 MB pamięci RAM oraz zainstalować lepszą kartę graficzną SVGA z 1 MB własnej pamięci. Karta dźwiękowa Sound Galaxy, kompatybilna z popularnym standardem Sound Blaster Pro oraz napęd CD-ROM 4x prędkości, były kolejnymi ulepszeniami, które zainstalowałem z dumą godną młodego inżyniera NASA. Każdy nowy element był świętowany jak Boże Narodzenie w środku roku.
MS-DOS - królestwo zaklinania komputerów słowami magicznymi
W tamtych czasach, aby uruchomić grę, nie wystarczyło kliknąć ikonę. Większość gier wymagała specyficznej konfiguracji systemu, co oznaczało zagłębienie się w tajniki MS-DOS. Paradoksalnie to właśnie dzięki grom dzieci w wieku 8-14 lat stawały się nieformalnymi ekspertami IT. Niedługo po tym jak poznałem tabliczkę mnożenia wiedziałem już, jak zmodyfikować pliki CONFIG.SYS i AUTOEXEC.BAT, aby zwolnić cenne kilobajty konwencjonalnej pamięci.
DEVICE=C:\DOS\HIMEM.SYS
DOS=HIGH
FILES=30
BUFFERS=20
STACKS=9,256
LASTDRIVE=D
Ten fragment kodu CONFIG.SYS to nie jest dla mnie obce zaklęcie - to fragment mojego technicznego DNA, które do dziś potrafię wyrecytować z pamięci. Gdy inne dzieci uczyły się wierszyków na pamięć ja uczyłem się, jak używać menedżerów pamięci, takich jak EMM386.EXE, aby uwolnić upragnione 600K konwencjonalnej pamięci potrzebnej do uruchomienia najnowszych gier.

Używałem głównie MS-DOS zamiast Windows 3.1 czy później Windows 95. Nie chodziło tylko o to, że DOS zajmował mniej pamięci - chodziło o kontrolę. W DOS czułem się jak dyrygent orkiestry elektronicznej, gdzie każda komenda była dokładnie taka, jak ją napisałem. Windows, choć kolorowy i pełen ikon, dla gracza był wtedy jak nadmiernie skomplikowany instrument, który zajmował zbyt wiele zasobów i wprowadzał niepotrzebną warstwę pośrednią między graczem a ukochaną grą.
Microsoft Encarta - pierwsze multimedialne objawienie
Mimo że rzadko używałem Windows 3.1 do codziennej pracy pamiętam moment, który zmienił moje postrzeganie możliwości komputera. Po zainstalowaniu napędu CD-ROM włożyłem do niego płytę z encyklopedią Microsoft Encarta. To, co zobaczyłem, kompletnie mnie oczarowało - kolorowe zdjęcia, animacje, a nawet krótkie pliki wideo i dźwiękowe. To było jak przejście z czarno-białej telewizji do świata kolorów i dźwięków.
Microsoft Encarta, wydana w 1993 r., była pierwszą multimedialną encyklopedią zaprojektowaną specjalnie dla komputerów. Zamiast przewracać strony papierowej encyklopedii mogłem klikać hiperłącza i przenosić się z jednego tematu na inny. Nagle edukacja przestała być statyczna - stała się interaktywną przygodą. Pamiętam, jak siedziałem zafascynowany przez godziny, odkrywając świat w sposób, który wcześniej wydawał się niemożliwy.
Gry - cyfrowe królestwa na dyskietkach i płytach CD
Moje serce należało jednak do gier. Lotus, z jego prostą, ale wciągającą rozgrywką wyścigową. Wolfenstein 3D i Doom, które definiowały gatunek strzelanek pierwszoosobowych na długo przed erą Call of Duty. Strike Commander i Wing Commander, które przenosiły mnie w niebiosa i poza nie. Panzer General uczył strategii wojskowej, a UFO: Enemy Unknown (znany również jako X-COM) pokazywał, że taktyczne zarządzanie zasobami może być fascynujące.
Szczególne miejsce w moim sercu zajmowały gry LucasArts - The Dig i Full Throttle - z ich wciągającymi fabułami i charakterystycznym poczuciem humoru. Pamiętam, jak siedziałem do późna w nocy, z oczami wlepionymi w monitor, próbując rozwiązać kolejną zagadkę w Full Throttle lub odkryć tajemnice obcej cywilizacji w The Dig.

Need for Speed na moim 486DX działał też całkiem nieźle marzenie - zwłaszcza po rozbudowie pamięci RAM i karty graficznej. Te gry nie tylko dawały rozrywkę - one kształtowały moją wyobraźnię, uczyły mnie angielskiego (bo lokalizacji wtedy prawie nie było) i, co najważniejsze, rozwijały logiczne myślenie.
486 - towarzysz na dłużej niż planowano
W moim domu się nie przelewało. Ten komputer, gdy rodzice mi go kupili, był szybki, piękny i drogi. Ale z powodu ograniczeń finansowych utknąłem z nim na długie lata. Podczas gdy moi koledzy z czasem przechodzili na Pentium, a później Pentium II, ja wciąż odkrywałem możliwości swojego 486SX.
To wymuszało kreatywność - musiałem nauczyć się optymalizować każdy bit pamięci, każdy kilobajt na dysku twardym. Gdy inne dzieci narzekały, że ich nowy komputer jest za wolny, ja uczyłem się, jak zmusić starszą maszynę do uruchamiania nowszych programów. Ta wiedza i te umiejętności zostały ze mną na całe życie - nauczyłem się, że ograniczenia często wymuszają innowacyjność.
Dopiero znacznie później doczekałem się upgrade'u do komputera z procesorem Pentium MMX i kartą graficzną Voodoo Rush. To był ogromny skok technologiczny, ale nigdy nie zapomniałem o moim pierwszym 486SX, który otworzył mi drzwi do świata technologii.
Koniec ery, ale nie koniec dziedzictwa
Informacja o usunięciu obsługi dla procesorów 486 w jądrze Linuksa oznacza symboliczny koniec pewnej ery. Linus Torvalds i inni deweloperzy jądra uznali, że utrzymywanie wsparcia dla tej architektury, która pojawiła się na rynku w 1989 r., a której produkcję Intel zakończył w 2007 r., nie jest już uzasadnione.

To nie pierwsza tego typu decyzja - wsparcie dla jeszcze starszych procesorów 386 zostało usunięte z Linuksa już w 2012 r. Teraz, po 13 latach, przyszedł czas na 486. Usunięcie wsparcia oznacza, że minimalnym wymaganiem dla przyszłych wersji jądra Linuksa będzie obecność instrukcji TSC i CMPXCHG8B (CX8), które są dostępne w procesorach Pentium (P5) i nowszych.
Dla tych nielicznych, którzy wciąż używają komputerów opartych na architekturze 486, pozostają starsze wersje jądra i dystrybucji Linuksa lub specjalistyczne dystrybucje zaprojektowane specjalnie dla takiego sprzętu. W praktyce jednak trudno wyobrazić sobie, aby w 2025 r. ktoś używał 486 do czegokolwiek innego niż hobbystyczne projekty retro-komputerowe.
Czytając o końcu wsparcia dla 486, poczułem mieszankę nostalgii i zdumienia
Nostalgii, bo ten procesor był sercem mojego pierwszego komputera, który ukształtował moje życie. Zdumienia, bo uświadomiłem sobie, jak długo Linux wspierał tę architekturę - Microsoft porzucił wsparcie dla niej wraz z wydaniem Windows XP w 2001 roku, a Linux kontynuował je przez kolejne ponad 20 lat.
Mój stary komputer z 486SX marki Ambra dawno już trafił na elektroniczne śmietnisko, ale wspomnienia o nim pozostają żywe. Każdy programista i inżynier mają swojego pierwszego - pierwszy komputer, pierwszy język programowania, pierwszy projekt. Te pierwsze doświadczenia kształtują nas na całe życie.

Dziś pracuję jako twórca treści, piszę o najnowszych procesorach, kartach graficznych i systemach operacyjnych. Ale to właśnie tamten stary, powolny z dzisiejszej perspektywy 486SX, zasiał we mnie fascynację technologią, która trwa do dziś. I chociaż Linux oficjalnie żegna się z 486, to dziedzictwo tego procesora - pokolenie techników, programistów i entuzjastów, których wprowadził w świat komputerów - będzie żyło jeszcze bardzo długo.
Może właśnie na tym polega prawdziwa trwałość technologii - nie na tym, jak długo fizycznie funkcjonuje, ale na tym, jak długo trwa jej wpływ na ludzi, których dotknęła.