REKLAMA

Największymi przegranymi tej kampanii prezydenckiej są media głównego nurtu

Kampania prezydencka dobiega końca i prawdę mówiąc nie mogę się już doczekać ciszy wyborczej. Media w Polsce - szczególnie te głównego nurtu - są bowiem aktualnie nie do zniesienia. Ich radykalizacja jest wprost proporcjonalna do traconego przez nie znaczenia.

Największymi przegranymi tej kampanii prezydenckiej są media głównego nurtu
REKLAMA

Wybory wygrywa się dziś w internecie - to truizm znany od kilku okresów wyborczych, wiem. W 2025 r. doszedł jednak kolejny element - media głównego nurtu, na czele z telewizjami i najważniejszymi tradycyjnymi redakcjami prasowymi (obecnymi w sieci oczywiście), nie mogąc pogodzić się z szybko spadającym znaczeniem dla polityczno-medialnego dyskursu, radykalizują się pokazując swoje najgorsze oblicze. I w rezultacie ich działania przynoszą skutek zupełnie odwrotny od zamierzonego.

REKLAMA

Maski mainstreamowe media porzuciły już dawno

Tyle że chyba nigdy wcześniej nie było to aż tak wyraźne, jak teraz. Fakty TVN naprawdę niewiele różnią się od Dzisiaj w Republice, a polityczna część Gazety Wyborczej od wPolityce.pl - może tylko nieco większą subtelnością działań, choć zapewne tylko dlatego, że mówią do nieco innego odbiorcy. Natomiast cel ich działań jest totalnie zbieżny z medialną konkurencją - zaorać kandydata przeciwnej strony, przemilczeć lub strywializować niewygodne doniesienia dotyczące wspieranej opcji politycznej.

W rezultacie realnie ważne informacje, których ocena w normalnych okolicznościach miałaby zapewne globalny consensus, nie mają większego znaczenia. A ich przegrzanie przez jedną część sporu światopoglądowego prowadzi wręcz do umocnienia się drugiej strony, która nabiera przekonania, że to wszystko spisek, a najpewniej skoordynowana przez rywalizującą stronę akcja służb specjalnych.

To wszystko z kolei doprowadziło do sytuacji, że dziś naprawdę trudno mówić o obiektywnych faktach, których ocena byłaby jednoznaczna. I jak tu nie wierzyć postmodernistom, którzy już w latach 70 ubiegłego wieku dowodzili, że nie ma żadnej jednej prawdy, są tylko lokalne wierzenia. Widzimy to teraz super wyraźnie.

Stąd zresztą niesamowity wystrzał popularności mediów niezwiązanych z establishmentem

Największym wygranym tej kampanii jest Kanał Zero - medium obecne na platformie największego dealera kart na rynku mediów internetowych, czyli Google'a. To niesie za sobą 2 niezwykle istotne skutki:

  1. Kanał Zero wyrasta na wiodącą telewizję w Polsce

Dla potężnej grupy odbiorców mediów, a tym samym wyborców, to Kanał Zero jest dziś ostoją obiektywizmu (czy to się komuś podoba, czy nie) i naprawdę jest zupełnie nieistotne, czy szef Kanału Zero Krzysztof Stanowski jest/był finansowany przez jedną część sporu politycznego, czy nie.

Popularność Kanału Zero, liczona w milionach wyświetleń programów publicystycznych, w tym na żywo, jest dziś realnie konkurencyjna dla tradycyjnych telewizji, a przez swoją bezkompromisowość w języku, formatach oraz otworzeniu łam na wykluczonych przez media głównego nurtu kandydatów skrajnych, wielu wydaje się wręcz najbardziej pluralistyczną telewizją.

Wpływ Kanału Zero na sposób myślenia wielkiej grupy Polaków jest dziś wręcz silnie niedoszacowany. Obstawiam, że ma dużo większe znaczenie niż TVN24, czy TVP Info. Ze swoim naturszczykowym charakterem, brakiem stuprocentowo technicznego profesjonalizmu, tasiemcowo długimi programami, odbierany jest przez wielkie rzesze odbiorców jako jedyne naturalne dziś medium telewizyjne.

  1. To Big Techy zdecydują, kto będzie prezydentem Polski

Kanał Zero stoi jednak na YouTubie i jego algorytmie. Oczywiście nie odmawiam medium Stanowskiego naturalnego wielkiego sukcesu zasięgowego, ale jako osoba z branży internetowej wiem, jak potężnym zagrożeniem jest uzależnienie od algorytmu Big Techa.

Niech nikt nie ma żadnych wątpliwości - to Google w dużej mierze decyduje o popularności mediów internetowych w Polsce. I to Google decyduje komu odkręcić, a komu przykręcić śrubkę. Oczywiście nie dzieje się to w jednym momencie. Najczęściej Google pozwala organicznie rosnąć, szczególnie podmiotom będącym naturalnie na fali. Dopiero potem, w zależności od bieżących potrzeb polityczno-biznesowych Google'a, algorytm rusza do boju. Gdy Google znajdzie innego faworyta, to jemu będzie dawał milionowe zasięgi.

Zresztą tak działają wszystkie Big Techy, które zarządzają wielkimi platformami społecznościowymi. Zuckerberg ma już na koncie zbudowanie i zaoranie dwóch fal mediów internetowych, a to zapewne nie koniec. Z kolei TikTok sam w sobie ma algorytm oparty na krótkotrwałych hitach - tak, by przemiał medialny był jak największy.

To Big Tech wybierze nam prezydenta

To kolejny truizm, wiem - ale to Big Techy wybiorą nam prezydenta w 2025 r., a i tak odnoszę wrażenie, że to ostatnie wybory, gdy jeszcze może nam się wydawać, że tak nie jest i że mamy realny wpływ na własne myślenie i wybory. W kolejnych - kto wie, może już tych parlamentarnych - porzucimy te obiekcje. Będzie tylko bitwa na algorytmy.

Już dziś to, jaką kolejną aferę opublikuje na swojej jedynce Gazeta Wyborcza piórem totalnie dookreślonego dziennikarza, który lubi się powyzywać i poprzepychać z posłami ze znienawidzonej partii, lub to, co napisze wieloletni naczelny najbardziej opiniotwórczych tygodników na Twitterze, ma znaczenie o tyle, że algorytmy Big Techów wrzucą to w swoją maszynkę do mielenia zasięgów, co doprowadzi do rozmydlenia przekazu i zadziała odwrotnie niż zamierzenia autorów.

Zresztą trudno jest nie dostrzec, że ten postępujący trywializm przekazu medialnego, czy wręcz infantylizacja dyskursu politycznego już dziś wyręcza nas w wyborze prezydenta kraju. Przecież największe zasięgi wczorajszej debaty zdobywa filmik, na którym jeden z kandydatów wykonuje dziwny gest wciągania czegoś nosem. Jest to więc zdecydowanie najważniejsza rzecz z wczorajszej debaty. Realnie może wpłynąć na to, kto zostanie prezydentem Polski. Nie wierzycie? Spójrzcie na TikToka, Instagram, Facebooka, YouTube'a, na których ponad 20 mln Polaków spędza weekend.

Radykalizacja mediów głównego nurtu przypomina mi radykalizację Kościoła

Wraz ze spadkiem znaczenia, a co za tym idzie sprawczości, media głównego nurtu coraz szybciej się radykalizują. Ich przekaz jest jeszcze bardziej oparty o jednostronny obraz rzeczywistości, co umacnia tych najbardziej wierzących oraz odpycha tych, którzy przekonani nie są.

To prowadzi z kolei do powstania sekt - totalnie zamkniętych ideologicznie nisz, które kompletnie nie dopuszczają innego myślenia, a innowierców traktują jak zdrajców, których trzeba wyeliminować. Zresztą to dokładnie ten sam mechanizm, który trawi aktualnie Kościół Katolicki. Wraz ze spadkiem liczby wiernych, w tym tych regularnie chodzących na msze, przekaz Kościoła się mocno radykalizuje. Przyspiesza to odchodzenie z Kościoła kolejnych wielkich grup wiernych i zacieśnia sekciarską pętle na szyjach tych, dla których Kościół jest najważniejszą kwestią w życiu.

I wygląda na to, że tak samo będzie z mediami głównego nurtu.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-13T16:07:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:00:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:44:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:27:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T15:03:50+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T14:57:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:55:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:41:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T10:40:23+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T08:04:13+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:51:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T06:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T21:19:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T20:50:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T20:37:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T19:32:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T16:48:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T16:00:24+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T15:22:09+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T13:43:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T13:26:56+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA