REKLAMA

Patrzmy, na czym, gdzie i jak siedzimy. To ma znaczenie

Czy wymiana foteli w pojeździe komunikacji miejskiej może budzić emocje? Okazuje się, że tak - i nie chodzi tylko o wygodę. To jednak też się liczy, o czym niestety bardzo często się zapomina.

Patrzmy, na czym, gdzie i jak siedzimy. To ma znaczenie
REKLAMA

Jak zauważył Jarosław Lipszyc, w Nowym Jorku wymieniają wagony na nowe. Rezygnacja z leciwych składów budzi jednak sporo emocji, bo to właśnie w nich montowano charakterystyczne siedziska, „ustawione pod kątem 90°, co nie tylko zachęca do konwersacji, ale także zmniejsza ilość interakcji konfrontacyjnych”.

REKLAMA

Dla mnie ciekawy jest wysoki poziom świadomości tego problemu. W toczącej się debacie podkreśla się specyficzną kulturę Nowego Jorku, z jej gęstą siecią relacji, i wskazuje na zagrożenia dla spójności tej kultury wynikające z rzeczy na pozór tak banalnej, jak zmiana wagonu metra na model z siedzeniami ustawionymi po przeciwnych bokach pojazdu. To bowiem jest sposób najbardziej alienujący z możliwych - osoby siedzące do siebie bokiem bardzo rzadko wchodzą w interakcje, a odległość pomiędzy osobami siedzącymi naprzeciwko jest zbyt duża, żeby takie interakcje miały miejsce (a jeżeli już, to raczej w duchu konfrontacji niż komunikacji).

"My kupujemy wagony metra i autobusy bez refleksji na ten temat, i to też wydaje mi się znaczące" - dodał autor wpisu

I faktycznie – w dyskusjach o nowym taborze skupiamy się na osiąganych prędkościach, klimatyzacji, dostępie do WiFi, tym, czy autobus będzie elektryczny, czy wodorowy, a tramwaj nowy lub używany (i na dodatek skąd kupowany). Rzecz jasna pojawiają się wizualizacje, ale w kontekście wygody mówi się po prostu o komforcie, obiecując, że będzie pasażer zadowolony.

Nie zawsze tak jest. PKP Intercity w ubiegłym roku pokazywało, jak będą wyglądały nowe wagony w ich pociągach i choć jeszcze minie trochę czasu, nim w takich fotelach siądziemy, to pewnie wczesne „testy” pozwolą wychwycić ewentualne uwagi czy niedopatrzenia.

Piotr Rachwalski na swoim blogu Komunikacja Zastępcza przypomniał, jak przebiegał proces wymiany foteli w Kolejach Dolnośląskich. Robiono konkursy, testy i ankiety. „Fotel to podstawa, z tym elementem taboru pasażer ma największy, wręcz intymny kontakt” – zaznaczył Rachwalski, z czym trudno się nie zgodzić.

A jednocześnie nie poświęca się temu aspektowi aż takiej uwagi, na co zwrócili uwagę komentujący. Jak pisze jeden z nich, w nowych gdańskich autobusach elektrycznych „siedzenia to po prostu materiałowe obicie bezpośrednio na plastiku”, przez co „jazda tymi autobusami to całkowity dramat”. Rachwalski dodaje, że autobusy elektryczne są szczególnie podatne na oszczędzanie – odchudzanie foteli jest niezbędne, by pojazd ważył mniej. Problem w tym, że tracą na tym pasażerowie, którzy mogą później z takich autobusów rezygnować.

Dotykamy sedna problemu. Autobusy elektryczne - nie bez przyczyny! - reklamowane są jako te ekologiczne, korzystne dla środowiska. Wydaje się olbrzymie pieniądze na nietrujący transport, ale co z tego, jeżeli dla pasażerów będzie zwyczajnie nieprzyjazny? Nie pod względem emisji, ale tego, jak spędza się w nim czas.

Wystarczy czasami przejść się po mieście, by zobaczyć, jak mało uwagi poświęca się temu, gdzie siedzimy, na czym i jak

Dlaczego nie projektujemy naszych przestrzeni tak jak popularnych kawiarni, jeśli chcemy, by były tak samo chętnie odwiedzane i używane? Spójrzmy na kilka zdjęć z wnętrz tejże sieci kawiarni, by przyjrzeć się tej różnorodności siedzeń. Są duże stoliki dla wielu osób, są wygodne kanapy, są fotele, są pojedyncze stanowiska. (…) Przestrzeń publiczną tworzy się dla jej użytkowników, by odpowiadać na ich potrzeby, a nie dla samej potrzeby remontu, wymiany nawierzchni czy stawiania ławek dla samego stawiania

pisał w swoim artykule Kosma Nykiel, zwracając uwagę na znaczenie ławek w mieście.

Niedawno odwiedziłem jedno z wyremontowanych łódzkich podwórek. Za bramą był ładny, duży plac zabaw, całkiem sporo zieleni i las… ławek. Było ich tak dużo, że przestrzeń bardziej przypominała składowisko zbędnych elementów małej infrastruktury niż czegoś, co zostało zaprojektowane z myślą o mieszkańcach. Być może ci żyjący w niewielkiej kamienicy faktycznie latem schodzą się i wspólnie grillują – piecyki były ustawione przy niektórych ławkach – ale całość prezentowała się zbyt sztucznie. Niby ławki były skierowane do siebie, by zachęcać do rozmów, ale było ich zwyczajnie za dużo, więc miałem wrażenie obserwowania przedziwnej makiety. To niemożliwe, żeby było aż takie zapotrzebowanie! Mało tego – przed placem zabaw ustawiono coś na wzór trybuny z ławek. Spokojnie więcej niż 30 osób mogłoby oglądać zabawę młodych. Jakoś nie mogłem wyobrazić sobie beztroskiej rozrywki pod tak czujnym okiem obserwatorów. Bezpieczeństwo jest ważne, ale bez przesady.

Nie czułem się, by ktoś zachęcał mnie do naturalnego odpoczynku. Bardzo często jest tak na innych ulicach. Ławki stoją, ale ulokowane są w dziwnych miejscach. Siedząc ma się widok na skrzyżowanie albo ruchliwą drogę. Owszem, czasami chodzi też o to, aby usiąść, żeby odpocząć, więc ta rola też jest ważna. Jednak warto regenerować siły w bardziej przyjaznym otoczeniu albo zmieniać je tak, by relaks mimo wszystko był spokojniejszy i nie towarzyszył mu hałas samochodów.

REKLAMA

Na szczęście widać zmianę podejścia. Coraz więcej ławek na wyremontowanych ulicach czy parkach stawia się z sensem, z myślą o użytkownikach, a nie tylko po to, by wypełnić przestrzeń. I widać, że to działa – sąsiedzi rozmawiają ze sobą, grupki mają gdzie się podziać i wspólnie spędzać czas.

Oczywiście możemy się zastanawiać, czy np. metro lub tramwaj to miejsce, które powinno służyć ułatwianiu wchodzenia w interakcję, ale… czemu nie. Może powinniśmy mieć więcej takich szans, by otworzyć się na drugiego człowieka. A jeśli ktoś uważa inaczej, to dyskutujmy – bo właśnie wspólna przestrzeń powinna być dla nas. Tymczasem dziś bardzo często stawia się nas przed faktem dokonanym i w ogóle nie myśli o przyszłych użytkownikach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA