Mówią, że młodzi pouciekają, a wieś zamieni się w skansen. Z powodu wiatraków
Wieś może stać się skansenem, ale niekoniecznie z powodów walorów estetycznych. Mieszkańcy obawiają się, że wkrótce większość młodych wyjdzie i nikt nie będzie chciał żyć w okolicy otoczonej wiatrakami.
Jesteśmy „zakreskowani” – mówią mieszkańcy miejscowości Stara Kościerzyna, którzy od dłuższego czasu mówią głośne „nie” kolejnym inwestycjom OZE. Jak informuje „Dziennik Bałtycki”, rada gminy Miłoradz przegłosowała zmiany w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy uwzględniające nowe elektrownie. Teraz ma przystąpić do sporządzenia miejscowych planów, ale protestujący nie odpuszczają.
Kiedyś była za wiatrakami. Już nie jest
Katarzyna Kostrzewa-Rzoska przypomina, że kiedy 11 lat temu sama była radną gminną głosowała za wiatrakami, ale dzisiaj tej decyzji żałuje. Dlatego przestrzega aktualne władze i podkreśla, że ich decyzja będzie mieć swoje konsekwencje w przyszłości. Odpowiedzialność jest wielka.
- Nasza miejscowość będzie otoczona wiatrakami aż do granic możliwości. My w tej chwili mieszkamy w otoczeniu farmy Szymankowo. Dla tych, którzy mieszkają dalej, być może ten widok jest zadowalający, zwłaszcza przy zachodzie słońca, ale dla nas odczuwalny jest hałas i to, jak to się przenosi na nasze domostwa – komentuje.
Na hałas zwraca uwagę również Waldemar Kurpias ze Starej Kościelnicy, który sąsiedztwo wiatraków porównał do mieszkania w okolicach… lotniska. Choć nie zdziwiłbym się, gdyby słyszący odgłosy silników z chęcią by się jednak zamienili.
- Z takiej miejscowości, która ma przeszło 800 lat, zrobimy skansen. Wartość działek spadnie, nikt nie będzie chciał się budować. Młodzi wyjadą, a my zostaniemy – przekonuje.
Argumenty protestujących przeciwko wiatrakom często przypominają te wykorzystywane przez środowiska anty-5G. Ba, nawet pada kultowa fraza o braku dowodu na nieszkodliwość czy troska o spadek wartości działek. Wygląda na to, że sprzeciwiający się celowo sięgają po różne sposoby na to, by przekonać władze do przegonienia inwestora.
Wykorzystywane argumenty podobne, ale jednak problemy nieco inne, bo w przypadku masztu mowa o jednej konstrukcji, natomiast farmy wiatrowe czy fotowoltaiczne zagarniają sporo terenu i rzeczywiście trudniej jest się budować.
A jak jest z hałasem? Sprawa jest skomplikowana
Według badań i pomiarów emitowane dźwięki nie mają negatywnego wpływu na zdrowie. Dyskomfort może być jednak odczuwalny. A mieszkańcy mający takie konstrukcje wokół siebie mówią, że nie "może", a "jest".
„Śwista, jakby samolot chciał wystartować, a nie mógł” – skarżyła się w reportażu „Dużego formatu” mieszkanka gminy Darłowo, która wiatraki widzi z okna. Marek Maluchnik, sekretarz Gminy Nasielsk, w rozmowie z Business Insiderem zwracał uwagę, że „pewien szum można usłyszeć dopiero, gdy zboczy się z niej w kierunku pola, na którym umiejscowione są wiatraki”. Przypomina odgłos ruchu ulicznego. Jego zdaniem to nie hałas jest problemem – najgłośniej jest wtedy, gdy jest mgła, choć „nie jest to też tak, żeby jakiś odgłos miał się nieść nie wiadomo jak daleko po okolicy” – ale sama ingerencja w krajobraz. Dlatego burmistrz Nasielska wypowiedział w kwietniu 2024 r. wojnę wiatrakom, zapowiadając, że kolejne inwestycje na terenie gminy nie powstaną.
- pisaliśmy na Spider's Web.
Nie chcą wiatraków u siebie, bo skorzysta na tym tylko sąsiadująca miejscowość
Protestów przeciwko wiatrakom przybywa. Niedawno sosnowiecki oddział „Wyborczej” opisywał lokalny konflikt wywołany przez plany firmy z Zawiercia. Przedsiębiorstwo nie może postawić farmy wiatrowej w mieście, więc postanowiło ulokować ją w pobliskim Myszkowie.
Zaraz, zaraz – wtrącili się jednak mieszkańcy Myszkowa – a jaki my będziemy mieć w tym interes?
Obiecano im 10 proc. wytworzonej energii do podziału, ale mieszkańcy stwierdzili, że taki kawałek podzielony na spore osiedle nie zostanie nawet zauważony i nie przyczyni się do mniejszych rachunków.
- Dlaczego coś ma funkcjonować u nas z korzyścią dla sąsiedniego miasta? Widać coś jest nie tak i w Zawierciu na taką inwestycję nie wyrażono zgody – mówią protestujący, cytowani przez sosnowiecką „Wyborczą”.
Zawiercie tłumaczy, że obowiązujące studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego zakazuje stawiania odnawialnych źródeł energii zasilanych wiatrem. Z kolei burmistrz Myszkowa wspomina o możliwym referendum, choć już teraz zaznacza, że stoi po stronie mieszkańców, którzy sprzeciwiają się wiatrakom.
Jak widać referendum ws. fotowoltaiki inspiruje coraz mocniej, skoro temat kolejnego głosowania, tym razem decydujące o przyszłości wiatraków, może zostać zorganizowane w następnej miejscowości. Nowy trend 2025?
Więcej o energii z wiatru przeczytasz na Spider's Web: