Plac zabaw jak spacerniak to skandal podobny do wycinki drzew. Tracimy na tym wszyscy
Teoretycznie tylko dzieci szkoda, które będą „bawić się” na czymś, co niby jest placem zabaw. Tyle że lekceważące podejście dewelopera nie dotyka tylko samych mieszkańców nowego budownictwa. Może mieć opłakane skutki.
Zdjęcie specyficznego placu zabaw zamieścił łódzki radny Kosma Nykiel. Miejsce zabaw dla dzieci przypominające więzienny spacerniak znajduje się w Łodzi przy jednej z nowych inwestycji.
Mnóstwo osób złapało się za głowę, widząc lekceważące podejście dewelopera. Niestety nie on pierwszy, nie on ostatni. Profil Ulice Starego Polesia zamieścił podobny przykład opisywany w 2022 r. – porównano plac zabaw do faktycznych spacerniaków. Wniosków zapewne się spodziewacie:
Polityka deweloperów szokuje, szczególnie jeśli przypomnimy sobie, jak wyglądały place zabaw na osiedlach z czasów PRL-u czy po prostu ogólne podejście do wspólnej przestrzeni. Na Spider’s Web kilkukrotnie opisywałem, jak architekci chcieli zadbać o przyszłych mieszkańców. Współcześnie liczy się wyłącznie zysk i dopasowanie się do przepisów. Udało się osiągnąć minimum? I wystarczy. Owszem, można mieć pretensje, że przepisy są tak skonstruowane, ale mimo wszystko można wyobrazić sobie lepsze zagospodarowanie niewielkich przestrzeni z powyższych zdjęć.
Ot, współczesne budownictwo, bo łatwo sobie wyobrazić, że podobnych placów jest całe mnóstwo. Teoretycznie tracą na tym tylko mieszkańcy nowych apartamentowców i to oni mają pecha. Co innego, gdyby deweloper wyciął drzewa w okolicy czy pozbawił sąsiadów dostępu do zieleni – wówczas mielibyśmy bardziej ogólną szkodę i wyrządzoną krzywdę.
Tylko to krótkowzroczne podejście. Na takich imitacjach wspólnych przestrzeni tracimy wszyscy
Gdzie mają tworzyć się sąsiedzkie więzi? Gdzie dzieci mają bawić się z innymi? Ktoś w jednym z komentarzy słusznie zauważył, że za jakiś czas pojawią się narzekania, że młodzież nie bawi się na podwórkach, tylko ciągle z nosami w telefonie. Tymczasem zwyczajnie od małego nie ma przestrzeni do takich aktywności. A czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Patrząc na nowe budownictwo, załamujemy ręce, ale wydawać się może, że problem leży wyłącznie w estetyce i rzecz jasna w tym, że za wielkie pieniądze sprzedawane są niewielkie mieszkanka. Przykład łódzkiego placu zabaw pokazuje, że usuwa się miejsca, gdzie mogą tworzyć się społeczności.
W przyszłości będzie mieć to olbrzymie konsekwencje
Z niedawnego raportu „Ziemianie atakują” przeprowadzonego przez agencję Lata Dwudzieste i Kantar Polska wynika, że zaledwie 5 proc. przepytanych rodaków twierdzi, że jest gotowa aktywnie działać dla klimatu. Dwa lata temu chętnych było 13 proc. Autorzy raportu z niepokojem odnotowują, że dochodzi do stopniowego zaniku poczucia, że trzeba pilnie ratować świat. Zamiast tego „wzrasta przekonanie, że z coraz gorętszym klimatem i tego konsekwencjami jakoś da się żyć”.
Badacz z Katedry Analiz Gospodarczych i Finansowych na Wydziale Finansów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach komentując inne niepokojące wyniki badań sugerował, że Polacy nie mają świadomości ekologicznej.
Pierwsze badania dotyczące świadomości ekologicznej Polaków zaczęto prowadzić niedługo po transformacji ustrojowej w Polsce. Wtedy wykazano, że edukacja nie podejmuje nauczania postaw ekologicznych. Dzisiaj, po około 30 latach, tamci uczniowie są dorosłymi ludźmi. Skoro oni nie czują tego wewnętrznego przekonania ani nie mają wykształconej świadomości ekologicznej, to nie postępują w ten sposób
– wyjaśniał w rozmowie z portalem Nauka w Polsce dr Jakub Kubiczek.
Chęć troski o wspólne dobro moim zdaniem rodzi się też w miejscach publicznych – na rynkach, placach zabaw, osiedlach. Trudno o poczucie wspólnoty i solidarności na grodzonych enklawach czy właśnie takich placach zabaw zrobionych na odczep. Jasne, edukacja ekologiczna jest ważna, ale jak można martwić się o drzewa, lasy, parki, rzeki, łąki czy pola, jeśli na dzień dobry nie ma szans na wspólne przebywanie z rówieśnikami.
Niestety, wypychając je na place zabaw, na których trzeba bawić się w pojedynkę, bo dla innych zabrakło miejsca, tworzyć się będzie mieszkańców, którzy w nosie będą mieć to, co dzieje się za płotem. Bo i dlaczego mieliby się wychylać i troszczyć o coś innego, skoro im samym nie dano czegoś specjalnego i wyjątkowego?