Ta bomba atomowa miała być tak potężna, że bali się ją wyprodukować
W historii zimnej wojny roi się od tajnych projektów, które miały zadecydować o losach świata. Wśród nich, niczym cień, krąży opowieść o Sundial – projekcie bomby atomowej o tak niewyobrażalnej mocy, że sam pomysł jej stworzenia budził przerażenie.
Aby zrozumieć, czym miała być Sundial, warto spojrzeć na kontekst historyczny. Największą bombą atomową, która kiedykolwiek została zdetonowana, była radziecka Car Bomba. Wybuchła w 1961 r. na Nowej Ziemi, generując siłę eksplozji równą 50 megatonom trotylu (MT).
Dla porównania – bomby zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki miały odpowiednio 15 i 21 kiloton (kt), czyli były ponad 3000 razy słabsze niż Car Bomba.
Projekt Sundial miał jednak przenieść zniszczenie na zupełnie nowy poziom. Amerykańscy naukowcy w latach 50. rozważali stworzenie bomby termojądrowej o niewyobrażalnej wręcz mocy od 1000 do 10 000 megaton.
Testowanie termojądrowej apokalipsy
Pierwsze modele bomby atomowej opierały się wyłącznie na rozszczepieniu jądra plutonu lub wzbogaconego uranu. To właśnie rozszczepienie było głównym źródłem niszczycielskiej siły tej broni.
Wiosną 1951 r. dwaj amerykańscy naukowcy - Edward Teller i Stanislaw Ulam z Los Alamos opracowali projekt broni termojądrowej, powszechnie zwanej bombą wodorową. Pomysł był na pierwszy rzut oka prosty: wykorzystać siłę eksplodującej bomby atomowej do wywołania eksplozji właściwej bomby o znacznie większej sile. Pierwsza bomba miała uruchomić zapłon fuzji jądrowej izotopów wodoru - deuteru i trytu znajdujących się w drugiej, właściwej bombie.
Broń termojądrowa jest o wiele potężniejsza niż ta, która opiera się wyłącznie na rozszczepieniu. 1 listopada 1952 r., na wyspie na atolu Enewetak, przeprowadzono pierwszy test nowej bomby, pod kryptonimem "Ivy Mike". Eksplozja miała moc 10,4 megaton i była ponad 450 razy większą niż bomba zrzucona na Nagasaki podczas II wojny światowej.
W marcu 1954 r. przeprowadzono test "Castle Bravo". Bomba wybuchła wówczas z mocną 15 megaton, czyli 1000 razy większą niż bomba zrzucona na Hiroszimę. To była największa wówczas eksplozja wywołana przez człowieka. Ładunek wybuchł z mocą trzy razy większą, niż zakładano i wywołał radioaktywną katastrofę. Naukowcy byli zaskoczeni nie tylko siłą bomby, ale również większym niż oczekiwano opadem radioaktywnym.
Bomba wodorowa stała się tym samym najpotężniejszą bronią w dziejach ludzkości i synonimem nuklearnej zagłady, jaką mogła zgotować naszej cywilizacji. Wszystkie inne bomby atomowe były przy niej zaledwie "bombkami".
Mimo to pojawił się pomysł, by zbudować ładunek jeszcze potężniejszy. Tak potężny, że mógłby niszczyć nie miasta, ale całe państwa. Nadano mu kryptonim "Sundial" (zegar słoneczny).
Szokująca propozycja większego wybuchu
Informacje o projekcie "Sundial" są skąpe i często sprzeczne.
Z dostępnych wiadomości wynika, że w lipcu 1954 r. Edward Teller jasno dał do zrozumienia, że uważa 15 megaton za igraszkę. Na tajnym spotkaniu Głównego Komitetu Doradczego Komisji Energii Atomowej (General Advisory Committee of the Atomic Energy Commission), Teller podzielił się swoim "dzikim pomysłem" (wild idea) i poruszył kwestię wywołania, jak to ujął, "znacznie większych wybuchów" (much bigger bangs).
Naukowiec stwierdził, że w laboratorium w Livermore, wraz z zespołem pracował nad dwoma nowymi projektami broni, nazwanymi Gnomon i Sundial.
Gnomon miałby moc 1000 megaton (1 gigatony) i byłby używany jako ładunek mający wywołać właściwą eksplozję Sundial, który miałby niewyobrażalną siłę 10 000 megaton (10 gigaton). Większość propozycji Tellera pozostaje tajna do dziś, ale inni naukowcy na spotkaniu zanotowali, po jego odejściu, że byli "zszokowani" jego propozycją. "To zanieczyściłoby Ziemię", stwierdził jeden z nich.
Fizyk Isidor Isaac Rabi zasugerował nawet, że był to prawdopodobnie tylko "chwyt reklamowy" Tellera. Ale mylił się. W Livermore przez kilka kolejnych lat kontynuowano pracę nad Gnomonem i planowano nawet przetestować prototyp urządzenia w ramach operacji "Redwing" w 1956 r. Do testu jednak nigdy nie doszło.
Więcej o technologii i broni atomowej przeczytasz na Spider's Web:
Broń, która mogła spalić cały kraj
Dlaczego więc, skoro technologia pozwalała (przynajmniej teoretycznie) na stworzenie takiej bomby, projekt „Sundial” nigdy nie wyszedł poza fazę koncepcyjną? Odpowiedzi jest prosta. Gigantyczna moc rażenia budziła obawy o niekontrolowane skutki. Nikt nie był pewien, jakie konsekwencje dla środowiska i całej planety miałby taki wybuch.
Trudno jest nawet wyobrazić sobie jakie szkody wyrządziłaby bomba o mocy gigaton, ponieważ przy takiej mocy wiele tradycyjnych praw skalowania nie działa. To nie byłaby po prostu kolejna duża bomba, której moc można pomnożyć przez moc mniejszych ładunków.
Wyobraźmy sobie skalę: 50 megaton zmiotło z powierzchni ziemi obszar wielkości kilku miast. Setki megaton to kataklizm o trudnej do wyobrażenia sile. Taki wybuch mógłby wywołać gigantyczne fale tsunami, rozległe pożary i katastrofalne zmiany klimatyczne. Niektóre szacunki mówiły nawet o możliwości wywołania zimy nuklearnej, czyli długotrwałego ochłodzenia klimatu na skutek uniesienia do atmosfery ogromnych ilości pyłu i dymu.
Badanie z 1963 r. sugerowało, że bomba taka wysadziłaby potężną dziurę w atmosferze, a fala uderzeniowa mogłaby trzykrotnie okrążyć kulę ziemską. Przy zdetonowaniu jej na wysokości 45 km, jak zakładały prace teoretyczne, broń o mocy 10 000 megaton mogłaby wywołać pożar na obszarze o średnicy 800 km, czyli na obszarze wielkości Francji. A mówimy tu tylko o pożarze. Niszczycielska fala uderzeniowa byłaby znacznie większa.
Ważnym czynnikiem przeciw budowie Sundial był strach przed eskalacją konfliktu. Stworzenie bomby o tak niszczycielskiej mocy mogło sprowokować ZSRR do budowy podobnej broni, co doprowadziłoby do jeszcze bardziej niebezpiecznej sytuacji. W efekcie projekt Sundial został odłożony na półkę, stając się symbolem ludzkiej ambicji i jednocześnie lęku przed konsekwencjami własnych wynalazków.
Historia Sundial przypomina nam o potędze drzemiącej w atomie i o odpowiedzialności, jaka spoczywa na barkach ludzkości. To także dowód na to, że czasami rezygnacja z realizacji pewnych projektów jest wyrazem mądrości i troski o przyszłość. Choć konkretne informacje o Sundial pozostają owiane tajemnicą, sama opowieść o tym projekcie jest przestrogą, która powinna rezonować z nami do dziś.