REKLAMA

Bańka pęka. Co trzeci startup na bazie GenAI wkrótce padnie

To, że generatywna sztuczna inteligencja w istotny sposób zmienia świat jest już truizmem. To, że każdy próbuje na tym zarobić również. A także to, że jak zawsze chętnych do zarobienia na tej rewolucji jest znacznie więcej niż pieniędzy na rynku.

Bańka pęka. Co trzeci startup na bazie GenAI wkrótce padnie
REKLAMA

Jak wynika z danych zebranych przez firmę analityczną Gartner, 30 proc. projektów związanych z generatywną sztuczną inteligencją ma być porzucona do końca przyszłego roku. Okazuje się bowiem, że GenAI jest oferowana w aplikacjach i usługach, w których wydaje się pozbawiona większego sensu. W wyniku tego owe aplikacje i usługi zapewniają dane zwrotne niskiej jakości, będąc zarazem bardzo kosztownymi. Na dodatek na dziś trudno odróżnić produkty i usługi GenAI dobrej jakości od tych kiepskich.

REKLAMA

Gartner ilustruje to podziałem na poszczególne branże. Dla przykładu, technologia GenAI wydaje się szczególnie dobrze sprawdzać w świecie deweloperów oprogramowania, gdzie wdrożenie GenAI do tej pory okazywało się wysoce opłacalne i pomocne. Niestety im bardziej krytyczny charakter przetwarzanych danych, tym gorzej. Usługi GenAI wykorzystywane w branży medycznej, ubezpieczeniowej i finansowej, jak wynika z analizy Gartnera, na dziś wydają się być kompletnie pozbawione ekonomicznego sensu. Przynajmniej dla firmy, która chce z tej technologii korzystać - bo dla podmiotu opracowującego i sprzedającego te technologie to póki co żyła złota.

- Po zeszłorocznym entuzjazmie, kadra kierownicza nie może się doczekać, aby zobaczyć zwroty z inwestycji w GenAI, tymczasem organizacje mają trudności z udowodnieniem i realizacją wartości tych inwestycji. Wraz ze wzrostem zakresu inicjatyw, coraz bardziej odczuwalny jest ciężar finansowy związany z opracowywaniem i wdrażaniem modeli GenAI. Niestety, nie ma jednego rozwiązania dla wszystkich w przypadku GenAI, a koszty nie są tak przewidywalne jak w przypadku innych technologii - jak komentuje Rita Sallam, autorka raportu.

Generatywna sztuczna inteligencja niczym dotcomy, chmura i mobilne aplikacje. Nadchodzący armagedon nie powinien dziwić nikogo

 class="wp-image-4810298" width="840" height="350"
Koszty wdrożenia GenAI w zależności od różnych podejść biznesowych (źródło: Gartner)

W przypadku niemal każdej wielkiej technologicznej rewolucji niemal zawsze jest więcej chętnych do bycia jej częścią niż rynek jest w stanie przyjąć. Obserwowaliśmy to już wielokrotnie, od słynnej bańki dotcomów przez parcie na chmurę obliczeniową za wszelką cenę, aż po ambicję tworzenia aplikacji na telefony do absolutnie wszystkiego. Nietrudno więc uwierzyć w przewidywania analitycznego giganta, to wręcz powtórka z historii.

Jak bowiem wytłumaczyć sensownie dostępność kilkudziesięciu modeli językowych w przeglądarce Opera? A przecież to niezbyt ekstrawagancki przykład. Powstały firmy, które przy pomocy GenAI:

  • Generują kompletnie losowe i niepowtarzalne postacie do gier, które mogą mieć niestandardowe cechy i nie pasować do świata gry;
  • Tworzą specjalne kompozycje muzyczne mające na celu stymulowanie wzrostu roślin, mimo braku jednoznacznych dowodów na skuteczność takiego podejścia;
  • Generują obrazy abstrakcyjne, które mogą nie mieć oczywistego znaczenia lub wartości artystycznej dla ludzkiego odbiorcy;
  • Używają AI do tworzenia poezji, często z wynikami, które są gramatycznie poprawne, ale może im brakować głębi emocjonalnej lub sensu;
  • Usługi, które tworzą wizualizacje produktów, które nie istnieją i mogą nigdy nie zostać wyprodukowane, co może wydawać się bezcelowe z perspektywy biznesowej
  • Usługi, które generują scenariusze filmowe z kompletnie nierealistycznymi fabułami, które są zbyt fantastyczne, aby mogły zostać zrealizowane;
  • Platformy, które tworzą opowiadania mające na celu rozrywkę zwierząt domowych, mimo że nie ma dowodów na to, że zwierzęta mogą czerpać z tego przyjemność.

Dlaczego takie firmy w ogóle otrzymały jakikolwiek kapitał? Bo to i tak się inwestorom opłaca. Duże grupy inwestycyjne doskonale zdają sobie sprawę z tego, że zapewne jakieś 80 proc. poniesionych inwestycji okaże się finansowymi wpadkami. Pozostałe wystarczą jednak, by otrzymać zwrot z dużą nawiązką. Kiedy ChatGPT od OpenAI stał się największą premierą produktową w historii, zyskując w tygodnie setki milionów użytkowników - inwestorzy od razu zaczęli patrzeć przychylnym okiem na wszystko, co związane z GenAI. Ma sens lub nie ma sensu? Rynek zdecyduje, ale zainwestować należy we wszystkich.

Podobnie zresztą działają duże firmy. Microsoft, uważany za lidera rewolucji GenAI, ma prostą strategię. Przy każdym tego rodzaju pivocie ogłaszany jest komunikat wszystkie ręce na pokład, i wszyscy - ale to wszyscy - mają swoje usługi i produkty podczepić pod strategię na sztuczną inteligencję. To właśnie dlatego Copilot atakuje użytkownika aplikacji Microsoftu właściwie wszędzie, w Skype, w Excelu czy nawet w klawiaturze ekranowej SwiftKey. Z tego samego powodu kiedyś wszystko musiało być w chmurze. Starsi czytelnicy być może pamiętają, kiedy wszystko od Microsoftu miało mieć w nazwie końcówkę .NET. Najpierw wszystko podczepić pod nowego rynkowego bzika - a dopiero potem pozwolić prawom ewolucji ustalić co ma sens, a co było pomysłem jednak idiotycznym.

Czytaj też:

REKLAMA

Owych 30 proc. startupów, które mają umrzeć, kompletnie mi nie szkoda. Ich inicjatorzy zarobili co swoje, w niektórych przypadkach zapewne od samego początku wiedząc, że przedstawiony pomysł na biznes nie ma prawa przetrwać. Będą się potem na otarcie łez wymieniać NFT w metawersum - a na rynku pozostaną wyłącznie usługi, które faktycznie mają sens. Reszta: niech ginie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA