REKLAMA

PKS to wehikuł czasu. Zapytajcie o płatność kartą, a kierowca spojrzy z politowaniem

Nawet krytykowane przeze mnie podejście miast do transportu publicznego i niechętne korzystanie z cyfrowych wygód wyprzedza PKS-y o lata świetlne. Wsiadając do autobusu cofamy się w czasie.

autobusy
REKLAMA

W moje rodzinne strony pociąg przyjedzie dopiero w grudniu, co oznacza, że do siebie wracam autobusem PKS. Na przystanku jestem już 15 minut przed planowanym odjazdem, a i tak czuję się wówczas spóźniony. To efekt pewnej nerwicy, ale pod budką jest też po prostu ciekawie. Można obserwować wariatów drogowych, którzy wyprzedzają przed górką i nie przejmują się tym, że grozi to czołówką i przy osiąganych prędkościach najpewniej śmiercią na miejscu.

REKLAMA

Inna rozrywka to gry losowe. Najpierw obstawia się o której autobus przyjedzie. Rozkład jazdy wywieszony jest co najwyżej w celach dekoracyjnych. O ile opóźnienia są na swój sposób zrozumiałe, bo autobus łączy ze sobą miasta oddalone o 100 km i po drodze wiele może się zdarzyć, tak ten kursujący na mojej linii przeważnie przyjeżdża... przed czasem. W miniony weekend pobił rekord i odjechał 8 minut za wcześnie. Wyobrażam sobie, że przyszedł "spóźnialski" przekonany o tym, że ma jeszcze np. 2 minuty zapasu. Najpierw odetchnął, a po 20 minutach wściekał się na PKS, że tak okrutnie się spóźnia – a tymczasem on już od dawna był w drodze.

Kolejna loteria to typowanie, czy znajdzie się miejsce siedzące. Albo chociaż stojące. Nieraz w czasach szkolnych doświadczyłem tego, że kierowca po prostu rozłożył ręce przejeżdżając obok przystanku albo po prostu wskazał, co znajduje się za jego plecami. Ludzi było tyle, że nikt więcej by się nie wcisnął. Czekający na przystanku ze zrozumieniem kiwali głowami licząc na to, że kolejny, który przyjedzie za 3 godziny, jednak ich zabierze.

„To dlaczego nie kupisz biletu przez internet i kierowca będzie musiał cię zabrać?” – zapyta ktoś przyzwyczajony do podróży autobusami prywatnych przewoźników czy koleją

O ile strony PKS-ów rzadko kiedy oferują taką opcję – o tych wyjątkowych miejscach w sieci jeszcze sobie opowiemy, bo, oj, jest o czym mówić – tak sprzedaż prowadzi serwis e-podroznik.pl. Zbiera on też rozkłady jazdy i jest niezwykle pomocnym narzędziem do planowania autobusowych wojaży. Sęk w tym, że nie każdy przewoźnik wspiera e-bilety, więc na mojej trasie mogę zobaczyć taki komunikat:

PKS, którym regularnie jeżdżę, jest też bastionem gotówki. I zdziwiłbym się, gdyby inne autobusy państwowej komunikacji wspierały alternatywne sposoby rozliczania się – choć wyjątkiem jest np. PKS Poznań. Szkoda, że nie widzieliście miny jednego z kierowców, gdy nieświadomy pasażer na jednym z przystanków zapytał go, czy można płacić kartą. Pewnie szofer byłby mniej zdziwiony, gdyby podróżny poprosił o możliwość zatrzymania się na Marsie.

Tym razem miałem szczęście i siedziałem blisko okna znajdującego się na dachu. Kiedy autobus sunął po drogach wiatr przyjemnie rozczesywał włosy w upalny dzień. Swego czasu fart nie dopisał i trzeba było siedzieć bez przewiewu. Klimatyzacja? W niemieckim autobusie miejskim z lat 80., który został przerobiony na dalekobieżny i jest we flocie lokalnego przewoźnika, najwyraźniej nikt o takim dobrodziejstwie nie słyszał.

Możecie myśleć, że szydzę i uważam za podróż autobusem za jedną z najgorszych rzeczy, jaka mi się w tym roku przytrafiła

Tymczasem w tych moich krótkich wspomnieniach nie ma ani grama ironii czy złośliwości. Za każdym razem wysiadając na swoim przystanku jestem wdzięczny PKS-owi, że nie tnie połączeń, w miarę regularnie jeździ i jest szansą na powrót do domu.

Bo to prawdziwe szczęście. Kiedy wpisze się w wyszukiwarkę hasło „PKS zapaść” zobaczymy mnóstwo historii o miejscowościach wykluczonych transportowo. „Samorządy nie chcą brać na siebie ciężaru organizowania przewozów” – donosił Onet w 2022 r. Według polityków lewicy, którzy przed wyborami zapowiadali walkę o autobusy w gminach, w Polsce prawie 14 mln osób nie ma dostępu do kolei oraz PKS-ów. Może i mój autobus przyjeżdża w losowych momentach, może przed podróżą muszę wypłacać pieniądze i rozmieniać je (nie chcecie ryzykować gniewu kierowcy, który musi wydać z 50 zł - podejrzewam, że po wyciągnięciu z portfela 100 zł po prostu obrażony opuszcza pojazd i każe podróżnym radzić sobie samemu).

Zapaść widać na drogach (bo PKS-ów nie ma) i w sieci

Spójrzcie tylko na stronę PKS Łódź:

Celowo zostawiłem tę pustkę, niczego nie edytowałem.

Urocza jest strona PKS Wieluń, która na dzień dobry wyświetla informacje o okresowych badaniach technicznych, myjni autobusowej czy możliwości wynajęcia autokarów. Szczegółowego rozkładu jazdy można nie zauważyć. A najlepsze jest to, że wyświetlany jest w formie… tabliczek przystankowych.

Nie da się wpisać miejscowości i docelowej lokalizacji. Należy najpierw namierzyć swój własny przystanek i potem z całej listy sprawdzić dokąd autobus jedzie – tak, jakbyśmy szukali połączenia na stacjonarnym dworcu. A do tego dochodzi jeszcze egzamin z wiedzy nt. dokładnego numeru przystanku.

Nawet schludna strona PKS Gdynia, PKS Rzeszów czy PKS Bydgoszcz przypomina witryny z okresu 2008-2010. Czas stanął w miejscu, co dobrze pokazuje kondycję przewoźników.

PKS Gdynia
PKS Zielona Góra
PKS Bydgoszcz
PKS Sieradz

Znamienne, że łatwiej na stronach PKS-ów wykupić reklamę na autobusie niż dowiedzieć się, skąd i dokąd można nim pojechać. Wytłumaczeniem zarządzających stronami jest pewnie to, że istnieje przecież e-podróżnik.pl, ale przecież to strona przewoźnika powinna być pierwszym kontaktem dla pasażera.

To wręcz nieprawdopodobne, jak cyfrowo kolej odjechała autobusom

Jasne, możemy narzekać na ciągłe niedociągnięcia na kolei – jak choćby problemy z klimatyzacją w upalne lato.  Jednak też nie da się zauważyć zmian na plus, które zaszły w ostatnich latach. To wręcz niesamowite, że dziś niemal od ręki można kupić cyfrowo bilet. I to nie w jednej aplikacji, a w kilku, w zależności od tego, jaką preferujemy lub z której korzystamy na co dzień.

Irytują przeskalowane dworce czy przystanki, jednak to niesamowity komfort, że idąc na peron wiem, czy pociąg już przyjechał lub kiedy jest spodziewany. To wręcz absurdalne, że mamy 2024 r., a czekanie na autobus wręcz nie różni się od wyczekiwania, które było doświadczeniem ludzi żyjących w PRL-u. Tam też kierowca autobusu był panem i władcą – mógł ominąć przystanek, bo tak mu się podobało.

Czy inne podróżowanie jest możliwe? PKS Poznań na swojej stronie internetowej nie tylko pozwala kupić bilet (choć korzysta z systemu e-podroznik.pl), ale informuje, że we wszystkich autobusach można płacić za bilet kartą. Przewoźnik ma też aplikację pokazującą najbliższe odjazdy w oparciu o bieżące położenie autobusów. Podobny system wdrożył PKS z Gdyni. Coś, co jednak powinno być dziś standardem, jest w przypadku PKS-ów chwalebnym wyjątkiem.

REKLAMA

Przepaść ma znaczenie, bo jeśli chce się przyciągać ludzi do transportu publicznego, to ważna jest nie tylko jego dostępność (w tym przypadku PKS-y już leżą i to od dawna), ale też wygoda i dodatkowe usługi. Oczywistym jest, że na tę chwilę ważniejsze jest, aby cokolwiek do miast, miasteczek i wsi dojeżdżało, bo przecież nie wszędzie da się wybudować tory i nie zawsze będzie się to opłacać. Ale jeśli przewoźników przerasta choćby wdrożenie biletów online, to tak klientów nie zdobędą.

Zdjęcie główne: Paceman / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA