REKLAMA

Musimy odzyskać noc

Ciemność wydaje się czymś niepożądanym, ale w najbliższym czasie powinna stać się najlepszym przyjacielem. Tylko w ten sposób uda się zmniejszyć konsekwencje nadmiernego świecenia.

noc
REKLAMA

W parku paliła się tylko jedna lampa – i to na samym jego końcu, niczym latarnia morska wskazując kierunek do wyjścia. To nie pierwsza tego typu awaria w tym miejscu, więc niedopatrzenie nieco mnie zirytowało. Tym bardziej że był wieczór, jedyny czas, kiedy można było lekko się schłodzić i odpocząć od upałów. Tymczasem wędrówka w parku dla wielu mogła w tych warunkach okazać się niebezpieczna – na nierównej, nieoświetlonej dróżce łatwo się wywrócić. A przecież z parków korzystają nie tylko wysportowani i uważni.

REKLAMA

Złość szybko ustąpiła miejsce uldze. Nagle w centrum miasta zrobiło się przyjemnie mrocznie. Duże, rozłożyste drzewa przykryły niebo, można było poczuć się prawie jak w niewielkim lesie. Wprawdzie takim podczas pełni - drzewa przyciemniały obraz, to jednak otoczenie dalej świeciło w najlepsze, więc nie czuło się bezkresnej ciemności i pustki – ale i tak jak na tę okolicę było odświeżająco ciemno. Czasami awarie na coś się przydają.

Niby zanieczyszczenie światłem nie jest nowym problemem. Dysponujemy analizami, z których wynika, że w Polsce nie ma już naturalnego nocnego nieba. Prawdziwa noc nie nastaje. 58 proc. ludności Polski nie ma szans, by dostrzec Drogę Mleczną, a dla 20 proc. populacji kraju nocne niebo jest tak jasne, że wzrok przez całą dobę pozostaje w dziennym trybie widzenia – wynikało z raportu przygotowanego przez Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk i Light Pollution Think Tank.

Dziecko urodzone dziś w miejscu, w którym widocznych jest 250 gwiazd, w wieku 18 lat zobaczy ich tylko 100 – przestrzegali astronomowie Chris Impey i Connie Walker.

Dane naukowców wskazują, że nocne niebo stawało się średnio o 10 proc. jaśniejsze każdego roku

Mimo tej świadomości książka „Manifest ciemności” i tak potrafi zaskoczyć. I to wielokrotnie. Na dodatek boleśnie. Johan Eklöf, szwedzki badacz nietoperzy, pokazuje, jak bardzo natura potrzebuje nocy. A jak bardzo współczesny człowiek niezbędną ciemność zabiera.

Wszystkie istoty ewoluowały w świecie, w którym warunki fizyczne zmieniają się w ciągu doby i roku. Nasze ciała po prostu domagają się światła i ciemności w powracających, krótszych lub dłuższych, cyklach

- czytamy w "Manifeście ciemności".

Nie mniej niż jedna trzecia wszystkich kręgowców i niemal dwie trzecie bezkręgowców prowadzi nocny tryb życia – podkreśla autor. I dodaje kluczowe zdanie: ciemność nie jest domeną człowieka, jesteśmy tu tylko gośćmi.

Problem w tym, że tymi nieproszonymi. Awanturujemy się. W nosie mamy obowiązujące reguły. Efekt? Jedno z badań przeprowadzonych na niemieckich kosach dowiodło, że populacja tych miejskich ptaków wystawiona jest na ponad tysiąc razy więcej światła w ciągu nocy niż populacja leśna tego samego gatunku. „Podczas gdy ptaki w lasach żyją w warunkach świetlnych zbliżonych do tych w pochmurną jesienną noc, ich miejscy pobratymcy mają bez przerwy co najmniej pełnię Księżyca” – podkreśla Eklöf. Niby to ten sam ptak, ale zachowujący się i żyjący już zupełnie inaczej.

Ptaki dostosowują swój termin rozrodu do pory roku. Orientują się w czasie po długości dnia. Dzień się wydłuża, więc wiadomo, że nadchodzi wiosna. Przez większą ilość światła, ptaki zaczynają wydzielać hormony, dzięki którym dojrzewają ich narządy rozrodcze. W toku ewolucji to zjawisko było stałe i wskazywało idealny moment do rozpoczęcia lęgów. Kiedy jednak człowiek zanieczyszcza przestrzeń światłem, to cały cykl się zaburza. Już można zauważyć, że ptaki w miastach śpiewają wcześniej niż te żyjące na wsi – i to nie tylko w ciągu roku, ale i w ciągu dnia. Na skutek zanieczyszczenia sztucznym światłem, wyższej temperatury w miastach i wielu innych czynników antropogenicznych ptaki miejskie potrafią nawet o miesiąc wcześniej przystąpić do rozrodu

– mówiła mi ornitolożka Karolina Skorb z Działu Przyrody Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu.

Doszło do absurdalnego wręcz paradoksu. Chociaż o kosmosie wiemy coraz więcej, to „równocześnie coraz więcej wrażeń i zjawisk astronomicznych staje się niewidocznych dla zwykłego śmiertelnika” – zauważa autor „Manifestu ciemności”.

Nawet nie to jest najsmutniejsze. Teoretycznie niewiele trzeba, aby poprawić sytuację. Dysponujemy technologią i możliwościami pozwalającymi na stosowanie innego rodzaju światła, dopasowanie oświetlenia do warunków, wyłączania go, kiedy nikt z niego w danym momencie nie korzysta. Nawet tak prosta rzecz, jak stosowanie odpowiednich opraw oświetleniowych, może redukować ilość emitowanego światła. A jednak nadal świecimy na potęgę.

Niestety odpowiedź, dlaczego tak się dzieje, jest równie prosta

Zwiększenie natężenia mroku może być trudne do zaakceptowania – mało kto chciałby wrócić do oświetlenia sprzed rewolucji industrialnej. Najpewniej musielibyśmy na nowo przedyskutować nasze podejście do społeczeństwa dobrobytu, bezpieczeństwa, życia zawodowego, stylu życia i całego kontekstu społecznego. Światło świadczy też o bogactwie, a najmocniej i najobficiej są rozjarzone wielkie miasta i kraje rozwijające się

- zauważa autor.

Świecić mniej to jak przyznać się, że nas nie stać. Nachalne oświetlenie wprost mówi: kto bogatemu zabroni. Nawet podczas kryzysu energetycznego, kiedy ceny prądu znacząco urosły, stadiony, pomniki czy biurowce musiały przypominać mocnym światłem o swojej obecności.

Właśnie dlatego manifest ciemności jest bardzo utopijny. I dlatego też gra jest warta świeczki. Zmieniając podejście w kwestii oświetlenia, doszłoby również do przemodelowania sposobu myślenia. Istotna byłaby wygoda nie tylko ludzi, ale też innych istot „korzystających” z miast, wsi, parków, plaż, łąk i pól. Wszak zanieczyszczenie światłem nie jest tylko problemem miejskim – ba, analiza zdjęć satelitarnych wykazała, że największe szklarnie w Polsce były jaśniejsze niż okolice Placu Defilad w Warszawie – czyli najbardziej rozświetlonej lokalizacji miejskiej w Polsce.

I zapewne m.in. to ma na myśli Eklöf, pisząc o konieczności podejścia do społeczeństwa dobrobytu – w końcu chcemy jeść pomidory cały rok, a nie tylko wtedy, kiedy jest na nie sezon. Sprawa jest trudna i może się wydawać, że podobnie jak w dyskusji o zmianach klimatycznych trudno będzie znaleźć światełko w tunelu. Choć w tym przypadku żadnego światełka szukać nie chcemy – wręcz przeciwnie.

REKLAMA

Być może jak zwykle jedyną receptą jest szukanie zmiany wokół siebie. Eklöf sugeruje, żeby chronić ciemność i utrzymywać ją w swoim otoczeniu. Gasić światło, przed snem rezygnować z patrzenia w świecące ekrany. Zdaniem autora „Manifestu ciemności” należy szukać ciemności. Odkrywać nocne życie, ale nie w tym miejskim znaczeniu: poszukać miejsca, gdzie można obserwować niebo po zmroku i czuć, jak na tę porę doby reaguje otoczenie. Nie widzieć nic, by dostrzec więcej.

A przy okazji odczujemy to sami, śpiąc lepiej. Tyle że pojedynek jest trudny, bo przecież mało komu dziś zależy, abyśmy spędzali błogi czas w łóżku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA