Oto nowe Sonos Ace. To będą moje następne słuchawki
Nie pamiętam już, kiedy ostatnio miałem w rękach sprzęt, o którym błyskawicznie pomyślałem: ok, fajnie, to teraz mamy tylko takie pytanie - gdzie mogę zapłacić i zabrać go do domu. W przypadku Sonos Ace tak właśnie było.
Oczywiście pytania o to, gdzie przyłożyć kartę, wpisać PIN i zielony (tego się już chyba nie robi?) nie zadałem, bo na dość krótkim przedpremierowym spotkaniu nie było w ogóle mowy o tym, żeby wyjść z sali z którymś z demonstracyjnych egzemplarzy. Pojawiło się jednak we mnie przekonanie, że jak tylko dotrze do mnie sztuka testowa - a powinno to się wydarzyć już w najbliższych dniach - to będę ją testował pod kątem tego, że to prawdopodobnie będą moje kolejne - i pierwsze w takiej formie - słuchawki.
Już tłumaczę dlaczego.
Zanim o specyfikacji, zacznijmy od tego, co mnie urzekło w Sonos Ace.
Pierwsza rzecz jest czysto subiektywna, ale nie będę ukrywał - jeśli już mam na coś wydać sporą kwotę, a Sonos Ace tanie nie są, to ma to wyglądać dobrze. I Ace właśnie tak wyglądają, aczkolwiek głównie w wersji jasnej, bo czarna wygląda jak... po prostu słuchawki. Obstawiam, że nie zwróciłbym na nie większej uwagi.
Wersja jasna natomiast wygląda na żywo jeszcze lepiej niż na zdjęciach, szczególnie biorąc pod uwagę połączenie kolorów, materiałów i wykończenie całości - może z wyjątkiem suwaka do regulacji głośności, ale może moje pierwsze wrażenie dotyczyło jednego konkretnego egzemplarza. Odsuwając ten szczegół na razie na bok - Sonos Ace w jasnej odmianie wyglądają naprawdę premium i takie same są w dotyku. Małe, ledwo widoczne i umieszczone tylko z jednej strony logo Sonosa też zdecydowanie robi robotę.
Od razu muszę przy tym zwrócić uwagę na jeden fakt - na zdjęciach prasowych wersja jasna wygląda na białą, natomiast w praktyce taka nie jest, a przynajmniej takie nie były egzemplarze demonstracyjne. Bliżej tutaj do jakiejś złamanej bieli albo innej lekkiej szarości - i dobrze, wygląda to naprawdę świetnie. Wsiadałbym w Ace na głowie do jakiegoś Volvo albo Panamery w Crayonie i wszystko by do siebie idealnie pasowało.
Sam wygląd to jednak nie wszystko.
I to jest zresztą powód, dla którego prawdopodobnie kusiłby mnie zakup Ace, nawet gdyby były paskudne wizualnie. Mimo bowiem tego, że nie są to przesadnie lekkie "w dotyku" słuchawki, to po założeniu ich na głowę - przynajmniej moją, za inne nie ręczę - po prostu znikają. Tak, będę musiał spędzić z nimi na głowie godzinę, dwie, trzy czy pięć, żeby napisać ostatecznie w recenzji, że Ace są kosmicznie wygodne, ale mam mocne przeczucie, że tak właśnie będzie. I że te wszystkie kombinacje różnych materiałów o różnej miękkości, kąty i krzywizny faktycznie spisują się na dłuższą metę tak, jak wydaje się na pierwszy rzut oka (wkład głowy?).
Na plus w kategorii komfortu zaliczam też na starcie fizyczne przyciski i ich wystarczającą liczbę. Nie ma chyba nic gorszego niż machanie palcami dookoła słuchawek, tylko po to, żeby ostatecznie dostać efekt inny, niż się spodziewaliśmy.
Z uwag różnych dotyczących budowy - oficjalnie konstrukcja wprawdzie nie doczekała się żadnej certyfikacji dotyczącej odporności na wodę czy pył, ale wynikało to głównie z dodatkowych wymagań tej certyfikacji, co mogłoby wpłynąć negatywnie np. na jakość dźwięku. Według odpowiedzi, którą udało mi się uzyskać, nie ma większego problemu, żeby sluchać na Sonos Ace smutnych piosenek, wracając w deszczu piechotą do domu.
Ok, odpowiedź nie brzmiała dokładnie tak, ale jak was złapie deszcz, to nie musicie uciekać pod dach ani chować przenośnych Sonosów do wodoodpornego worka.
Ach, gdyby ktoś jeszcze pytał - słuchawki na czas transportu można złożyć "na płasko", natomiast nie "łamią" się do środka.
Sonos Ace - co jeszcze warto wiedzieć?
Że wersja jasna na żywo jest tak dobra, że chyba wszyscy dziennikarze z Polski po kolei podchodzili do przedstawicieli PR i prosili o to, żeby zamienić ich zamówienie na czarnego sampla zamówieniem na jasną odmianę. Oraz że przedstawiciele Sonosa podczas prezentacji stwierdzili, że obstawiali, że wersja czarna będzie stanowić przytłaczającą większość sprzedaży, ale jasna wyszła im tak dobrze, że chyba trochę przesadzili.
Od strony technicznej trzeba natomiast wiedzieć m.in. to, że Sonos Ace wyposażono oczywiście a ANC z regulacją intensywności (z poziomu aplikacji) i opcją przełączenia (fizycznym przyciskiem) w tryb uważności/kontaktu. Połączenie ze źródłem dźwięku odbywa się z kolei albo przewodowo (USB-C), albo bezprzewodowo - przez Bluetooth. Jeśli ktoś pytałby, dlaczego nie działa to tak, jak cała reszta ekosystemu Sonosa, to przedstawiciele firmy na prezentacji mówili, że rozważali taki scenariusz i był nawet prototyp, który w dużym uproszczeniu był po prostu Sonosem One (albo dwoma), którego można założyć sobie na głowę i to, od strony użytkowej, nie miało większego sensu i nie dawało użytkownikowi żadnej korzyści. Został więc poczciwy Bluetooth, co pewnie spodoba się większości użytkowników.
Nie oznacza to jednak, że Sonos Ace nie oferuje żadnej łączności z tym, co mamy już od Sonosa w domu. Słuchawki będą współpracować w momencie premiery z soudbarem Arc (a docelowo i Beam oraz Ray) i ta współpraca jest jednym z największych wyróżników tego sprzętu. Na czym to dokładnie polega? Na tym, że w dowolnym momencie możemy jednym kliknięciem przenieść cały dźwięk naszego kina domowego z głośników/soundbara na słuchawki, dostając przy tym i dźwięk przestrzenny Dolby Atmos, i świetnie działające śledzenie głowy, "przyklejające" dźwięk do ekranu i sprawiające, że nie mamy wrażenia, że dużo tracimy, słuchając wszystkiego w ten sposób - prawdopodobnie po to, żeby nie przeszkodzić innym domownikom. Ach, gdyby ktoś pytał - na razie nie ma opcji podłączenia dwóch par słuchawek do jednego soundbara. Można natomiast podłączyć jedne słuchawki do kilku soundbarów i realizowane będzie połączenie z tym, który jest najbliżej.
Na tym jednak nie koniec.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze system TrueCinema. Nie będzie tego wprawdzie w momencie premiery, ale powinno się pojawić jeszcze w tym roku.
Na czym dokładnie polega? Na tym, że słuchawki wykonują "skan" pomieszczenia i po takim mapowaniu ustawiają w nim wirtualny system dźwiękowy, imitowany przez słuchawki. Docelowy efekt ma być taki, że niezależnie od tego, czy słuchamy na słuchawkach, czy na pełnym systemie audio - rezultat ma być identyczny albo trudny do odróżnienia. Zdecydowanie będzie co sprawdzać podczas testów.
Na listę informacji technicznych można jeszcze dorzucić 30 godzin pracy na jednym ładowaniu (z trybem energooszczędnym) i 3-minutowe ładowanie, które pozwoli słuchać muzyki czy dźwięków z filmów przez 3 godziny.
Sonos Ace - cena i dostępność
Niestety tutaj nie ma dyskusji - Ace są drogie. Wyceniono je na 2149 zł, co czyni jest wprawdzie tańszymi od AirPods Max, ale i znacznie droższymi niż większość popularnych słuchawek uznawanych powszechnie za wysoką albo przynajmniej optymalno-wysoką półkę.
Zobaczymy, jak Sonos Ace wypadnie w testach, które zaczną się już niedługo. I czy faktycznie będą to te słuchawki, które będę chciał kupić i potem godzinami nosić na głowie, niezależnie od tego, gdzie pójdę. Szanse na to są na razie zaskakująco spore, chociaż nie ukrywam - trochę lepszy przelicznik ceny z euro na złotówki, wsparcie dla Beama od razu (akurat z niego korzystam prywatnie) i obsługa TrueCinema od początku sprzedaży (ta wystartuje oficjalnie 5 czerwca tego roku) byłyby mile widzianymi dodatkami już na starcie.