REKLAMA

Recenzja Senua’s Saga: Hellblade 2 - kiepska gra, piękne doświadczenie

Ekipa z Ninja Theory po raz kolejny tworzy unikalną symulację zaburzeń psychicznych, sprzedając ją jako grę wideo. Senua’s Saga: Hellblade 2 jest wyjątkowym doświadczeniem, ale nie jest to produkcja którą Xbox naruszy konsolowy układ sił.

Recenzja Senua’s Saga: Hellblade 2 - kiepska gra, piękne doświadczenie
REKLAMA

Nie mogę zapomnieć o sekwencji w podziemiach. Zdesperowana Senua schodzi pod ziemię, a korytarze stają się coraz ciaśniejsze. Bohaterka z pochodnią zaciśniętą w dłoni przeciska się przez wąskie szczeliny, a moja niezdiagnozowana klaustrofobia daje o siebie znać. Jest duszno. Jest gęsto. Niechętnie, ale krok za krok zanurzam się w mroku.

REKLAMA

Wtedy pojawiają się oni.

Amatorzy filmów grozy na pewno pamiętają „Zejście” z 2006 roku. Niezły horror uwypukla największe lęki osób związane z jaskiniami, ciasnymi tunelami i mrokiem. Czwarty rozdział w Senua’s Saga: Hellblade 2 to w zasadzie „Zejście 2”. Wciąż mam gęsią skórkę, kiedy przypominam sobie tamten (zbyt długi!) fragment. Gęsty od emocji. Niepokojący. Wykręcający mnie na sofie w salonie.

Senua’s Saga: Hellblade 2 obfituje w sceny i momenty, które zapamiętam na wiele lat. Mimo tego nie jestem w stanie napisać, że tworzone od 2018 roku dzieło Ninja Theory to dobra gra w tym klasycznym, podstawowym sensie.

Senua’s Saga: Hellblade 2 to unikalne doświadczenie, ale niekoniecznie świetna gra.

Gdyby patrzeć na produkcję Xboksa przez pryzmat frajdy z rozgrywki, możliwości eksploracji albo systemu walki, mamy do czynienia z tytułem przeciętnym. Gracz jest tu ograniczany kompromitującymi niewidzialnymi ścianami, starcia są do bólu powtarzalne, a zagadki banalne, poza paroma wyjątkami.

Do tego rozgrywka jest przesadnie fragmentaryczna. Dosłownie czuć, kiedy gracz przeskakuje między modułami: była eksploracja, teraz będzie walka, po niej zagadka logiczna. Potem wracamy do eksploracji. Taka rotacja to coś oczywistego w większości gier, ale w Hellblade 2 przejścia między kolejnymi obszarami rozgrywki są niczym przejścia z budynku do budynku. Nie ma tu ciągłości. Brakuje płynnego, naturalnego flow.

To archaiczne podejście najlepiej odzwierciedla system walki. Nawet podczas starć z grupą przeciwników ci zawsze podchodzą do bohaterki jeden po drugim. Kiedy grzecznie czekają na swoją kolej, zazwyczaj chowają się za kadrem kamery, by nie potęgować efektu sztuczności. Do tego wachlarz ciosów - naszych i przeciwnika - jest tak skromny, że że po kilku starciach znamy już wszystkie animacje.

Zagadki to także nic ciekawego. Zazwyczaj są oparte o schemat włącz/wyłącz, w różnej kolejności. Innym razem musimy spojrzeć w konkretnym kierunku pod odpowiednim kątem, łowiąc ukryte symbole. Nie ma tu nic odkrywczego ani ciekawego. O próbach mieszania modułów rozgrywki, jak atak wrogów w trakcie rozwiązywania puzzli, można jedynie pomarzyć.

Jednocześnie Senua’s Saga: Hellblade 2 jest jednym z najciekawszych doświadczeń dźwiękowych w historii gier wideo.

Od pierwszej minuty Senui towarzyszą głosy - wewnętrzne furie, często i gęsto komentujące wydarzenia na ekranie. Ich kwestie nagrano techniką binauralną, przez co gracz w słuchawkach czuje, jakby ktoś szeptał mu coś posto do ucha. Efekt na zestawie słuchawkowym Astro A50 z włączonym Dolby Atmos jest NIE-SA-MO-WI-TY.

Nagrania binauralne stoją na niesamowicie wysokim poziomie. Aktorzy rotują wokół mikrofonów, przez co gracz czuje, jakby ktoś chodził zaraz za jego plecami. Wewnętrzne głosy walczą u naszą uwagę, są wiarygodne, zróżnicowane i idealnie komponują się z wydarzeniami na ekranie. Złapałem się wręcz na tym, że zacząłem polegać na tych głosach bardziej, niż na własnych oczach. Mrugam w tym momencie do wszystkich, którzy przeszli pierwszą odsłonę.

W obszarze szeptów, dźwięku przestrzennego i audio mógłbym napisać masę peanów, ale oznaczałoby to psucie niespodzianki graczom. Poprzestanę więc na tym, że Senua’s Saga: Hellblade 2 to jedno z najlepszych dźwiękowych doświadczeń w grach wideo. Ever. Pamiętacie dawne recenzje w czasopismach, ze sztywnym podziałem oceny na grafikę, dźwięk i rozgrywkę? W kategorii audio Hellblade 2 dostałoby 10 na 10.

Mam za to bardzo mieszane uczucia dotyczące grafiki. Pogoń za filmowością doprowadziła do absurdu.

Senua’s Saga: Hellblade 2 działa w zaledwie 30 klatkach na sekundę. Do tego obraz jest wyświetlany z kaszetą - czarnymi pasami u dołu i góry ekranu. W zamian za te niedogodności wydaje się naturalnym oczekiwać, by Hellblade 2 był graficznym rarytasem jakich miało. To się jednak nie zawsze udaje, ze względu na liczbę efektów nałożonych na kadr.

Ziarno filmowe jest tak gęste i tak inwazyjne, że w ciemnych lokacjach po prostu przeszkadza. Co najgorsze, nie da się wyłączyć tego efektu w ustawieniach. Opcje graficzne są szokująco skromne, ograniczając się głównie do jasności oraz kalibracji HDR. Rozbudowany, w dodatku bardzo, jest tylko tryb fotograficzny. O trybie wydajności możecie jednak zapomnieć. Xbox ma idiotyczną awersję do wysokiej płynności (Redfall, Starfield), a Hellblade 2 wpisuje się w schemat.

Atakując ziarnem równie zaciekle co najbardziej budżetowa taśma filmowa z magazynów Hollywood, twórcy szkodzą własnej grze. Chcę docenić jak płomienie pochodni tańczą wewnątrz ciemnej groty, ale efekt jest masakrowany filtrem mającym nadawać „filmowości”. Jakby Ninja Theory zapomniało, że od czasów Xboksa 360 sporo się zmieniło, a teraz filmowość buduje się głównie narracją, bez taniego filtra analogowej taśmy.

Dopiero tryb fotograficzny pozwala w pełni docenić, jak szczegółowe są modele postaci oraz jak piękne są eksplorowane tereny, inspirowane prawdziwą Islandią. Sposób, w jaki promienie słoneczne padają na włosy głównej bohaterki, przedzierają się przez nie i zmieniają ich barwę, to prawdziwa perełka. Tak samo system odpowiedzialny za wzburzone morskie fale. Coś pięknego.

Pięknie ogląda się też to, jaką ewolucję przeszła główna bohaterka od czasów pierwszej odsłony.

Trudno poruszać ten wątek bez spoilerów, ale spróbujmy. Senua wciąż boryka się ze swoimi demonami. Nie doszło do żadnego magicznego ozdrowienia. Jednak zdiagnozowanie problemu i stawienie czoła rzeczywistości sprawiło, że bohaterka może ruszyć do przodu. Zyskała kontrolę nad otaczającą ją rzeczywistością. Zyskała bardzo wiele „ja”, straconego ze względu na jej dolegliwość i traumy.

W Senua’s Saga: Hellblade 2 protagonistka poznaje wiele nowych postaci. Jej umiejętności społeczne są większe. Jej rola staje się istotna. Z ofiary ewoluuje w przywódczynię, z jasno określonym zadaniem. Senua chce położyć kres niewolnictwu i rozbojom, które dotknęły jej lud. Na jej nieszczęście korzenie tego zła mają miejsce w krainie olbrzymów - istot tak niepokojących wizualnie, że skojarzenia z Attack on Titan nasuwają się same.

Niestety, nie licząc kilku oskryptowanych sekwencji, debiut olbrzymów nie łączy się z wejściem Hellblade na nowy poziom.

Czuć, że producenci nie chcą wychodzić ze strefy komfortu, jaką stanowi zbiór sprawdzonych mechanik rozgrywki jeszcze z pierwszej odsłony. To ironiczne o tyle, że notorycznie zmuszają bohaterkę nowej gry do przekraczania własnych ograniczeń. Szkoda, że nie biorą z niej większego przykładu.

Grając zachowawczo, twórcy z Ninja Theory sprawiają, że Senua’s Saga: Hellblade 2 nie jest w stanie wyrwać się z gatunkowych ograniczeń tzw. chodzonych symulatorów. Jest tu co prawda trochę walki, ale co to za walka, gdy pasek życia nie istnieje. Do tego bohaterka może bez konsekwencji otrzymywać potężne razy siekierą prosto w czoło, o ile na koniec uniknie „finiszera”, wciskając jeden przycisk.

Największe zalety:

  • Jedno z najlepszych audio-doświadczeń w historii gier
  • Świetne dialogi, bardzo dobra gra aktorska
  • Przepiękna X-wieczna Islandia odtworzona fotogrametrią
  • Kompletny brak interfejsu podczas rozgrywki
  • Rozdział rodem z filmu "Zejście" zapamiętam na długo
  • Niższa niż standardowa cena na premierę
  • Świetny tryb foto
  • Giganci!

Największe wady:

  • Tylko 30 klatek na sekundę, mozolna rozgrywka, niska resaponsywność
  • Przesadnie modułowa struktura gry, brak naturalnego flow rozgrywki
  • Archaiczny system walki, starcia bez stawki i konsekwencji
  • Najwyżej przeciętne zagadki
  • Niewidzialne ściany, mocno ograniczona eksploracja
  • Filmowe ziarno tak gęste, że aż boli. Brak możliwości wyłączenia.

Ocena recenzenta:

  • 7/10 jako gra w klasycznym rozumieniu
  • 8,5/10 jako doświadczenie z obszaru psychologii, dźwięku i narracji
REKLAMA

Zdecydowanie nie chcę zamieniać Hellblade 2 w kolejnego nordyckiego God of Wara. Kiedy jednak przeanalizujemy rozgrywkę w Senua’s Saga, a potem porównamy ją do takich składowych jak oprawa wizualna, dialogi czy audio, jak na dłoni mamy winowajcę ciągnącego ocenę w dół. Dlatego pozwólcie, że sięgnę po wyświechtane hasło: świetna gra do Game Passa, ale w premierowej cenie bym nie kupił.

Zrzuty ekranu wykonane na konsoli Xbox Series X

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA