Drogi Apple'u, przestań wciskać kit. Oto prosty sposób, byś naprawdę stał się ekologiczny
Czym różni się twój obecny telefon od poprzedniego - ja nie potrafię wskazać istotnych różnic. To z kolei uświadamia mi prosty fakt: całe to gadanie o ekologii, w którym lubują się firmy technologiczne to ściema, którą ciemny lud niestety kupuje, wydając pieniądze na nowe produkty.
![Drogi Apple'u przestań wciskać kit. Oto prosty sposób, byś naprawdę stał się ekologiczny](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2024%2F05%2Fapple-ekologia.jpeg&w=1200&q=75)
Apple ma specjalną stronę, na której chwali się greenwashingiem działaniami ekologicznymi. Na stronie biura prasowego jest zakładka dotycząca ekologii, gdzie firma umieszcza informacje dotyczące podjętych kroków. Dowiadujemy się z niej, że gigant tnie emisję, inwestuje w odnawialne źródła energii, słowem – robi wszystko by ratować świat przed zagładą klimatyczną.
Jakby tego było mało, Apple (jak zresztą i pozostali producenci elektroniki) chwali się osiągnięciami w dziedzinie ekologii na przykładzie konkretnych produktów. Weźmy na tapet pokazanego w ubiegłym roku iPhone’a 15 Pro.
![](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2024%2F05%2Fapple-ekosciema.jpg&w=1200&q=75)
Producent twierdzi, że w 20 proc. został on wykonany z materiałów pochodzących z recyklingu, nie zawiera rtęci, arsenu, PVC, a w ogóle to zwiększono jego żywotność za sprawą odpornej obudowy i szkła pokrywającego ekran. Mało? Apple stosuje „odpowiedzialne pakowanie” – pudełko nie zawiera prawie plastiku. W środku nie znajdziemy oczywiście ładowarki. Ekologia wygrała z akcesoriami – a Tim Cook może się chwalić wszem i wobec, że jego firma dba o środowisko.
Apple nie mówi całej prawdy? Niektórzy twierdzą, że wręcz kłamie
Gdy w 2023 r. Apple ogłosił, że jego nowy Apple Watch to pierwszy produkt neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla, odezwały się głosy ekologów i ekspertów, mówiące, że firma nie mówi całej prawdy.
„Twierdzenia dotyczące neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla są niepoprawne z naukowego punktu widzenia i wprowadzają konsumentów w błąd”
– twierdziła na łamach Financial Times Monique Goyens, dyrektor europejskiej organizacji konsumenckiej BEUC.
Na czym polegały wyliczenia Apple’a, które w ostrych słowach zostały skrytykowane przez Goyens, ale również innych ekspertów? Chodzi o tzw. kredyty węglowe, które mają kompensować emisję dwutlenku węgla za pomocą działań ekologicznych. Przykładem takiej aktywności może być zalesianie.
Ale przecież to godne pochwały – powiecie - że firmy próbują równoważyć swój wpływ na środowisko działaniami pro-eko. Owszem, ale – jak słusznie zauważa Unia Europejska – deklaracje podobne do tych Apple’a, nie pokazują całej prawdy. Dlaczego? Bo chociażby wspomniane już zalesianie – a w takim programie bierze udział Apple – to wątpliwy wskaźnik wpływu na środowisko. Eksperci zgadzają się, że ekwiwalenty są – owszem - potrzebne , ale bez natychmiastowych działań w kierunku zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych nie uratujemy planety.
Apple i inne firmy kupują za dolary spokój sumienia
Przykład z Apple Watchem jako produktem zeroemisyjnym jest znamienny, bo gdy przyjrzymy się mechanizmowi, dzięki któremu osiągnięto tę „zeroemisyjność”, zobaczymy, że w praktyce Apple wydał dużo pieniędzy, by dostać dyplom, który Tim Cook powiesił sobie na ścianie gabinetu. Robota zrobiona, można wrócić do excela i liczyć nadal zyski.
Na początku tekstu zapytałem, czym różni się wasz obecny smartfon od poprzedniego. Gdy zastanawiam się nad tym w swoim przypadku, dochodzę do wniosku, że zmiany są tak nieliczne lub mało istotne, że spokojnie mógłbym pozostać przy poprzednim modelu. Bo nowości o których mowa zmierzone mogą być tylko przymiotnikami - lepsze zdjęcia, wydajniejsza bateria - takie cechy mógłbym wymienić. Pytanie, czy owo "lepsze" to rzeczywiście wystarczające uzasadnienie wymiany sprzętu na nowy?
W kapitalizmie jest tak, że liczy się nieustanny wzrost. W tej nomenklaturze brak wzrostu oznacza kurczenie się, kurczenie z kolei oznacza spadek cen akcji, a dalej... Wiadomo. Akcjonariusze wymają większych przychodów, zysków, wzrostu sprzedaży itp. Taki paradygmat zmusza Apple'a, jak i inne firmy, do pompowania balonika.
Huczne wypuszczanie co roku nowego iPhone'a, Watcha czy innych produktów jest tego najlepszym przykładem. Te premiery mogłyby odbywać się co 4 - 5 lat i wtedy być może postęp technologiczny byłby rzeczywiście zauważalny. Z jednej strony producenci pokazywaliby produkty, które naprawdę różnią się od poprzednich modeli i byłyby atrakcyjne dla kupujących. Zyskałoby na tym również środowisko naturalne, bo wymiana telefonu co 4 - 5 lat niosłaby zmniejszenie emisji, eksploatacji zasobów i produkcji elektrośmieci. Tak próbuje działać firma Fairphone, ale raczej z symbolicznym skutkiem.
Apple ma obowiązki wobec inwestorów - powiedziałby być może Tim Cook. Na pytanie o wpływ działań firmy na środowisko, pokazałby wspomniane certyfikaty, które odpowiednio zinterpretowane, miałyby dowodzić, że Apple dba o planetę. W praktyce firma (i setki, jeśli nie tysiące, innych) eksploatuje ją zgodnie z XVII-wieczną mentalnością. John Locke w swoim "Traktacie o rządzie" pisał wszak, że Ziemia została dana ludziom dla utrzymania dobrobytu i mamy zużywać jej zasoby. Ile wlezie (to już napisałem ja). Wstyd, panie Cook.
Na koniec ważne zastrzeżenie - w miejsce Apple'a możecie podstawić dowolną firmę. Wykorzystałem jego przykład, bo jest bardzo aktywny w ogłaszaniu swoich rzekomych postępów kierunku zeroemisyjności.