REKLAMA

Drogi Apple'u, przestań wciskać kit. Oto prosty sposób, byś naprawdę stał się ekologiczny

Czym różni się twój obecny telefon od poprzedniego - ja nie potrafię wskazać istotnych różnic. To z kolei uświadamia mi prosty fakt: całe to gadanie o ekologii, w którym lubują się firmy technologiczne to ściema, którą ciemny lud niestety kupuje, wydając pieniądze na nowe produkty.

Drogi Apple'u przestań wciskać kit. Oto prosty sposób, byś naprawdę stał się ekologiczny
REKLAMA

Apple ma specjalną stronę, na której chwali się greenwashingiem działaniami ekologicznymi. Na stronie biura prasowego jest zakładka dotycząca ekologii, gdzie firma umieszcza informacje dotyczące podjętych kroków. Dowiadujemy się z niej, że gigant tnie emisję, inwestuje w odnawialne źródła energii, słowem – robi wszystko by ratować świat przed zagładą klimatyczną.

REKLAMA

Jakby tego było mało, Apple (jak zresztą i pozostali producenci elektroniki) chwali się osiągnięciami w dziedzinie ekologii na przykładzie konkretnych produktów. Weźmy na tapet pokazanego w ubiegłym roku iPhone’a 15 Pro.

Producent twierdzi, że w 20 proc. został on wykonany z materiałów pochodzących z recyklingu, nie zawiera rtęci, arsenu, PVC, a w ogóle to zwiększono jego żywotność za sprawą odpornej obudowy i szkła pokrywającego ekran. Mało? Apple stosuje „odpowiedzialne pakowanie” – pudełko nie zawiera prawie plastiku. W środku nie znajdziemy oczywiście ładowarki. Ekologia wygrała z akcesoriami – a Tim Cook może się chwalić wszem i wobec, że jego firma dba o środowisko.

Apple nie mówi całej prawdy? Niektórzy twierdzą, że wręcz kłamie

Gdy w 2023 r. Apple ogłosił, że jego nowy Apple Watch to pierwszy produkt neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla, odezwały się głosy ekologów i ekspertów, mówiące, że firma nie mówi całej prawdy.

„Twierdzenia dotyczące neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla są niepoprawne z naukowego punktu widzenia i wprowadzają konsumentów w błąd”

– twierdziła na łamach Financial Times Monique Goyens, dyrektor europejskiej organizacji konsumenckiej BEUC.

Na czym polegały wyliczenia Apple’a, które w ostrych słowach zostały skrytykowane przez Goyens, ale również innych ekspertów? Chodzi o tzw. kredyty węglowe, które mają kompensować emisję dwutlenku węgla za pomocą działań ekologicznych. Przykładem takiej aktywności może być zalesianie.

Ale przecież to godne pochwały – powiecie - że firmy próbują równoważyć swój wpływ na środowisko działaniami pro-eko. Owszem, ale – jak słusznie zauważa Unia Europejska – deklaracje podobne do tych Apple’a, nie pokazują całej prawdy. Dlaczego? Bo chociażby wspomniane już zalesianie – a w takim programie bierze udział Apple – to wątpliwy wskaźnik wpływu na środowisko. Eksperci zgadzają się, że ekwiwalenty są – owszem - potrzebne , ale bez natychmiastowych działań w kierunku zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych nie uratujemy planety.

Apple i inne firmy kupują za dolary spokój sumienia

Przykład z Apple Watchem jako produktem zeroemisyjnym jest znamienny, bo gdy przyjrzymy się mechanizmowi, dzięki któremu osiągnięto tę „zeroemisyjność”, zobaczymy, że w praktyce Apple wydał dużo pieniędzy, by dostać dyplom, który Tim Cook powiesił sobie na ścianie gabinetu. Robota zrobiona, można wrócić do excela i liczyć nadal zyski.

Na początku tekstu zapytałem, czym różni się wasz obecny smartfon od poprzedniego. Gdy zastanawiam się nad tym w swoim przypadku, dochodzę do wniosku, że zmiany są tak nieliczne lub mało istotne, że spokojnie mógłbym pozostać przy poprzednim modelu. Bo nowości o których mowa zmierzone mogą być tylko przymiotnikami - lepsze zdjęcia, wydajniejsza bateria - takie cechy mógłbym wymienić. Pytanie, czy owo "lepsze" to rzeczywiście wystarczające uzasadnienie wymiany sprzętu na nowy?

W kapitalizmie jest tak, że liczy się nieustanny wzrost. W tej nomenklaturze brak wzrostu oznacza kurczenie się, kurczenie z kolei oznacza spadek cen akcji, a dalej... Wiadomo. Akcjonariusze wymają większych przychodów, zysków, wzrostu sprzedaży itp. Taki paradygmat zmusza Apple'a, jak i inne firmy, do pompowania balonika.

REKLAMA

Huczne wypuszczanie co roku nowego iPhone'a, Watcha czy innych produktów jest tego najlepszym przykładem. Te premiery mogłyby odbywać się co 4 - 5 lat i wtedy być może postęp technologiczny byłby rzeczywiście zauważalny. Z jednej strony producenci pokazywaliby produkty, które naprawdę różnią się od poprzednich modeli i byłyby atrakcyjne dla kupujących. Zyskałoby na tym również środowisko naturalne, bo wymiana telefonu co 4 - 5 lat niosłaby zmniejszenie emisji, eksploatacji zasobów i produkcji elektrośmieci. Tak próbuje działać firma Fairphone, ale raczej z symbolicznym skutkiem.

Apple ma obowiązki wobec inwestorów - powiedziałby być może Tim Cook. Na pytanie o wpływ działań firmy na środowisko, pokazałby wspomniane certyfikaty, które odpowiednio zinterpretowane, miałyby dowodzić, że Apple dba o planetę. W praktyce firma (i setki, jeśli nie tysiące, innych) eksploatuje ją zgodnie z XVII-wieczną mentalnością. John Locke w swoim "Traktacie o rządzie" pisał wszak, że Ziemia została dana ludziom dla utrzymania dobrobytu i mamy zużywać jej zasoby. Ile wlezie (to już napisałem ja). Wstyd, panie Cook.

Na koniec ważne zastrzeżenie - w miejsce Apple'a możecie podstawić dowolną firmę. Wykorzystałem jego przykład, bo jest bardzo aktywny w ogłaszaniu swoich rzekomych postępów kierunku zeroemisyjności.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA