Recenzja Helldivers 2: to jest fenomen, ta gra uzależnia
Na orbicie planety Sony pojawił się krążownik desantowy SES Helldivers 2. Znacznie mniejszy od sojuszniczych jednostek SES Spider-Man 2 i SES Last of Us, za to z niesamowitą siłą ognia. Do tego z załogą tak zaangażowaną, że nie śpi bo ochoczo wyrabia nadgodziny.
Bądźmy szczerzy: nikt nie spodziewał się, że Helldivers 2 będzie dużym sukcesem. Gra PlayStation Studios nastawiona na sieciową kooperację jawiła się jako ledwo widoczny punkt na mapie wielkich hitów Sony. Tymczasem The Last of Us Part 2 Remastered poszło w odstawkę, a Spider-Man 2 wciąż czeka na wbicie platyny. Każdy wolny wieczór spędzam na obronie Super Ziemi przed kosmicznymi robalami.
Helldivers 2 idzie pod prąd trendom. To świeża, trudna, zmuszająca do ścisłej współpracy produkcja.
Otoczka Helldivers 2 kreuje mylne wrażenie. Oto opancerzeni po zęby kosmiczni marines robią sito z hord robali, nie odrywając palców od spustów futurystycznych broni. Natomiast w samej grze jest kompletnie odwrotnie: to dzikie bestie rozrywają nas na strzępy, o ile wcześniej nie uciekniemy na pokład kosmicznego krążownika. Ucieczka to bowiem jeden z najlepszych manewrów taktycznych..
Helldivers 2 już na średnim poziomie misji bywa cholernie trudne. Filozofia rozgrywki na Rambo kończy się niechybną śmiercią. Przeciwników ZAWSZE jest bowiem więcej. Dlatego Helldivers 2 silnie skręca w kierunku subgatunku gier extraction - zamiast kolekcjonować fragi naszym zadaniem jest jak najszybsza realizacja misji i skuteczna ewakuacja z pola bitwy. Im więcej minut zaoszczędzimy, tym potem wyższa nagroda.
Realizacja misji nie jest jednak możliwa bez ścisłej współpracy (do) czterech graczy. Rozdzieleni, samolubni i nieskoordynowani, kosmiczni marines będą padać jeden po drugim jak w kiepskim horrorze. Tylko wzajemne pilnowanie swoich pleców, wymiana amunicji i synchronizacja działań sprawia, że nasza siła ognia może powstrzymać kolejne fale robali. Przynajmniej na krótką chwilę, tak potrzebną do skupienia się na zadaniu.
Szczerze podziwiam to jak twórcy manewrują suwakami trudności by trzymać graczy w zwartej drużynie.
Każdy element rozgrywki jest tak przewidziany, by wzmagać współpracę. Przykładowo, gdy nasz sojusznik polegnie, możemy przywrócić go do życia go w formie wsparcia z powietrza, wyrzucając znacznik lądowania o zasięgu typowego granatu. Przez to mamy pewność, że członek oddziału odrodzi się w bliskim towarzystwie kosmicznych marines.
Gdy prosimy o zrzut zaopatrzenia, paczek z amunicją zawsze jest więcej, niż potrzebuje jedna osoba. Kiedy zamawiamy nalot z powietrza, wszyscy gracze widzą jego cel oraz czas trwania. Marines wykrzykują kwestie o przeładowaniu broni, automatycznie prosząc o osłonę. Mówią też, kiedy mają ostatnie magazynki, sugerując zamówienie wsparcia. Helldivers 2 to masa, masa detali sprawiających, że nie tylko trzeba, ale po prostu chce się grać drużynowo.
Kooperacyjna rozgrywka jest nagradzana niesamowitymi ujęciami oraz momentami. Gdy pierwszy raz widzieliśmy, jak wielki pajęczy tytan przedziera się w naszym kierunku przez las, przewracając drzewa, byliśmy jednocześnie zachwyceni i przerażeni. Sekundę potem rozpoczęła się kanonada automatycznych wieżyczek strażniczych oraz wyrzutni rakiet, budując scenę, której nie powstydziliby się producenci Battlefielda.
Helldivers 2 jest niesamowicie widowiskowe. Ekran pęcznieje od wybuchów, a rozgrywka nie zwalnia nawet na moment.
Grając na PS5 mam do czynienia ze świetnie zoptymalizowaną produkcją. Ma to wielkie znaczenie, bo z czterema graczami i kilkunastoma przeciwnikami jednocześnie widocznymi na ekranie gra daje popalić podzespołom. Zwłaszcza że kosmiczni marines mają w arsenale środki znacząco wykraczające poza wachlarz możliwości typowego bohatera gry akcji.
Mogą przykładowo zamówić salwę orbitalnych rakiet, postawić stacjonarne działo, poprosić o laserowy ostrzał ze statku kosmicznego albo nalot dywanowy sojuszniczego myśliwca. Gdy każdy gracz korzysta z tego typu umiejętności, sceneria Helldivers 2 zamienia się w film wojenny Spielberga. Destrukcja powoduje autentyczny opad szczęki.
Jęzory ognia, urwane pajęcze odnóża i sterty poskręcanej stali idą w parze z egzotycznymi, zróżnicowanymi powierzchniami planet. Ciała niebieskie to połączenie realistycznego podejścia à la Starfield z bardziej kolorową, fantazyjną filozofią projektowania w stylu No Man’s Sky. Jest tu miejsce zarówno dla rozległych pustyń, jak również zamglonych, gęstych od drzew dżungli. Czasem chciałoby się stanąć i nacieszyć widokiem. To jednak niemożliwe, gdy ma się na głowie rój robali.
W parze z widowiskowością idzie rewelacyjne, mroczne poczucie humoru.
Helldivers 2 to w połowie kooperacyjna gra akcji, w połowie czarna komedia. Ludzkość pod władzą Super Ziemi szerzy „demokrację”, która jest niczym innym jak populistyczną dyktaturą z silną cenzurą oraz jeszcze silniejszą indoktrynacją obywateli. Orwellowska wizja została podana na wesoło, a kosmiczni marines oddają życie z okrzykiem „za demokrację!” na ustach, wskakując z granatem do gniazda robali.
Jaki jest sens szerzenia demokracji wśród robali przy pomocy karabinu maszynowego? Dlaczego na ulicach Super Ziemi życie przypomina niewolę w państwie policyjnym? Czemu za niesłuchanie przekazu władz grozi kara śmierci? Na te pytania żaden obrońca demokracji nie będzie odpowiadał, zbyt zajęty walką o ochronę „naszego stylu życia”.
Oprawa gry, przeplatana propagandowymi materiałami, kapitalnie nawiązuje do mojego ukochanego filmu Starship Troopers. Helldivers 2 czerpie z Żołnierzy Kosmosu pełnymi garściami, może z wyłączeniem pikantnych scen seksu, będących znakiem rozpoznawczym reżysera Paula Verhoevena. W świecie Helldivers 2 każdy akt kopulacji ma być zgłoszony odpowiednim władzom, jak wynika z rządowej ulotki.
Niestety, twórcy ewidentnie nie byli przygotowani na tak ciepły odbiór gry. Helldivers 2 trawi wiele problemów.
Największy dotyczy łączności. System grupowania graczy w drużyny notorycznie zawodzi. Gdy dołączam do sojuszników na polu walki, udaje się to za trzecim, czwartym razem. Co najgorsze, czasem nie zyskuję nagród za wykonaną misję, a to właśnie one są główną zachętą, by rozgrywać znowu i znowu kilka różnych typów zadań.
Parę razy Helldivers 2 na PlayStation 5 po prostu się wysypało. Dwa razy rozgrywka zamroziła się po wykonaniu misji. Ekran podsumowania zadania trwa zbyt długo i nie można go pominąć. W okresie największego zainteresowania grą (wieczory) niemożliwe bywa samo zalogowanie się i wizyta na statku kosmicznym, pełniącym rolę bazy wypadowej.
Te błędy mocno kontrastują z samą rozgrywką, która wydaje się mocno dopieszczona. Animacje kosmicznych marines czy rozpadających się robali to absolutna pierwsza liga. Czuć serce włożone w walkę na powierzchni planet, którego zabrakło podczas prac nad sieciową infrastrukturą oraz systemami doboru graczy. Dlatego nie dziwi mnie, że producenci wydają jeden hotfix za drugim. Mają co szlifować.
Helldivers 2 podpadł mi także z powodu systemu pay 2 win oraz braków zawartości w porównaniu do pierwszej odsłony.
W grze działa osobny sklep wyłącznie dla posiadaczy przepustki sezonowej, w którym można kupić kilka broni ze zmodyfikowaną amunicją wybuchową. Same wybuchy nie są przesadnie potężne, ale mają bardzo pomocny efekt wstrząsu, potrafiący zatrzymać szarżę przeciwnika. Mamy więc do czynienia z typową praktyką pay 2 win, która nie powinna mieć nigdy miejsca, a już na pewno nie w grze kupionej za pełną cenę.
Boli mnie również, że w Helldivers 2 nie znalazło się kilka świetnych pomysłów z części pierwszej. Brakuje mi szczególnie misji rozgrywanych na terenach zurbanizowanych, np. w porzuconych miastach albo strefach przemysłowych. We znaki daje się również brak pojazdów obecnych w poprzedniej części, od motocyklów po czołgi. Plotki mówią, że do gry trafią mechy bojowe, ale to pieśń przyszłości.
Helldivers 2 to nieoczekiwany fenomen. Gra kradnie mi każdy wolny wieczór i nie daje o sobie zapomnieć.
Sieciowa gra akcji nie jest tytułem, do którego siadasz z myślą o kilkugodzinnym maratonie. To produkcja na godzinkę intensywnej przygody, do której wraca się regularnie. Helldivers 2 stanowi świetną odskocznię od znacznie bardziej filmowych i poważnych hitów PlayStation, dobrze uzupełniając ofertę Sony na ich najnowszej konsoli.
Brakowało mi takiego tytułu. Jest świeży, trudny, odważny i ciekawy. Nie traktuje graczy jak idiotów, wiele od nich wymaga, ale w zamian oferuje niezwykle mięsistą, satysfakcjonującą rozgrywkę. Mam nadzieję, że gra będzie intensywnie obudowywana zawartością w kolejnych miesiącach. Oby jej twórcy odpowiednio wykorzystali momentum, strzelając aktualizacjami jak my strzelamy z karabinów do kosmicznych robali.
Największe zalety:
- Czarny humor w stylu Starship Troopers, uwielbiam
- Raj dla fanów sieciowej kooperacji. Współpraca gwarantem sukcesu
- Niezwykle trudna, satysfakcjonująca rozgrywka typu extraction
- Tona wybuchów na ekranie, a płynność nie zwalnia (PS5)
- Dopieszczone animacje herosów i przeciwników
- Pomysł przesuwającej się kosmicznej linii frontu
- Umiejętności specjalne zamawiane z orbity to frajda 10/10
Największe wady:
- Brakuje elementów z poprzedniej odsłony, np. pojazdy, ulepszenia broni
- Brak lokacji w miejskiej zabudowie
- Mechanizmy pay 2 win (bardzo nieładnie!)
- Problemy z serwerami i matchmakingiem
Ocena recenzenta: 8.5/10
Helldivers 2 ma nieco za uszami (pay 2 win) ale to prawdziwy skarb dla wszystkich miłośników kooperacyjnej rozgrywki. Za demokrację!