REKLAMA

Ludzkość wysyła w kosmos niesamowite rzeczy. Na przykład pizzę

Statki kosmiczne, sondy badające odległe planety, niezliczone liczby satelitów. To najczęściej przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o obiektach, które są wystrzeliwane w kosmos.

Ludzkość wysyła w kosmos niesamowite rzeczy. Na przykład pizzę
REKLAMA

Historia zna jednak o wiele dziwniejsze przypadki, gdy na orbitę wędrowały przedmioty, które raczej nie kojarzą się z eksploracją Wszechświata. Oto garść niespotykanych rzeczy, jakie znalazły się w kosmosie.

REKLAMA

Kula dyskotekowa

W dniu 21 stycznia 2018 r. amerykańska firma zajmująca się lotnictwem „Rocket Lab” potajemnie wystrzeliła w kosmos masywną, lustrzaną kulę. Obiekt do złudzenia przypominał kule, zawieszone nad parkietami w dyskotekach.

Kula nazwana „Gwiazdą Ludzkości" miała około 1 m szerokości i była pokryta 65 odblaskowych panelami na całej na swojej powierzchni. Niecodzienny przedmiot po znalezieniu się na orbicie wirował z dużą prędkością. Dzięki temu odbijał tak dużo światła słonecznego, że był widoczny z Ziemi gołym okiem. Jak twierdzili przedstawiciele firmy, ten „dyskotekowy satelita” miał być „jasnym symbolem i przypomnieniem dla wszystkich na Ziemi o naszym kruchym miejscu we Wszechświecie".

Pobyt kuli dyskotekowej w kosmosie był jednak krótki. Ponownie weszła ona w ziemską atmosferę po dwóch miesiącach. Siedem wcześniej niż planowano. Mimo to przez dwa miesiące Ziemię okrążała na orbicie prawdziwa kula dyskotekowa!

Więcej o eksploraji kosmosu na Spider's Web:

Klocki LEGO

Klocki LEGO mają długą historię związaną z badaniami kosmosu. Od wielu lat rozmaite zestawy konstrukcyjne rozbudzają wyobraźnię dzieci, które budują z klocków rakiety i statki kosmiczne. Mało kto jednak wie, że słynne klocki trafiły również w kosmos. Jednego razu nawet na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) znalazł się zbudowany z klocków model jej samej. Stało się tak w 2012 r. za sprawą japońskiego astronauty Satoshiego Furukawy.

Zabrał on ze sobą zestaw LEGO w kosmos i w trakcie swojego pobytu na pokładzie ISS zbudował z nich jej wierną replikę. Jak twierdził - złożenie stacji kosmicznej z klocków zajęło mu nieco ponad dwie godziny. Jeśli zdamy sobie sprawę, że Japończyk zrobił to w stanie nieważkości, jego wyczyn jest dość imponujący.
Co ciekawe w kosmosie są też po dziś dzień wyjątkowe figurki LEGO przedstawiające rzymskich bogów Junonę i Jowisza, a także Galileusza, który odkrył cztery największe księżyce Jowisza. Krążą wokół największej planety naszego Układu Słonecznego na okładzie sondy NASA Juno, która bada planetę od 2011 r.

Pizza

W 2001 r. słynna sieć pizzerii Pizza Hut stała się pierwszą firmą, która dostarczyła jedzenie w kosmos. Popularne danie zostało wysłane na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Odbiorcą pizzy był rosyjski kosmonauta Yuri Usachov. Rosjanin bez przeszkód otrzymał tę niezwykłą dostawę i mógł jako pierwszy człowiek w historii cieszyć się pizzą na orbicie wokół Ziemi. Co ciekawe Rosjanin nie mógł się podzielić pizzą z obecnymi na stacji astronautami z NASA ze względu na rygorystyczne przepisy amerykańskiej agencji dotyczące sponsoringu korporacyjnego.

Metalowa pokrywa od studzienki

Na koniec naprawdę osobliwy przykład. Od 28 maja do 7 października 1957 r. wojsko amerykańskie przeprowadziło serię testów nuklearnych na pustyni w Nevadzie. Odbyły się one w ramach Operacji Plumbbob. Testy objęły w sumie 29 detonacji. Na uwagę zasługują zwłaszcza dwie eksplozje, oznaczone kryptonimami Pascal-A i Pascal-B. Były to podziemne wybuchy atomowe, które miały sprawdzić, jakie są możliwości powstrzymania opadu nuklearnego.

Próba o kryptonimie Pascal-A została przeprowadzona 26 lipca 1957 r., kiedy bomba atomowa została zdetonowana na dnie otworu o głębokości 152 metrów. Był przykryty żelazną pokrywą, przypominającą te, które zwykle zabezpieczają wyloty studzienek na ulicy. Naukowcy biorący udział w testach wprost nazywali ją „pokrywą studzienkową".

Robert Brownlee - astrofizyk z Los Alamos National Laboratory w Nowym Meksyku - który był głównym badaczem przy tych testach, podzielił się ciekawym spostrzeżeniem. Według niego siła eksplozji musiała wystrzelić żelazną płytę wysoko w niebo. Wszyscy spodziewali się oczywistego, czyli tego, że osłona otworu testowego wyląduje z powrotem na Ziemi. Jak się jednak okazało nikt jej nigdy nie znalazł.

Miesiąc później przeprowadzono kolejny test o kryptonimie Pascal-B. Tym razem zaintrygowani naukowcy postanowili dokładnie obserwować, co stanie się z żelazną pokrywą szybu, na którego dnie miała nastąpić detonacja. Brownlee czuwał nad tym, by wszystko nagrywały kamery rejestrujące film z prędkością jednej klatki na milisekundę. Dla porównania zwykły film jest nagrywany w tempie 24 klatek na sekundę. Oznacza to, że kamera użyta przy teście atomowym była w stanie rejestrować rzeczywistość z niezwykłą dokładnością, pozwalającą uchwycić bardzo szybko poruszające się obiekty.

REKLAMA

Nagranie z testu ujawniło, że żelazny właz został wyrzucony w powietrze z zawrotną prędkością wynoszącą 201 tys. km/h. Prędkość ta jest około pięciokrotnie większa od tej, jaka jest potrzebna rakietom do wyrwania się z grawitacyjnego przyciągania Ziemi i osiągnięcia przestrzeni kosmicznej. To sugeruje, że na 99 proc. obydwa żelazne włazy po prostu zostały wystrzelone na orbitę. Oprócz tego, że zostały one naprawdę jednymi z najdziwniejszych obiektów w przestrzeni kosmicznej, to trafiły tam w naprawdę niecodzienny sposób.

Najprawdopodobniej były one jednymi z najszybszych obiektów wprawionych w ruch przez człowieka w historii.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA