W Spotify bez zmian - im więcej ciebie tym mniej
Niekończący się serial absurdalnego modelu biznesowego szwedzkiego serwisu streamingu muzyki trwa w najlepsze. Rośnie liczba klientów, w tych tych opłacających abonamenty, rosną przychody, no i rośnie też… strata.
Budowanie wartości - to hasło różni globalny sposób prowadzenia biznesu od tego swojskiego, europejsko-polskiego, gdzie liczy się po prostu rentowność. A Spotify to koncert globalny, z mozołem atakujący najważniejszy na świecie rynek amerykański, to i system myślenia o biznesie ma bardziej amerykański.
Budowanie wartości to hasło-wytrych. W nim można ukrywać fakt, iż spółki są nierentowne i często nie mają nawet przesadnych ambicji być rentownymi. Wystarczy, że wyceniane są w ekonomicznej stratosferze, typu pięćset miliardów dolarów, by pakiety kontrolne założycieli były warte kilka dużych ładnych baniek. Nie trzeba zarabiać na działalności, wystarczy, że w oczach rynku budujesz wartość.
Spotify taką wartość buduje od 2006 r., czyli od 17 lat
Trudno nazywać dziś firmę zarządzaną przez Daniela Eka "startupem", czyli jeszcze innym słowem-wytrychem, który pozwala bawić się w niekończące się braki rentowności biznesu. To dojrzały podmiot na ugruntowanym rynku, który jest dziś dominującym kanałem sprzedaży muzyki na świecie. Spotify jest liderem tego segmentu. To prawdziwy hegemon, którego próbują podszczypywać konkurenci na czele z Apple'em.
Od lat opisujemy wyniki finansowe Spotify, praktycznie co trzy miesiące dziwiąc się, jak to wszystko hula. A hula tak, jak w zaczerpniętym z piosenki Natalii Kukulskiej cytacie z tytułu tego tekstu - im więcej ciebie tym mniej.
Spotify zwiększa liczbę klientów - tym razem z 515 do 551 mln, co jest największym wzrostem kwartalnym ever. Co więcej, jest w tym 220 mln opłacających abonament subskrybentów (skok z 210 mln r/r). Z subów Spotify przytulił 2,77 mld euro (+11 proc. r/r) a z reklam puszczanym darmowym użytkownikom 404 mln euro (+12 proc.). To przełożyło się na przyjemny łączny 11 proc. wzrost przychodów do 3,18 mld dolarów oraz na… skok straty netto ze 126 do 302 mln euro. I tak to się kula od lat.
Lubię się wczytywać w uzasadnienie kolejnych strat kwartalnych w raportach Spotify
Trzeba być bowiem pod wrażeniem błyskotliwości szwedzkich kontrolerów finansowych, którzy co kwartał muszą wymyślić jakiś nowy powód strat. Tym razem chodzi o "wzmożony koszt działań operacyjnych, w tym obniżki wycen posiadanych przez firmę nieruchomości" oraz "koszcie zwolnień prawie 800 pracowników".
Aha.
